Kac w Night City – Marcin Zajdel
Edycja: 2022
System: Cyberpunk RED
Setting: Cyberpunk
Modyfikacje zasad: brak
Liczba graczy: 4
Gotowe postacie: tak
Liczba sesji: 1
Dodatki:
Opis:
Trzech członków gangu „Mental monkeys” budzi się nad ranem w luksusowym apartamencie, na ostatnim pietrze wielkiego wieżowca w Night City. Lokal jest kompletnie zdemolowany, na podłodze wala się mnóstwo kiepów i pustych butelek. Gdzieniegdzie wciąż śpią roznegliżowane prostytutki. Gracze zaczynają dzień gigantycznym kacem i brakiem pamięci na temat tego, co wydarzyło się zeszłej nocy. Co gorsza okazuje się, że Ellington, czwarty przyjaciel, z którym przybyli do miasta zniknął. Ostatnie, co pamiętają to fakt, że przyjechali dzień wcześniej do Night City, aby świętować wyjątkowo udaną akcję, podczas której zarobili masę pieniędzy.
Marysia Borys-Piątkowska
Piotr Cichy
Zrobienie całego scenariusza w formie retrospekcji jest czymś bardzo trudnym. Groźbą jest nadmierna liniowość i ta praca jak najbardziej jest winna tego grzechu. Sztywny układ scen, zaprojektowani dokładnie bohaterowie graczy i ich działania w danej scenie. Margines dla ich inicjatywy jest naprawdę niewielki.
Sam klimat jest całkiem fajny, 100% cyberpunka w cyberpunku. Gangi, korporacje, intrygi i podejrzane interesy. Zdrady i rozróby. I oczywiście cybernetyka i sieć.
Podobają mi się wskazówki, jak odgrywać poszczególnych NPCów. Plastycznie przedstawiają charakter tych postaci.
Przydałoby się streszczenie scenariusza na początku, zwłaszcza że są to głównie sceny retrospekcji, więc warto, żeby MG nie miał problemów w zorientowaniu się, co się mogło wydarzyć i jakie są wątki w fabule. Teraz nie jest z tym dobrze i MG czytający scenariusz może być dość mocno zdezorientowany. To nie jest dobre podejście, nawet w scenariuszu, który opiera się na dezorientacji postaci.
Dobrze, że są odwołania do podręcznika odnośnie statystyk przeciwników. Szkoda, że nie ma rozpisanej mechaniki bohaterów graczy. Z kolei teksty na ich „kartach postaci” są trochę za długie. Fajne jest wykorzystanie pytań dla graczy, co daje im możliwość udziału w stworzeniu historii postaci.
Mam wątpliwości, czy obsadzenie Ellingtona jako postaci gracza jest dobrym pomysłem. Nie będzie uczestniczył w scenach poranka, co powiedzmy jest małym problemem, bo mają być krótkie. Ma duży wpływ na sceny retrospektywne, sporo zależy od jego decyzji. Z drugiej strony, gdyby był NPCem, grozi mu odgrywanie roli ulubionego NPCa Mistrza Gry. Choć widać starania, żeby wszyscy bohaterowie mieli swoje pięć minut w przygodzie, to sądzę, że nie do końca się to udało i Ellington zbytnio dominuje. Rozumiem, że ma to skłonić pozostałych graczy, żeby go zabili, ale obawiam się, że może to nie do końca się udać. Wątek jest interesujący, ale zbyt dużo się dzieje, żeby gracze mieli czas poważniej się nad tym zastanowić. To w ogóle jest coś typowego dla przygód rpg – wartka akcja i rozgrywanie relacji między bohaterami to są przeciwstawne priorytety. W tym scenariuszu podjęto starania, żeby wybrzmiało jedno i drugie. Wątpię, czy to się uda.
Paweł Jakub Domownik
Scenariusze oparte na flashbackach są trudne, bo z konieczności odbierają graczom sprawczość. Tu autor stosuje ciekawy zabieg, odwracając proporcje i skracając do minimum twardo kadrowaną teraźniejszość – przenosząc w przeszłość główną rozgrywkę.
Podoba mi się:
- Uczynienie flashbacków centrum rozgrywki!
- Pomysły na zawiązywanie drużyny scena wspominki przy piwie
- Dużo ciekawych zachodzących na siebie interesów postaci i ich konflikty.
- Klimatyczne sceny (przebierana impreza, szefowie gangów z cyberdobermanami). Autor/ka ma łatwość w budowaniu plastycznych scen.
- Wciągająca wielowątkowa historia o zemście i walce o władzę.
Uważam, że należy poprawić.
- Nie udało się jednak ominąć torodrogowania. Większość scen ma jednak oskryptowany i znany wynik. Nie ma szanse, żeby w którejś ze strzelanin ktoś z BG zginął. W związku, z czym wszystkie sceny walki są bez znaczenia.
- Wpływ graczy na sytuacje jest w większości scen ograniczony do tak zwanej jajowy. Mało znaczących zachowań, które i tak nie wpłyną na to, gdzie potoczy się historia.
- Potężni NPC sojusznicy, którzy uwalają każdy plan bohaterów, bo wiedzą lepiej. To BG mają być w centrum historii nie superhakierka wyciągnięta przez mg z rękawa.
- Pregenerowane postacie są asymetryczne, jeżeli chodzi o staty i wątki.
- Wszędzie jest za dużo szczegółów, a opisy są zbyt rozległe. Do poprowadzenia tego będzie potrzebne zrobienie tony notatek, żeby nic nie przegapić.
- Zabrakło dobrego podsumowania na początku — MG powinien wszystko znać zarys całej historii na samym początku, a nie dowiadywać się o kolejnych zwrotach akcji „z punktu widzenia graczy”.
Kac to wciągająca historia. Niestety taka gdzie BG są głównie widzami. Quentina z tego nie będzie.
Ola Durlej
Kac w Night City to przygoda z dobrym pomysłem i potencjałem. Początkowe założenie, charakterystyczne postaci i przemyślani NPC są jego ogromnym plusem. Jest to scenariusz, który z założenia opowiada pewną historię – historię ciekawą, ale pozwalającą postaciom graczy co najwyżej na jej odkrycie, a nie stworzenie. I to jest tutaj największa wada – wrzucenie postaci w wagonik, który mniej lub bardziej gładko toczył się będzie po torach.
Na pewno przygoda scenariusz zyskałby na porządnej korekcie, bo roi się w nim od błędów ortograficznych i stylistycznych.
Marek Golonka
Patrycja Olchowy
Cyberpunk RED to system, który ma ciepłe miejsce w moim serduszku. Liczyłam więc na porywającą przygodę w Czasie Czerwieni. Nie znajdziemy tu jednak ani tytułowego Night City, bo akcja może się dziać w randomowym mieście i wyjdzie na to samo, nie będzie też Czerwieni, ani tym bardziej akcji rodem z gry Cyberpunk 2077. Chyba, że gwiazdy ułożą się tak bardzo w porządku, że Graczom cudownie siądzie klimat rozgrywki, magicznie poczują, w jakim kierunku powinni pójść z tą historią i czego spodziewa się po nich MG. Nie wiem, jakie Wy macie doświadczenia z tego rodzaju przygodami, ale ja czuję, że wszystkie śliczne założenia wykopyrtną się na pierwszej decyzji osób biorących udział w rozgrywce. Retrospekcje mają szansę pięknie działać – vide Ostrza w Mroku – ale tu mam duże wątpliwości, że sprawdzą się w takiej formie, w jakiej proponuje to osoba autorska. Gdyby całość uprościć i nie bawić się w ten fikołek rodem z Kac Vegas, cała historia, oparta o świetne relacje i ciekawie zarysowany kawałek świata, mogłaby być perełką. Zachęcam więc do zapoznania się z materiałem, bo wprawny MG wyciągnie z tego dużo. Do poprowadzenia w tym kształcie, który został zaproponowany? Oj, będzie ciężko.
Wojciech Rosiński
Gdyby tekst ten był scenariuszem fanowskiego filmu krótkometrażowego, to z chęcią bym takowy obejrzał. Fabuła oraz występujące w niej postacie jak ulał pasują do klimatu Cyberpunkowego Night City. Do tego scenariusz zawiera wszystko co mechanicznie jest potrzebne do jego poprowadzenia w tym nawet dwie mapy.
Scenariusz ten został jednak napisany do gry fabularnej, w której udział mają brać 3 lub 4 osoby i oceniając go pod tym kątem budzi u mnie wiele wątpliwości. Po pierwsze strutkura flashbacków, o ile fajnie nawiązuje do kultowej komedi to sprawia, że 3 z 4 głównych postaci nie mogą zginąć aż do ostatniej opcjonalnej potyczki. Po drugie sposób w jaki napisane są sceny sprawia, że na tory railroadu jest sprowadzana nie tylko drużyna ale również prowadzący ją mistrz gry. Niestety podejrzewam, że obie te wady zniechęca większość grona odbiorców. A jest to szkoda, bo jak wcześniej wspomniałem bardzo fajnie zbudowany klimat i napisane postacie po prostu zostaną zmarnowane.
Janek Sielicki
Tak bardzo brakuje pełnoprawnych, dużych przygód do CP RED. Niestety, nadal musimy poczekać. Kac ma wiele znakomitych elementów oraz równie dużo pomysłów, które sprawiają, że prowadzenie tej przygody będzie niezwykle trudne. Trzeba pamiętać o masie postaci i zależności, po prostu nie chciałoby mi się spędzać godzin na przygotowywaniu do tej przygody.
Choć autor/autorka i tytuł przywołują słynną komedię, to przygodzie bliżej do „Pulp Fiction”. Mamy tu ciekawe i dobrze opisane postacie niezależne, razem z ich przykładowymi wypowiedziami, co ładnie pokazuje, jak je odgrywać. Mamy też trochę mechaniki gry i na poziomie sceny wszystko jest w miarę jasno opisane. Są też gotowe postacie, choć opisy są troszkę przydługie – mało który gracz by to wszystko zapamiętał.
Ale mamy też te nieszczęsne flashbacki. Nikt nie może zginąć, bo się scenariusz (bo to nie przygoda, a scenariusz) sypnie. Niestety, nie widzę jak bez ostrego railroadingu miałoby to działać. Gdyby się pozbyć tego pomysłu, rozpisać tę przygodę na zasadzie klasycznej zemsty postaci z różnymi motywacjami, zostawić PN i dodać więcej Night City, byłoby świetnie. No właśnie, mało tu Night City – w filmowym Kacu postacie odwiedzają znane miejscówki i spotykają sławy (Tysona). Szkoda, że tu tego zabrakło.
Michał Sołtysiak
Cyberpunk wraca na stoły i to uderza w moją nostalgiczną sympatię do tego systemu. Dobrze poprowadzony Cyber ma moc! Bardzo mnie ucieszyło, że pojawiła się w naszym konkursie scenariusz do tej gry.
Przeczytałem i zastanawiam się, czy autor prowadził swój scenariusz oraz, czy gracze się dobrze bawili?
Mam bowiem dużo wątpliwości co do tego, bo jest to bardzo niejasny tekst, który jest bardziej teatrem Mistrza Gry, niż scenariuszem, gdzie gracze mają coś do powiedzenia. Całość jest mocno skomplikowana, cały czas trzeba sprawdzać w notatkach, czy nie pominięto jakiegoś wątku, bo retrospekcje i opisy często dają kolejne elementy układanki, tyletyle że są rozrzucone na 31 stronach. Łatwo się pogubić. Nic tu nie jest intuicyjne, wszystko wygląda jak specjalnie „zapętlenie”, żeby podnieść poziom komplikacji fabuły i ilości niewiadomych.
Pomysł na wykorzystanie motywu z „Kac Vegas” jest ciekawy, ale jeszcze trzeba go umieć przeprowadzić tak, by sceny z retrospekcji nie stanowiły de facto podstawy fabuły, a jedyne co mogą postacie graczy, to reagować i próbować się nie zgubić w podobno własnych wspomnieniach. Pobudka bez pamięci jest ciekawa, ale powinna być początkiem fabuły, a nie tylko początkiem, kolejnych objawień MG. Autor powinien rozpisać sobie to wszystko, co się dzieje, na jakimś grafie ze strzałkami pokazującymi dominującego „aktora w danej sytuacji”, a potem spojrzeć ile jest dostępnych decyzji dla graczy. Niewiele. To raczej rwane opowiadanie, gdzie MG oświeca graczy, a oni muszą się dostosować. Nie mają prawie nic do gadania, poza finałowym wyborem, a to za mało. Finałowy wybór jest zresztą mało przekonujący fabularnie, bo wszyscy mają powody, by „zabić daną osobę”. I co wtedy?
Autor nie daje również rozwiązania problemu, że w Cyberpunku postacie graczy giną, a tu nie mogą. Muszą przeżyć, tzw. „plot armor (osłona ze scenariusza)” działa cały czas. Mnie bardzo by to zepsuło rozgrywkę, bo podstawowa motywacja, czyli „instynkt przetrwania” nie jest potrzebna.
Tym samym mamy ciekawy pomysł przekuty na nieciekawy scenariusz, gdzie wszystko prawie jest z góry wiadome, nie można zginąć, MG pokazuje skomplikowaną intrygę z masą Bohaterów Niezależnych, a postacie graczy po prostu są aktorami. Nie polecam. Bo za dużo tu chaosu, a za mało Night City, które jest zresztą wykorzystane pretekstowo i mało tu mamy odwołań do samego świata gry. Quentin raczej nie będzie.
Andrzej Stój
To, co początkowo wydawało się jajcarską sesją mocno inspirowana głupawym filmem, okazało się cyberpunkowym teledyskiem napisanym specjalnie pod gotowe postacie, z których każda ma okazję zabłyszczeć realizując swój cel. Scenariusz nie dowozi jednak wszystkiego, co obiecuje, potykając się o własne nogi.
Domyślnie jest przygodą bardzo liniową, opartą na oskryptowanych scenach opisujących najważniejsze wydarzenia. Autor podejmuje wszystkie istotne wątki, dając graczom szansę by zrealizowali cele ich bohaterów. Super. Problemem jest jednak to, co stanie się w momencie gdy drużyna wyjdzie poza schemat – czytając tekst byłem w stu procentach przekonany, że zaproponowany finał ma niewielką szansę na zaistnienie (już nawet nie biorąc pod uwagę tego, że ktoś ważny dla późniejszych scen może zostać wyeliminowany podczas wcześniejszych wydarzeń). Autor wpadł we własną pułapkę – a wystarczyło przecież rozpocząć Kac szerokim kadrem z panthouse’u idoru, nie wspominając słowem które z postaci graczy są obecne.
Bez dwóch linii czasowych przygoda mogłaby stać się fenomenalną, cyberpunkową, pełną akcji opowieścią, w której będzie dość miejsca na inwencję graczy. Tu teoretycznie jest również, ale jedno niespodziewane zdarzenie wykoleja zaplanowany przebieg i MG zostaje na lodzie – musi wszystko improwizować.
Zaskoczeniem dla mnie jest moment finału – spodziewałbym się choć epilogu, w trakcie którego rozwiązuje się problem z Loftym (albo wychodzi na jaw, że akcję zaplanował szef gangu wiedzący, że Ellington i Bartok będą chcieli go załatwić – użył więc kontaktów w korporacji by uprzedzić cios).
Na koniec drobna sprawa – przydałoby się, żeby tekst przeczytała druga osoba. Jest trochę błędów, które łatwo wyłapać (np. w opisie Bartoka jest mowa o spotkaniu o północy, zaś wg rozpiski scen, ma ono miejsce o 22:00). Brakuje również współczynników postaci – przydałyby się nie tylko dla oszczędności czasu, ale też ze względu na możliwość doboru umiejętności i sprzętu, który przyda się podczas rozgrywania przygody.
Podsumowując – dobry pomysł oparty na świetnych, cyberpunkowych postaciach, który niepotrzebnie komplikuje życie MG dzieląc sceny na dwie linie czasowe.
Asia Wiewiórska
Mam złamane serce. „Kac” to świetna wielowątkowa historia, z malowniczymi bohaterami Graczy, klimatycznymi lokalizacjami i widowiskowymi scenami. Niestety, na scenariusz, w którym wszystko jest rozpisane jak w sztuce teatralnej, nie ma miejsca przy moim stole.
FORMA
W tej komediowej bądź co bądź opowieści, zastosowano dość błyskotliwe i – nie powiem – zachęcające rozwiązanie konstrukcyjne, oparte w całości na retrospekcjach, nawiązujące do filmowego „Kac Vegas”. Bardzo lubię konwencjonalne granie, zwłaszcza jeśli nawiązanie kulturowe wspomaga zagranie dobrej sesji, i z dużą nadzieją analizowałam przedstawione tu dodatkowe mechaniki.
Mamy więc podział scen na fazę poranka oraz flashbacków (retrospekcji), przeplatające się nawzajem, z których Gracze, jak w filmach, rekonstruują przebieg wczorajszego wieczoru. W grze odgrywa się wyłącznie wydarzenia przeszłe, stąd przyznam pomysł bardzo przypadł mi do gustu i byłam niezmiernie ciekawa czy w grze RPG jest w stanie sprawdzić się równie dobrze co w filmie. Do tego autor skłania uczestników sesji, aby implikowali konsekwencje działań Graczy w retrospekcjach na fazę poranka (np. zranienie się w rękę podczas flashbacku, rano powinno skutkować opatrunkiem i ograniczonymi możliwościami), choć potem jakby o tym chwilami zapomina, zrzucając pilnowanie tego na Prowadzącego.
A jest czego pilnować – scenariusz jest po koreczek wypełniony bohaterami niezależnymi i powiązaniami między nimi, lokacjami, wydarzeniami, aż trudno to wszystko spamiętać. Bez własnych szczegółowych notatek raczej trudno będzie poprawnie odtworzyć wszystkie sceny, grając ma żywca. Do tego otwierająca scenariusz „Zajawka” w ogóle nie pomaga – nie wyjaśniania na czym polegać będzie cała intryga, więc potencjalny Prowadzący musi wywnioskować o czym jest ta historia z opisów scen. Po co ukrywać mainplot przed osobą, która ma tę sesję prowadzić? Nie mam pojęcia.
Na plus – szczegółowo rozpisane statystyki przeciwników i NPCów oraz naprawdę bardzo ładne i czytelne mapki. Językowo jednak trochę przyciężki, skrzeczy interpunkcja, są powtórzenia. Wymaga redakcji.
TREŚĆ
Wydaje się na pierwszy rzut oka, że „Kac” to fajny eksperyment, który wymaga, aby Gracze i Prowadzący respektowali przyjętą konwencję i zawsze zmierzali w tym samym kierunku. Choć autor początkowo uśmierzył moje wątpliwości, informując, że wprawdzie Gracze w fazie poranka mogą tylko aktorsko odgrywać skacowanych gangsterów i nie mogą nic zrobić, w fazie retrospekcji scena należy do nich.
A jednak, każdy flashback to praktycznie opisany krok po kroku skrypt co się wydarzy, kto się pojawi, co zrobi i dlaczego nie ma tu dużo miejsca na działanie lub decyzje Graczy. Czasami skrypt pozwoli im łaskawie zrobić co chcą, pod warunkiem trzymania się z dala od głównej fabuły. Cóż… oto przykre konsekwencje błyskotliwych rozwiązań konstrukcyjnych – publikacja jest po prostu jak scenariusz sztuki teatralnej lub filmu. Nie gry.
A szkoda, bo wspaniałe, szczegółowo opisane i zindywidualizowane postacie Graczy (swoją drogą przypominające nieco postacie na LARPa), z pewnością mogły by w imprezowym Night City sporo namieszać, gdyby tylko zostawiono im wolną rękę.
ATMOSFERA I REFLEKSJE
Mam taką refleksję, że charakterni i dobrze zbudowani bohaterowie niezależni oraz ekscytująca siatka powiązań między nimi, to dla scenariusza naprawdę super sprawa, o ile nie „grają” w nim więcej niż Gracze. Trochę rozumiem konieczność pakowania bohaterów w coraz większe gówno, bo wymaga tego konwencja ustawiona filmowym pierwowzorem, jednak nie potrafię zaakceptować, że Gracze nie mają większych możliwości ich ominięcia lub przekucia w atut. Wiadomo – musi się skończyć tak jak się zaczęło, czyli kacem gigantem i bardzo dwuznaczną sytuacją. Dopiero 5-ta scena (ostatnia) zdaje się dawać Graczom trochę więcej swobody, wszak jej celem jest „dać Graczom szanse na wykonanie misji z użyciem swoich umiejętności i pomysłów”. Dobrze, że autor daje znać, bo można by pomyśleć, że cele są nadal takie jak we wcześniejszych scenach, czyli w skrócie:
• zbojkotować plan bohaterów;
• dać bohaterom postrzelać;
• wpakować bohaterów w jeszcze większe kłopoty;
• zaprezentować kolejnego świetnego bohatera niezależnego.
I całe backstory postaci jak para w gwizdek i w niczym tu nie pomoże silny rys osobowościowy czy proaktywność wynikająca z charakteru postaci i z samego „Cyberpunka”. W świetle reflektorów są, niestety, nieustannie bohaterowie niezależni, których autor bardzo celebruje (są sprawczy, często się pojawiają, szczegółowo opisano ich motywacje nawet gdy bohaterowie nie mają szans ich poznać, w końcu – są nawet wskazówki do ich odgrywania).
Na koniec dodam jeszcze jedno osobiste rozczarowanie: zgodnie z konwencją można by przypuszczać, że coś złego stało się Ellingtonowi podczas tej zapomnianej nocy. Tymczasem w jednej z prawdopodobnych przecież wersji zakończeń, ów może zwyczajnie leżeć obok a potem wstać i mieć się dobrze. Mam więc wrażenie, że jeżeli któryś z bohaterów nie zdecyduje się rzeczywiście sam go ubić, gra w tej rozpoznawalnej, filmowej konwencji zwyczajnie straci cały swój sens.