Scenariusz Konkursowy:
Magiczny ikosaedr Michał Laskowski
System: Tunnels & Trolls
Modyfikacje zasad: brak
Liczba graczy: 3 (sugerowana)
Gotowe postacie: tak (opcjonalnie)
Liczba sesji: 1
Dodatki: mapa lochu dla MG
Opis (za wstępem):
„Scenariusz został zaprojektowany jako„klasyk fantasy”, w którym eksploruje się podziemia, walczy z potworami oraz zgarnia kosztowności i punkty doświadczenia. W tym przypadku BG będą mieli do czynienia z magicznymi lochami o trzech poziomach, osiemnastu komnatach, siedemnastu potworach, sześciu pułapkach i bardzo wielu skarbach. W przypadku uruchomienia mechanizmu, będą się one dodatkowo poruszać.”
Komentarze Kapituły:
Tomasz Pudło
Jest coś uroczego w pomyśle, by loch do oldschoolowej gry umieszczony został wewnątrz k20. A jeżeli potem poziomom takiego lochu każemy się obracać i tańczyć, to już w ogóle robi się wesoło. Krótko mówiąc – kapitalny pomysł, idealnie wstrzelający się w klimat.
W scenariuszu widać jak na dłoni, że autor czuje te klimaty. Pułapki są ciekawe i podstępne (jak ta z kryształem), szczególiki sprośne (ryciny z golizną w pokoju maga), nagrody odpowiednio egzotyczne (żywienie się skałami dzięki esencji ziemi).
Niestety, całość obrazu psuje fakt, że scenariusz został w fatalny sposób spisany. Wygląda to tak, jakby ktoś nałożył na siebie dwie wersje tekstu – zdaniom brakuje orzeczeń, wyrazy są podwajane lub źle odmieniane, sens się gubi. W związku z faktem, że główne linie fabularne opisano w bardzo dużym zarysie na początku scenariusza, to niektóre z nich właściwie trudno precyzyjnie uchwycić.
Zresztą nie ma tu nacisku na fabułę – kiedy Jozue rzuca cień na Navi, to w zasadzie nie wytłumaczono, kto ma w tym sporze rację. Mi osobiście brakuje tu też jakiegoś wybuchowego finału, kiedy pod presją czasu BG muszą wydostać się w poruszającej i rozsypującej się konstrukcji.
Ostatecznie mogę powiedzieć – wreszcie na Quentina przyszedł ciekawy loch. Szkoda tylko, że tekst nie został dopieszczony tak, jak na to zasługiwał.
Michał Sołtysiak
Czasem żal mi lokacji udających scenariusze, gdyż pomimo dopracowania i pomysłowości nie mogę odpowiednio ich docenić. To konkurs na przygodę, więc choć praca autora jest niesamowita, pomysłowa i oryginalna, to jednak brakuje w niej przemyślanej fabuły. Na tą chwilę całe uzasadnienie do wykorzystanie tego scenariusza to: magiczne miejsce, gdzie bohaterowie mają wejść z powodu wbudowanego pociągu do eksploracji i sprawdzania każdej niezwykłości. Tak działają gracze w RPG, koniec kropka. Krótko mówiąc poza wielką ciekawością, ewentualnie chciwością nic innego nie jest motywacją dla graczy. Po prostu „kłest” w poszukiwaniu skarbów i pedeków.
Ten brak jasno zarysowanego wejścia w fabułę i celu eksploracji sprawia, że naprawdę dobre pomysły zostały zmarnowane. Przez to staje się to zwykłym eksplorowaniem lochów dla pedeków i skarbów, co sprawia że niezwykłość labiryntu w formie k20 schodzi na daleki plan. Szkoda wielka. Mam nadzieję, że autor to poprawi, bo żal byłoby gdyby jego pomysły przepadły.
Tak więc jako scenografię, miejsce samodzielnie stworzonej fabuły polecam. Jako przygoda na Quentina to za mało, nawet na przygodę, a co dopiero na najlepszą przygodę w tym roku.
Dominika Stępień
Bez wątpienia autor bardzo postarał się, projektując nietypowy loch – doceniam szczególnie spójność koncepcyjną i stylistyczną całości. Podoba mi się oparcie projektu na kojarzących się z fantasy bryłach kości oraz siłach żywiołów. Czytając “Magiczny ikosaedr” czuć, że autor rzeczywiście przemyślał zarówno budowę, jak i sposób funkcjonowania magicznego pudełka, starając się zrobić nie tylko grywalny, ale po prostu fajny dungeon crawl.
Niestety, to nie ratuje “Magicznego ikosaedru” jako scenariusz, bowiem w tekście obok skomplikowanej konstrukcji autorowi nie udało się zmieścić choćby skrawka ciekawej fabuły. Owszem, w lochu BG mogą spotkać kilku BN-ów, borykających się z pewnymi problemami, jednak są to pretekstowe, mało angażujące graczy sprawy. W gruncie wszystko, co mogą w zrobić BG w magicznym ikosaedrze sprowadza się do prostego, mechanicznego wręcz gromadzenia skarbów i doświadczenia. Przygodzie rozpaczliwie brakuje elementu, który faktycznie zaangażowałby bohaterów, a tym samym graczy, w historię starożytnego maga. Wprawdzie w środku znajdziemy wiele sympatycznych pomysłów i smaczków, wskazujących na to, że autorowi bliski jest klimat włóczenia się po podziemiach, to jednak wciąż zbyt mało.
Na domiar złego, całość została podana w bardzo nieprzyjazny sposób – pracę czyta się z mozołem, niemal ocierając pot z czoła. Tekst roi się od błędów i językowych niezręczności; ogromnie rzuca się w oczy fakt, że zabrakło mu podstawowej korekty lub przyjemniej czasu na jeszcze jedno, spokojne przeczytanie, pozwalające podjąć próbę wyłapania co tłustszych baboli.
Tym razem było naprawdę blisko. Gdyby do fajowej koncepcji lochu dołożyć angażującą fabułę mielibyśmy świetny dungeon crawl na Quentinie. Szkoda, że “Magiczny ikosaedr” to jeszcze nie to.
Mateusz Wielgosz
Cube w wersji fantasy. No i w wersji dwudziestościennej. Szkoda tylko, że scenariusz unosi się w pustce niczym tytułowy ikosaedr. Pewna bezpretensjonalność jest cenna i urokliwa, ale tu autor posunął się troszkę zbyt daleko. Stwierdziłbym, że otrzymaliśmy narzędzie dla MG, „rekwizyt” do umieszczenia gdzieś w kampanii, ale nawet takie materiały oferowały ciut więcej fabularnie. Nie ma tu zahaczek fabularnych ani niczego podobnego, tylko i wyłącznie wydestylowany loch z wewnętrznymi questami.
Chciałbym powiedzieć, że w takim razie sam loch jest świetny i bez zarzutu… niestety jednak jest „tylko” bardzo dobry. Jestem pewien, że pod koniec lat 90tych, kiedy dopiero zaczynałem zabawę z RPG, byłbym zachwycony „Magicznym Ikosaedrem”. Teraz jednak poza lukami fabularnymi widzę dość nijaki finał, tak jakby zabrakło weny. No i jako MG byłbym wściekły za fatalny język i styl. Nie wiem na ile zdecydował pośpiech, czy też autorowi po prostu nie chciało się przeczytać własnego tekstu, bo błędy są bardzo rażące.
Ogólnie troszkę szkoda, bo gdyby napisać to ładniej, oraz przygotować trochę elementów, które pozwoliłyby połączyć to cacko z kampanią lub drużyną bohaterów, to mógłby być jeden z lepszych tekstów tej edycji Quentina.
Michał Mochocki
Ciekawa wariacja na temat klasycznego dungeon crawla. Imponujące pod względem projektu technicznego: labirynt, rodzaje konstruktów, działanie technomagii. Jednak, jak to z dungeon crawlem, brakuje tam ludzkiego wymiaru. Dramat uczennicy czarodzieja widzi mi się pretekstowy i płytki. A poza tym – fabuła właściwie nie istnieje. Oczywiście, w kategorii podziemnych labiryntówek fabuła nigdy nie była ważniejsza niż mapa do eksploracji, potyczek i zbierania skarbów. A jednak zazwyczaj był prolog, w którym ktoś bohaterów po coś wysyłał w głąb lochów, bądź też sami się wysyłali śladem jakiejś opowieści. Ukończenie questów w lochach często miało ciąg dalszy w świecie poza lochem, otwierało lub zamykało kolejne wątki, wpływało na długofalowe relacje z BN-ami. Tutaj mi tego zabrakło.
Doceniam niesztampowy pomysł na lochy – żałuję, że wisi on w pustce fabularnej. Napotkać przypadkiem -> wejść -> zwiedzić -> wyjść i zapomnieć. Autor nie przewiduje, że BG mogliby zechcieć zawładnąć ikosaedrem, uczynić z niego twierdzę, przekazać zaprzyjaźnionemu magowi, organizacji czy władcy, albo wyszabrować do cna i sprzedać zawartość łącznie z konstruktami. Drużynowi czarodzieje mogliby nauczyć się produkcji konstruktów. Labirynt jest wszak bardzo pomysłowy, a przy tym potężny magicznie, wartościowy dla wielu potencjalnie zainteresowanych. Nie wierzę, by drużyna po “rozpracowaniu” ikosaedru po prostu poszła sobie dalej, zadowalając się punktami doświadczenia i paroma typowymi skarbami. Bez warstwy fabularnej jest to po prostu opis lokacji, trudno mi uznać go za scenariusz.
Michał Smoleń
Według wstępu, przygoda miała być „klasykiem fantasy” w „dosyć lekkim klimacie”. I choć z utęsknieniem czekam na interesujący dungeon crawl, to Magiczny ikosaedr okazał się rozczarowaniem na przynajmniej dwóch poziomach. Po pierwsze, kuleje warstwa językowa tekstu, a fabuła i relacje bohaterów niezależnych są niełatwe do śledzenia.
Druga przyczyna, dla której czyta się to tak ciężko, jest trudniejsza do uchwycenia. Według mnie, jest nią swoisty anty-humanizm. Co mam na myśli? Angażujące utwory fantasy zestawiają w interesujący sposób elementy prawdopodobne i magiczne. Zły wampir osadzony jest w tradycji, jest pewną wariacją na temat ludzkich lęków. Może mieszkać w ruinach zamku, wciąż noszących znamiona dawnego użytkowania: tu stajnie, tu sala tronowa. Trolle mieszkają pod mostami, orkowie to barbarzyńcy, który jednak jedzą, piją, złoszczą się, kłócą. Interesujący loch może zaczynać się w piwniczce z winem pod miasteczkiem, wieść przez opanowany przez nieumarłych cmentarz, i tak dalej, i tak dalej. Tymczasem tytułowy ikosaedr to lokacja absurdalnie sztuczna, nie odnosząca się do żadnego namacalnego doświadczenia, szczególnie nie takiego, który kojarzyłby się z gatunkiem fantasy: przypomina raczej męczące, ciemne korytarze Pałacu Staszica przy Krakowskim Przedmieściu, kolejne pomieszczenia połączone są w losowy sposób, tak, że każde dwa mogłyby się zamienić lokacją, do tego zdają się jeszcze przesuwać. Tak, znam film Cube, ale tam schemat lochu miał służyć właśnie budowaniu nieznośnego nastroju wyobcowania i lęku, które to klimaty rozciągnięte na osiem godzin sesji RPG nijak nie pasują do „lekkiego klasyku fantasy”. Co więcej, budowla z filmu miała kontrastować z bohaterami, uwypuklać ich ludzkie dramaty, tymczasem ikosaedr zamieszkany jest przez równie nie-ludzkie, sztuczne istoty: pyszny duch z kryształu to dopiero początek, potem bohaterowie stawią czoła zatrzęsieniu stworów o wyglądzie wielościennych kostek, które zbyt długo przebywały w plecaku ze spleśniałą kanapką, albo też ameboidalnym żywiołakom. Nie odmawiam pewnej pomysłowości, ale trudno to sobie wyobrazić, trudno się w to wszystko zaangażować, już widzę bohaterów, którzy na bieżąco nurtują słownik w poszukiwaniu ilości ścianek posiadanych przez dodekaedr. Przypomina mi to trochę niektóre plany z mitologii D&D: lokacje intrygujące na papierze, w praktyce przesadnie udziwnione i nużące.
I pomimo to, nie sposób nie przyznać, że w środku znajdziemy i wiele niezłych pomysłów. Docenić należy przywiązanie do detalu, statystyki tych wszystkich geometrycznych stworów, drobiazgowo opisane pułapki i skarby. Autor Magicznego ikosaedru z pewnością jest w stanie przygotować ciekawy loch: szkoda, że w tej pracy zdecydował się na konsekwentną realizację przekombinowanej koncepcji, która w moich oczach oddziera przygodę z wszelkiego uroku — choć jak pokazują wyniki konkursu, nie wszyscy tę opinię podzielają, czytelnik dobrze więc zrobi, jeżeli sam zgłębi tajemnice wielościanów.
Jakub Osiejewski
Nie do końca kupuję opinię pozostałych jurorów, jakoby „Magiczny ikosaedr” musiał koniecznie być ukłonem w stronę d20. Raczej patrząc na inne inspiracje – zwłaszcza motyw żywiołów, choć to oczywiście już RPG-owy banał, dochodzę do wniosku, że pewną inspiracją był platonizm i filozofie starożytnych. Co oczywiście mi się bardzo podoba. Sam po części jestem tym typem gracza, który bardzo lubi niezwykłe, egzotyczne lokacje i niesamowite potwory – i muszę przyznać, że „Ikosaedr” całkiem nieźle tutaj działa. Są tu jednak pewne zgrzyty – jeśli już chcemy epatować egzotyką, nie piszemy np. „jak wygląda laboratorium potężnego maga, każdy wie”,
Wykonanie jest nieco irytujące – wycinanie schematu k20 przypomina mi lata liceum i rozpaczliwe poprawianie dwój z matmy na koniec roku. A dwóję z matmy miałem m.in. bo nie mam dobrze rozwiniętej wyobraźni przestrzennej i trudno mi jest zwizualizować sobie loch. Nie jest też to taki głupi „pełzak podziemny” – są tu i NPCe zlecający misje i zagadki, które stosunkowo łatwo rozwiązać bez dręczenia się.
Wiele motywów jak na przykład możliwość dosiadania oktaedrów czy porastające ciało kryształy są niezłe, i potrafię wyobrazić sobie jak zagrają na sesji. Podoba mi się też diegetyczna muzyka – to znaczy to, że muzyka odgrywana przez MG naprawdę rozbrzmiewa w świecie gry.
Fabuła jest też całkiem fajnie wyważona między pretekstową historyjką do eksplorowania lochu, a nieco chaotycznym konfliktem między dwójką uczniów potężnego czarnoksiężnika, i zbuntowanym konstruktem. Dodaje głębi już całkiem ciekawemu lochowi. Ogólnie jest to niezły klasyk fantasy i z przyjemnością zagrałbym lub poprowadził mimo kilku problemów.
Paweł Jasiński
Rozbudowany i złożony dungeon crawl spisany w na tyle niechlujny i drętwy sposób, że lektura nie była zbyt przyjemna. Sam pomysł, jakim jest osadzenie akcji w dwudziestościanie zmieniającym się niczym w Cube, bardzo fajny. Scenariusz, nawet jak na sandbox, jest jednak dla mnie zbyt sterylny i bezpłciowy. Czemu gracze mają wejść do tego lochu? Co ich popycha, by szli dalej? Eksploracja dla samej eksploracji nie jest pasjonująca, zwłaszcza, że setting z wielościennymi kostkami w roli głównej, choć ciekawy, nie spodoba się każdemu. Jeśli ktoś jednak przebrnie przez tekst i nie odstraszy go dziwny, niecodzienny setting, dostanie całkiem solidny loch do poprowadzenia, z interesującymi pułapkami i wyzwaniami. Cieszę się, że ta praca została zgłoszona i wierzę, że dobrze napisany sandboxowy dungeon crawl ma szanse wygrać w konkursie. Ale “Magiczny Ikosaedr” nie podołał temu wyzwaniu.
Mateusz Budziakowski
Ciekawy, choć pokręcony opis lokacji. Niestety, tekst nie stanowi przygody tylko ciągu pomieszczeń, gdzie BG mogą dostać prezent albo klapsa. Na „Quentina” to jednak za mało – a można było opisać coś więcej, stworzyć jakiś zarys historii, coś więcej niż „mag zbudował i umar”. Może w ramach poznawania kolejnych pomieszczeń można było serwować graczom właśnie kolejne elementy jakiejś zagadki? Niestety, to się nie pojawiło, w zamian mamy rozpisane drobiazgowo kolejne pomieszczenia, bez jakiejkolwiek refleksji. Przypomniała mi się kampania do MERPa „W poszukiwaniu Palantira”, tam też z szczegółowo opisywano każdy pokoik i komnatę. Ale to były lata 90-te, a teraz mamy 2016 i to niestety trochę za mało.
Marek Golonka
Opis nietypowego lochu, który spenetrować może dowolna drużyna Tunnels & Trolls lub innych, podobnych gier, to sympatyczny pomysł. Podoba mi się spójność estetyczna poszczególnych pomieszczeń i wydarzeń oparta na dwóch elementach mocno się kojarzących z klasyką fantasy – żywiołach oraz różnych wielościanach („kościach”) – które zresztą w filozofii Platona są ze sobą powiązane. Zaletą tekstu jest również to, że Ikosaedr jest konstrukcją mającą własne przeznaczenie i reguły działania: został zbudowany w konkretnym celu i, co więcej, bohaterowie graczy wciąż mogą go w tym celu wykorzystać. To bardzo dobre podejście do projektowania lochów, tu w dodatku sprawnie pogodzone z tym, do czego takie miejsca służą z punktu widzenia fabuły: uczynieniem z Ikosaedru toru przeszkód pełnego potworów, pułapek i zagadek.
Niestety tekstowi brakuje czytelności, której potrzebuje opis tak misternie skonstruowanego miejsca. Mapki są bardzo proste i poglądowe, a opisy zawartości poszczególnych pomieszczeń dość chaotyczne i podane ciągłym tekstem – warto było by wypunktować poszczególne elementy albo umieścić w pliku bardziej szczegółowe mapki i odnosić opisy do nich. Mam też wrażenie, że zasada działania całego kompleksu jest opisana nieco niejasno: z jednej strony urządzenie jest opisane jako wyłączone, z drugiej wciąż się porusza.
Ten scenariusz niewątpliwie wymaga pewnej ilości pracy edytorskiej i jaśniejszego opisania niektórych elementów. Zarazem jednak jest ciekawym, pomysłowym lochem, w którym drużyna lubiąca zwiedzać takie miejsca mogła by się bardzo dobrze bawić.
Aleksandra Mochocka
Cytat dnia: „Ich korpus ma kształt czworościanu korpus a jedna ze ścian zawiera wypustki świetnie nadające się na pochyłą podstawkę do czytania książki.”
Czy to oceniać jako scenariusz do narracyjnej gry fabularnej, czy jest to może escape room albo planszówka? Na plus zapisuję temu tekstowi pomysłowe dodanie „umpf” – no bo jak tu odświeżyć i urozmaicić łażenie po lochach? Jakie pułapki czy potwory mogą wnieść w tę rozrywkę nową jakość? Mamy więc lokację, ale przydałoby się coś poza tym. Motywacje postaci, zarys fabuły – tu odczuwam niedosyt. Warstwa językowa – do głębokiego przeorania. Ale chciałabym to zobaczyć po poprawkach. Grałabym.
Artur Ganszyniec
…