New Providence

Finalista

New Providence – Paweł Dąbrowski

Edycja: 2020

System: Star Trek Adventures

Setting: era Next Generation

Liczba graczy: 3-4

Gotowe postacie: tak

Liczba sesji: 1

Dodatki: karty postaci

Opis:

Załoga USS Antares uczestniczy w ekspedycji archeologicznej przybywającej na Jouret IV, cztery lata po tym jak inwazja Borg spustoszyła planetę. Tuż przed inwazją odkryto na kolonii artefakty starożytnej cywilizacji i prawdopodobnie nic nie przetrwało, ale federacyjni naukowcy są przekonani, że jakiekolwiek ślady uda się uzyskać, mogą być one przełomowe dla rozwoju nauki. Rutynowe wykopaliska przerywa niespodziewany wypadek.

Pokaż komentarze kapituły

Paweł Bogdaszewski

Scenariusz w Treku z podróżami w czasie, gdzie niemal każda postać jest mocno związana z odwiedzaną przeszłością. Scenariusz stąpający a cienkiej linii, pomiędzy emocjonującą sesją pełną ciężkich wyborów a rozsypaniem się w połowie z powodu nieporozumień meta. Jeden z pretendentów do finału.

Zalety

  • Dobrze spisana przygoda
  • O wysokich, ale ciekawych stawkach
  • Pełna emocjonujących elementów
  • Streszczenie

Wątpliwości

  • Rola dowódczyni oddziału jest najtrudniejsza i najmniej satysfakcjonująca. Kiedy wszyscy dążą do czegoś, ona musi trzymać wszystkich za przysłowiową gębę, stając się niemal przymusowo głosem rozsądku drużyny, ale i w pewnym sensie antagonistą. Oraz właściwie niezbędnym bohaterem przygody.
  • Wątek maszyny spełniającej życzenia warto by rozpisać dużo dokładniej.
  • Warto by wzmocnić role bohaterów w fikcji, np. Z punktu widzenia gry nie jest istotne, że picard był przyczyną pokonania floty federacji, w tej roli można by obsadzić, postać graczki lub osoby z nią powiązanej.

Wady:

  • Scenariusz wymaga sporo dobrej woli graczy, opierając się na założeniu, że będą grali nie tylko pod postaci, ale również pod wspólną zabawę. Postaci mimo sprzecznych celów muszą współpracować albo zakończą niesatysfakcjonująco przygodę, ich własne cele muszą zostać odegrane z dużym wyczuciem. 

Prowadziłem tę przygodę. Bawiliśmy się wszyscy świetnie, szczególnie podobał mi się wątek nadchodzącej zagłady, z którą BG nie próbowali nawet walczyć. To grywalny scenariusz i to trudna przygoda. Rola dowódczyni faktycznie była pod dużą presją (została nawet ogłuszona przez innego BG) a ilość pomocy dla Mistrzyni Gry (no dobra, mistrza w tym przypadku) bywała nader skromna. To przygoda, w której wszyscy musieliśmy „grac pod przygodę” oraz improwizować by się nie rozleciała – jednak otrzymując w nagrodę masę funu i emocji.

Piotr Cichy

Porządne streszczenie na początku pracy! Bez nadętych wstawek, jaki ten scenariusz jest genialny i jakim przeżyciem będzie zagranie w niego. Być może to proste rzeczy, ale tak rzadkie, że od razu praca zdobywa u mnie dodatkowe punkty. Przydałby się jeszcze spis scen albo może nawet lepiej ich schemat blokowy, bo przejścia między nimi nie są liniowe i autor przewiduje różny możliwy przebieg fabuły.

Jasny układ, przejrzyście przedstawione najważniejsze informacje, wprowadzenie dla osób nie znających Star Treka, sensowne rady, jak prowadzić ten scenariusz. Przydatne i miłe elementy.

Gotowe postaci z rozpisaną mechaniką i sensownymi zahaczkami do fabuły. Narracja i mechanika. Doceniam.

Podoba mi się rozpisanie scen z myślą o konkretnych postaciach, ale które można rozegrać także bez tych postaci lub niekoniecznie muszą one w nich odegrać decydującą rolę. Jest to rzucenie piłki graczom przy pozostawieniu im wolności, co zrobią z daną sytuacją.

Nie jestem fanem uzależnienia celu inwazji Borga od teorii, jakie snują gracze przy stole. Wolę jeśli świat gry jest jakoś niezależny od pomysłów graczy. Wtedy w rpg możliwa jest eksploracja, śledztwo, logiczne rozumowanie. Dopasowywanie narracji do pojawiających się pomysłów graczy wcześniej czy później prowadzi do tego, że gracze się zorientują, ze MG tak robi i myślę, że zabierze im to trochę zabawy. Ale to jest kwestia podejścia do rpg. Wiem, że są grupy, dla których wspólne tworzenie historii jest większą zabawą niż ścisłe ograniczenie do odgrywanych postaci.

Dobrym pomysłem jest przytoczenie odrzuconych wątków fabularnych. Myślę, że autor słusznie z nich zrezygnował, ale jest to dodatkowa opcja dla MG chcących ewentualnie zmodyfikować ten scenariusz.

Pomysł autora, żeby wszystkie postaci i NPCe w scenariuszu były płci żeńskiej, odbieram jako swego rodzaju manifest o większą liczbę takich postaci w rpg, ale przyznam, że wolę, gdy w opowieściach, tak jak w realnym życiu, występują różne płcie. Różnorodność to zaleta, z której nie warto rezygnować.

Nie jest to może idealny scenariusz, ale moim zdaniem, jeden z najlepszych nadesłanych na tegoroczną edycję konkursu. Ma spójną fabułę skoncentrowaną na kilku wybranych głównych wątkach, umie wykorzystać mechanikę, nie wtłacza graczy w liniowy z góry założony przebieg wydarzeń. Są istotne decyzje do podjęcia, przygotowane postaci mogą mieć różne zdanie, jak postąpić. Z wyczuciem wprowadzono wątki osobiste (choć jak często się zdarza, niektóre postaci są nieco istotniejsze – tutaj Palor). Wydaje mi się, że dobrze oddaje klimat Star Treka, choć ja akurat nie jestem wielkim fanem tego uniwersum. Zaletą tej pracy jest, że także takie osoby potrafi zainteresować.

Podoba mi się scenariusz, w którym jest dużo scen niezwiązanych z walką.

Borg to trochę taka zaraza. Lekko naciągając, da się tę pracę zaliczyć do wykorzystujących tegoroczny dominujący motyw.

Paweł Jakub Domownik

Kolejna praca biorąca się za bary z podróżami w czasie. I chyba w tej edycji robi to najlepiej. Był kiedyś taki film Final Countdown, w którym amerykański lotniskowiec z końca XX wieku wchodzi w anomalie i przenosi się w czasie na chwilę przed atakiem na pearl Harbor. Tutaj mamy bardzo podobny motyw. Bohaterowie lądują w kolonii, o której wiedzą, że za chwilę zostanie zniszczona przez inwazję. BG zostają postawieni przed całą serią trudnych wyborów: ratować ludzi czy integralność linii czasowej.  Bardzo podoba mi się takie wykorzystanie podróży w czasie. Widac, że jest po coś.

Gracze mają tu mnóstwo rzeczy do roboty. W zasadzie to oni wybiorą główny motyw scenariusza. Czy ruiny Tkon będą tylko wątkiem pobocznym wobec walki o kolonie, czy wręcz odwrotnie? Pregeny mają kilka fajnych angażujących wątków osobistych. Osobiście rozwinąłbym je nawet kosztem niektórych sidequestów (kradzieże lekarstwa), które wydają się nieco sztuczne.

Podoba mi się konstrukcja tego scenariusza. To skrzynka z narzędziami, z której MG wybiera sobie sceny, których potrzebuje. Potrzebujemy na Quentinie więcej tego typu prac. Sugestie scen są tu pogrupowane 3 wątki (nie wiedzieć czemu nazywane aktami). Taka konstrukcja daje swobodę drużynie a MG duże wsparcie. Zwłaszcza z każda scena jest świetnie rozpisana mechanicznie ze sugerowanymi komplikacjami i wszystkim, czego mg może potrzebować.

Niestety organizacja tekstu ma swoje problemy. Rozumiem, że w przypadku SF (zwłaszcza z gotowego uniwersum) do przekazania jest dużo tła. Autor/ka informacje podzieliła na małe i strawne kawałki, ale porozrzucała je trochę chaotycznie. Zwłaszcza wątki osobiste postaci cierpią, gubiąc się w treści. 

Ok, a teraz o słoniu w pokoju. Częściowo też z uwagi na konstrukcje najsłabszą częścią tego scenariusza jest finał, w którym BG mogą trafić na maszynę omnipotencji. Ok przyznaje, że zbyt często narzekam na to, że bohaterowie w scenariuszach „nic nie mogą”, ale to wydaje mi się blisko przeciągnięcia w druga stronę. Rozumiem chęć stworzenia scen w typie „Odysei kosmicznej”, ale to nie jest w żaden sposób zapowiadane, spada na graczy niczym grom z jasnego nieba. Żeby coś takiego porządnie zagrało, trzeba zbudować grunt.

New Providence to bardzo ciekawa pozycja, świetnie rozgrywająca trekowe motywy i dająca sporo do roboty graczkom. Ma błędy, ale powinna walczyć o finał. Chociaż nie wiem, czy nie byłaby lepsza, gdyby zamiast maszyny, która robi wszystko na literę N, rozbudować wątek podróży w czasie. 

Marek Golonka

Zalety

W duchu Star Treka. New Providence dobrze oddaje ducha uniwersum Star Treka i stawia graczy przed pasującymi do tego świata wyzwaniami i dylematami.

Splot wątków. Scenariusz ma kilka głównych wątków, które są od siebie w pewnym stopniu niezależne, a jednak łączą się ze sobą i tworzą spójną całość. Dużo się naraz dzieje na New Providence akurat w tym jednym kluczowym momencie, ale o ile realistycznie patrząc to może lekko naciągane, o tyle scenariusz na pewno na tym skorzysta. 

Zabawa czasem. Podoba mi się to, że możliwości wynikłe z cofnięcia w przeszłość są realne i że scenariusz daje postaciom szansę zmienienia czegoś na lepsze czy choćby porozmawiania ze swoim dawnym ja zamiast opowiadać klasyczną fatalistyczną historię o tym, że wszelkie interwencje w czasoprzestrzeń muszą się skończyć źle. Szczególnie dobrze pasuje mi to do idealistycznego sci-fi, jakim jest Star Trek.

Wątpliwości

Zrób-to-sam. Wydaje mi się, że w tym scenariuszu ogólność poszła o jeden krok za daleko. Cieszy mnie to, że gracze mogą sami wymyślić ważne relacje i elementy przeszłości swoich postaci, ale sądzę, że przydałoby się jednak trochę więcej porad, jak ustalić z nimi te elementy i potem nimi grać. Na chwilę obecną MG jest pozostawiony z nimi samemu sobie.

Za mało danych? Czytając New Providence miałem też wrażenie, że wątki są nieco zbyt skrótowe, rzucają postaci w skomplikowane sytuacje bez dostatecznych wyjaśnień dla MG, jak te sytuacje poprowadzić.

Ogólne wrażenia

New Providence ciekawie wykorzystuje założenia Star Treka, by zaserwować grającym przygodę wykorzystującą kluczowe elementy tego uniwersum i stawiającą postaci przed ciekawymi wyzwaniami. Chętnie bym ten scenariusz poprowadził, choć zarazem obawiam się, że musiałbym za dużo wymyślać na własną rękę i co do rozwoju głównych wątków, i co do osobistych wątków postaci. 

Katarzyna Kraińska

+ Streszczenie na początku!

+ Ciekawy pomysł na wykorzystanie zawirowań czasowych – graczki mogą zmienić przeszłość (również swoją!) – trudno o większą sprawczość.

+ Cenne wskazówki o zarządzaniu spotlightem i pomaganiu graczkom.

+ Świetne podpowiedzi, jak uczynić historię bardziej osobistą dla graczek – obsadzenie w roli drona Borg NPCa z przeszłości postaci, czy możliwość uratowania samej siebie to dobre narzędzia do podbicia stawki i zaangażowania graczek.

+ Dbałość o istotne szczegóły – znaleziona biżuteria może posłużyć jako znak przeniesienia w czasie, gdy graczki odnajdą jej niezniszczoną wersję w przeszłości. 

+ Graczki mają dużą swobodę działania. Mogą, ale nie muszą przeciwdziałać katastrofie. Ponadto, MG może podrzucać im opcjonalne wątki poboczne, które również mogą podjąć lub zlekceważyć. Gdy dołożyć do tego Zegar Zagłady może się okazać – jak sugeruje autor/ka – że może nie starczyć czasu na zrealizowanie wszystkich ewentualnych celów.

* Rozpoczęcie integracyjną rozmową to dobry pomysł, ale graczki na początku sesji zwykle potrzebują jakiegoś punktu zaczepienia, by w ogóle mieć o czym rozmawiać. Pomocne dla nich byłoby rozpoczęcie sceną, w której mają coś konkretnego do zrobienia (np. wspomniane ćwiczenia); mogłyby wówczas jednocześnie zaprezentować swoje postacie, jak i szybciej wejść w świat sesji.

– Sprzeczność interesów graczek – co zaznacza sam/a autor/ka – może doprowadzić do rozbicia drużyny na dość wczesnym etapie sesji.

– Niektóre graczki wolałyby odkryć powód inwazji Borg, zamiast go wymyślać, szczególnie że pozostała część przygody jest napisana raczej w sposób, który sugeruje odkrywanie kolejnych informacji. Przydałaby się przynajmniej opcjonalna propozycja gotowego wytłumaczenia inwazji dla MG. Ta sama uwaga odnosi się do wymyślania razem z graczkami, jakie konsekwencje miały ich działania, jeśli BG zdecydowały się zmienić bieg historii. Dla części grających przygoda traci sens, gdy sami wymyślają skutki własnych decyzji.

– Brakuje mi sugestii, jak powinny zareagować postaci niezależne, gdy zorientują się, że BG pochodzą z przyszłości (a mają ku temu okazje, takie jak spotkanie dwóch Palor lub Zana). Czy powinny działać przeciwko nim, jeśli graczki będą próbowały zmienić bieg wydarzeń?

Emocjonująca, nieliniowa przygoda w duchu Star Treka. Wskazówki dla MG pozwalają dostosować scenariusz do potrzeb różnego rodzaju drużyn, a graczki mają naprawdę sporą swobodę działania. Zabrakło mi tylko propozycji odpowiedzi na kilka pytań pojawiających się w końcowym etapie scenariusza – podejmowanie dramatycznych decyzji trochę mija się z celem, gdy graczka musi wymyślić skutki podjętych wyborów.

Witold Krawczyk

Najmocniejsza strona przygody: Bardzo podoba mi się rozmach i dramatyzm w „New Providence” – to przygoda z samego początku rzucająca graczy w wielki wybór (którego wagę wzmacnia nawiązanie do serialu i wizja podbicia całej planety przez Borga), nastawiona na wywołanie potężnych emocji. Z takich scenariuszy powstają świetne sesje. Gotowe postacie są dobrze wykorzystane (ich osobiste wątki są związane z centralnymi dylematami przygody).

Sceny w przygodzie: są dobre – krótkie i z wyborami dla graczy. Podoba mi się okazja do pochodzenia po New Providence w przeszłości.

Prezentacja: porady dla MG są sensowne. Sama przygoda jest spisana momentami rozwlekle, jak na mój gust (scena 2. to długi opis, pozbawiony konfliktu i okazji do działania), ale nie jest źle, długie opisy pomogą początkującym prowadzącym. Brakowało mi za to detali przy opisach mieszkańców New Providence (chciałbym, żeby mieli jakąś osobowość; żeby nie byli tylko elementami niezbędnymi do zaistnienia scenariusza). Wreszcie – można by się pokusić o nazwanie poszczególnych sekcji od odwiedzanych lokacji zamiast numeracji aktów, żeby zwiększyć czytelność (akty i sceny i tak nie są przedstawione chronologicznie – to przygoda związana z miejscem).

Maszyna do spełniania życzeń: w scenariuszu graczom może wpaść w ręce artefakt, którego istnienie kwestionuje sens całego Star Treka (skoro dzięki technologii Tkon/Romulan można się teleportować do dowolnego czasu i miejsca, to po co latać statkami?), a graczom daje praktyczną wszechmoc. Jak na coś tak potężnego i niezwykłego, brakuje mi tutaj foreshadowingu – skoro w ręce graczy wpadnie jedna z najpotężniejszych technologii galaktyki, niech wiedzą wcześniej, że coś się szykuje.

Przedyskutujcie razem jakie miało to konsekwencje dla dalszego biegu wydarzeń” – wolałbym, żeby przygoda pomagała określić zakończenie samemu MG; uważam, że wymyślanie sobie własnego zakończenia jest w RPG mniej ekscytujące dla gracza, niż poznanie i odczucie konsekwencji własnych wyborów.

Ogólnie: jest wiele przygód grywalnych i łatwych w użyciu, ale mało która skupia się na dramatyzmie i wielkich emocjach tak, jak „New Providence”. Brakuje mi tu trochę barwności, żyjącego świata, no i mam wspomniane wyżej zastrzeżenia co do finału i zakończenia, więc nie głosuję za wejściem „NP” do ścisłego finału – ale nawet w tegorocznej bardzo obfitej edycji Quentina to ponadprzeciętnie dobra przygoda, z której poprowadzenia gracze powinni mieć sporo frajdy.

Michał Kuras

+ scenariusz wręcz pływa w klimacie Treka, przy lekturze mam przed oczami sceny z serialu, odcinka który nie został (jeszcze) nakręcony

+ postacie świetnie umocowane w przygodzie, a zarazem łatwo te umocowanie przenieść na inne postacie, z regularnej kampanii

+ odwołania do mechaniki, propozycje porażek i sukcesów z konsekwencją

+ gracze mają swobodę działania, scenariusz poza główną linią fabularną składa się z propozycji małych scen / spotkań, które można umiejscowić w różnych miejscach i czasie

+ streszczenia aktów, wskazówki dla MG dotyczące prowadzenia, krótki informator z najważniejszymi informacjami dla nie-fanów Star Treka

– nie jestem pewien, czy jest zachowany balans fabularny między postaciami – jedynie pani kapitan będzie zależało na trzymaniu się dyrektyw i będzie musiała walczyć o to z resztą drużyny

Marysia Borys-Piątkowska

W tym scenariuszu dzieje się naprawdę sporo. Jest dużo do czytania i dużo do zagrania. Dodatkowym plusem jest porządne streszczenie na pierwszych stronach tekstu, które umożliwia nawigację po scenach i przygotowanie się do poprowadzenia przygody.

Zazwyczaj ostrożnie podchodzę do tematu podróży w czasie – to bardzo niewdzięczny wątek, w którym łatwo można się samemu pogubić, wpaść w pułapkę nielogiczności i frustrować. W tym scenariuszu także nasuwa się wiele pytań i dziur do wypełnienia, ale mimo wszystko Autor/ka poradził/a sobie z tym tematem całkiem nieźle. Tutaj głównie mam na myśli rolę BG i założenie, że ich sprawczość może pozytywnie wpłynąć na linię czasową, a przy tym mogą zmienić własne losy – jest tutaj trochę skali lokalnej – super.

Moje wątpliwości budzi natomiast balans między postaciami Graczy i ich personalne wątki. Sam/a Autor/ka podkreśla, że sprzeczność interesów może spowodować rozłam w drużynie – może warto złagodzić powyższe nadrzędnym wspólnym ‘wrogiem’ lub spriorytezować je jakoś?

Niemniej, to dobrze przygotowana przygoda, z przejrzystym układem tekstu, wartką akcją i wyraźną sprawczością graczy. SF to nie mój klimat, ale tutaj bawiłabym się świetnie.

Janek Sielicki

Zalety: Podróże w czasie to zawsze atrakcyjny temat i bardzo pasuje do Star Treka. Przygoda jest dobrze i jasno napisana, czyta się jak podręcznik kadeta floty. Zaprojektowano ją jako one-shot i właściwie tak należy ją prowadzić; oferuje niezbędnik dla osób nieobeznanych z ST i postacie, które właściwie (albo ich wątki) należy wykorzystać w przygodzie, bo bez nich bardzo dużo traci.

Temat podróży w czasie jest trudny do zrealizowania w RPG, ale tu przedstawiony jest na tyle jasno i odnośnikami w scenach, że MG czuje się dość komfortowo – nawet nie znając wydarzeń z serialu może odwołać się do przydatnego kalendarium wydarzeń.

Przygoda wykorzystuje też mechanikę gry, rozpisując główne testy, do jakich może dojść, a także przypomina o realiach świata gry – w kilku miejscach, tam, gdzie to ważne.

Dzięki kombinacji wątków osobistych, różnych celów Romulan, kolonistów, BG i wejściu Borg faktycznie widzę tu potencjał na różne emocjonujące finały – przygodę można prowadzić różnym drużynom i każda sesja będzie inna.

Wady: Opisy są aż nazbyt suche. Przydałoby się nadać trochę charakteru miastu, choć pokrótce opisać ruiny Tkon (z zewnątrz), najbardziej brakuje dodanie ‘tego czegoś’ NPCom, zwłaszcza Dhiro, Nii, czy komuś z miasta. Coś, co sprawiłoby, że szybko i łatwo dałoby się je odegrać.

To jednostrzał i jest to też wada: żeby naprawdę zadziałał, trzeba zastosować wątki osobiste, a postacie ‘z kampanii’ mają już swoje. Ciężko tę przygodę wpleść w kampanię – bo albo będzie trochę nudna („nie interweniujemy, czekamy, gadamy z Dhiro, przenosimy się w nasze czasy, bo Dyrektywa najważniejsza); a z wątkami konsekwencje są tak poważne, że ciężko już coś zrobić we flocie.

Trochę za mało jest też wskazówek dla BG dotyczących potęgi artefaktu Tkon, choć takie zagrania na wielką skalę, zwłaszcza w obliczu inwazji Borg, dobrze działają w jednostrzałach – ale właśnie, w jednostrzałach.

Werdykt: Mimo powyższych wad, to nadal jest bardzo dobra przygoda i kandydat to finału. Dobre przygody to takie, które można prowadzić po przeczytaniu wstępu. Cała reszta to szczegóły i ułatwienia dla MG. I ta przygoda taka jest.

Michał Sołtysiak

Wyobraźcie sobie odcinek Star Treka: Kapitam mówi „Nie wolno nam zmienić linii czasu, usiądziemy i zginiemy!”. Od razu najchętniej bym to skwitował heretyckiem w Star Treku – „This is the Way”. Ten scenariusz do najdumniejszego SF na świecie, gdzie „rusza się naprzód poza horyzont” cieszy do tego momentu. Mamy podorz w czasie, jak w serialu, mamy szlachetną załogę i potem mamy usiąść i zginąć, a jedna z postaci ma tego pilnować. Dodajmy, ma to być postać gracza – kapitan. De facto bowiem, jak się gra serialowo, to tak ma być.

Brakowało mi tu przemyślenia, jak można ominąć to wszystko i nie zmuszać nikogo do terroryzowania reszty drużyny autorytetem bezdyskusyjnych praw Gwiezdnej Floty. Ja bym jednak nie dał kapitana, ale tylko pierwszego oficera, który może się wahać, gdy kapitan BN zginie, etc.

To kolejny scenariusz do nowego Star Treka RPG, gdzie tak naprawdę nie zrozumiano prostej zasady z serialu: Załoga łamie zasady w imię wyższego dobra i zostaje im wybaczone. Dodatkowo ma dużo wyborów, a nie tylko odgrywa swoje role. To nie jest Galaxy Quest, gdzie nawigator powtarza, co mu komputer mówi, a kapitan jest komisarzem politycznym, samobójczo broniącym zasad federacji.

Autor powinien spojrzeć więc na swój tekst bardziej jako na RPG do grania, niż zabawę w serial do odgrywania, bo wiadomo, że większa satysfakcja jest, gdy to bohaterowie decydują i nikt ich nie zmusza za bardzo do godnościowego samobójstwa w imię zasad.

[collapse]

Pierwsza Dyrektywa

Finalista

Pierwsza Dyrektywa – Karol Olchowy

Karty postaci i statku

Edycja: 2019

System: Star Trek Adventures

Setting: Star Trek

Gotowa mechanika: tak

Modyfikacje zasad: brak

Liczba graczy: 3-5

Gotowe postacie: tak (opcjonalne)

Liczba sesji: jedna

 

Opis:

Był to rutynowy patrol do czasu, aż sensory wykryły sygnaturę WARP. Stało się to w pobliżu planety, której mieszkańcy jeszcze przez stulecia mieli nie osiągnąć tego poziomu technologicznego. Kaatnin wydaje rozkaz zmiany kursu, aby zbadać to zdarzenie i udowodnić, że załoga została przygotowana na każdą ewentualność. Ale czy poradzą sobie sami, bez dodatkowego wsparcia swojego mentora, z sytuacją godną Kobayashi Maru – testu z akademii Gwiezdnej Floty, w którym każda decyzja prowadzi do przegranej?

 

Spoiler

Paweł Bogdaszewski

Z lektury tego scenariusza w głowie pozostały mi dwa silne wrażenia. Zacznę od pozytywnego.

To naprawdę kawał porządnego Startreka. Cała sesja to solidny odcinek serialu który na pewno pozostał by w pamięci fanów. Historia jest niebanalna i dystopijna, sytuacja dość napięta a wydarzenia i estetyka wręcz ociekają monumentalnością ale i odpowiednim poziomem skali w której postaci mają znaczenie. Jeśli miałbym grać w Startrek, chciałbym przeżywać właśnie taką historię. Klasyczny SF, nie tylko podobny do kultowego serialu ale i do dystopijnych powieści z tego gatunku (tego samego dnia co scenariusz czytałem Przenicowany Świat, ciężko nie poczuć powiązania z tego typu literaturą).

Drugie wrażenie jest mniej pozytywne. Pozornie autor sugeruje że wszystko to tylko wskazówki, a MG z graczami powinni sami ułożyć tę historię. Jest to więc scenariusz podobny do “Odkupienia” z tej edycji. Proszę: podstawowa linia fabularna, BNi, lokacje, wydarzenia. Wszystko jest na miejscu – bawcie się. A ja dostarczam wam główny wątek i prawdopodobny przebieg wydarzeń. I jeśli byłaby to prawda, mielibyśmy coś niemal idealnego.

Tyle że niestety nie udało się to w pełni. Scenariusz musi iść właśnie zaproponowaną linią fabularną bo inaczej traci większość sensu lub pozostawia MG praktycznie bez opcji. Bni staną się niepotrzebni a z doskonałego odcinku serialu nici. Wolność MG jest czysto pozorna a autor nie daję nam nie tylko wskazówek, ale i również sensownych alternatyw dla wydarzeń. Aby ten scenariusz prowadzić inaczej niż liniowo, MG musi właściwie napisać (improwizować) alternatywne wydarzenia od nowa. Mam też drobne wątpliwości co do klasycznego (podobnego do tego z “Naszych nauczycieli”) dylematu “prawość czy prawo”. Niby jest, jest nawet osią całego scenariusza i niesie w sobie znaczny ładunek dramaturgii. Jest to jednak odrobinę iluzoryczne, bo ciężko wyobrazić sobie “odcinek serialu” w którym gracze wybierają ”prawo” i pozostają wierni duchowi świata. Wybór został dokonany już za nich (złamią dyrektywę i będą mieli kłopoty z przełożonymi – co nomen omen jest bardzo startrekowe), albo też zagrają przeciw konwencji świata – co samo z siebie nie jest wadą, jednak zabiera trochę sprawczości graczom.

Poprowadzony liniowo może być niezapomnianą przygodą z ogromnym ładunkiem emocjonalnym i jeśli poruszać się w jego dość sztywnych ramach, graczę moga mieć spooro frajdy z kombinowania i własnych wyborów. Zagrany inaczej wymagać będzie dużo od MG. Mimo tego że poświęciłem słabym stronom tego scenariusza sporo tekstu, nadal jestem zdania że to jeden z lepszych scenariuszy tej edycji, z potencjałem na wspaniałą sesję. W wielu latach konkursu spokojnie miałby zagwarantowane pierwsze miejsce, niestety-na szczęście w tym roku świetnych tekstów przyszło kilka.

 

Piotr Cichy

W porównaniu z „Odkupieniem”, drugą przygodą sf nadesłaną w tym roku na konkurs, wyraźnie widać niedociągnięcia tej pracy. Mimo ładnego składu jej układ nie jest zbyt przejrzysty. Szkoda, że autor nie zdecydował się na zamieszczenie na początku scenariusza jego streszczenia. Pojawiają się imiona NPCów bez wytłumaczenia kim są. Brakuje przydatnych informacji np. podkreślone jest, że ubiory polityków stanowią swoje przeciwieństwo, ale nie ma powiedziane konkretnie, jak są ubrani. Doceniam za to wprowadzenie w istotne dla scenariusza elementy uniwersum Star Treka.

Całość scenariusza jest niestety dość mocno liniowa i w sumie gracze niewiele mają tu do działania. Mogą pobawić się w dyplomatów, ale chyba niedużo mogą ugrać. Ostatecznie trafią tam, gdzie mają trafić i jeśli przeżyją, rozstrzygną dylemat, o którym mowa w tytule. To właściwie jedyny ważniejszy moment scenariusza.

Może nie jestem zbyt wielkim fanem Star Treka, ale ta przygoda nie zachęciła mnie do głębszego wejścia w ten świat.

 

Marek Golonka

To jest bardzo dobry Star Trek! Z naciskiem na dyplomację i eksplorację, z idealizmem Federacji, z autentycznie ciekawą obcą kulturą do poznania. Lubię ten scenariusz, chcę w niego zagrać albo go poprowadzić, przypomniał mi, co wyróżnia Star Treka na tle innych seriali sci-fi. Podejrzewam, że fani serii będą się przy nim świetnie bawić, a nie-fani mogą się przekonać, czy styl tej historii im pasuje równie dobrze, jak gdyby oglądali odcinki The Original Series. Do tego scenariusz dobrze gra mechaniką systemu Star Trek Adventures i umiejętnie wykorzystuje wbudowane w nią narzędzia tworzenia opowieści.

Zastanawiam się jednak, czy jest to bardzo dobry scenariusz – choć dobry jest na pewno! Nie jestem pewien, czy mogę dać mu najwyższe noty, bo jest ustawiony tak, że właściwie potrzebuje konkretnego przebiegu wydarzeń do postawienia graczy w finale przed dylematem moralnym. Dopuszcza ominięcie aktu II, w którym następuje ekspozycja związanych z dylematem przesłanek, ale właściwie nie radzi, co wtedy zrobić; dopuszcza zakończenie, w którym BG się sytuacją po prostu nie zainteresują, ale (zgodnie z konwencją Star Treka) traktuje to jako zakończenie rozczarowujące i negatywne.

Próbując zrozumieć, co mi w Pierwszej Dyrektywie nie gra, stworzyłem wreszcie taką diagnozę: ten scenariusz raczej toleruje sprawczość graczy, niż ją wykorzystuje. Autor nie ogranicza wyborów, ale widać wyraźnie, że liczy na konkretny przebieg historii, który pozwoli odpowiednio wyeksponować racje ważące się w finałowym dylemacie, a następnie skonfrontować graczy z tym wyborem. To, że ta jedna decyzja jest ważniejsza od działań postaci dobrze zresztą widać po tym, że gracze równie dobrze mogą ją podjąć w imieniu obserwującego sytuację BNa, a nie swoich postaci.

Przenosząc analizę na poziom fabuły problem polega chyba na tym, że sygnał ściągający graczy jest wypuszczany dokładnie z tego miejsca, którego oni przez całą grę nie powinni odkryć. Gdyby np. rakietę wypuszczał sabotażysta ze wspólnej sali obrad, śledztwo naturalnie szłoby w tamtą stronę i nie byłoby poczucia, że II akt zagarnia postaci na siłę.

Rozpisuję się o problemie tego scenariusza długo i rozwlekle, bo moim zdaniem to niestety bardzo zasadnicza, strukturalna słabość, przez którą wykonanie tego niebanalnego, bardzo startrekowego pomysłu jest gorsze, niż sam pomysł. Nie zmienia to jednak tego, że pomysł jest naprawdę ciekawy i wartościowy, a cała wykreowana przez autora sytuacja niebanalna i wciągająca. Mimo dość poważnej wady Pierwsza Dyrektywa to wciąż dobry scenariusz, a gdyby tylko dać graczom większą swobodę albo stworzyć sytuację, w której sensowne jest to, że jej nie mają, byłaby wręcz wybitna.

 

Katarzyna Kraińska

Być może to dziwny komentarz na początek, ale bardzo podobają mi się aquilońscy politycy. Czuć od nich orwellowski cynizm i przykrą autentyczność, przez co planeta, na którą przybywają BG wydała mi się bardzo prawdziwa. Fajny jest też dylemat moralno-prawny, będący osią przygody. Ja wiem, że ten motyw został wzięty ze startrekowego materiału źródłowego, ale mimo wszystko mój wewnętrzny etnolog kiwa z uznaniem głową. Czy powinniśmy ingerować w obcą kulturę, której przecież nie rozumiemy? Czy mamy do tego prawo? A może powinniśmy stanąć po stronie tamtejszego ludu… tylko skąd możemy wiedzieć, że na tej planecie „dobro ludzi” oznacza to samo, co na naszej własnej?

Doskonała uwaga, by nie bronić tajemnic przed graczami – dzięki temu będą mogli podjąć świadomą decyzję, a o to właśnie w tym scenariuszu chodzi. Na plus także wskazówki reżyserskie, dzięki którym mogę sobie wyobrazić nastrój sesji, atmosferę rozmów, dobrze zrozumieć cele bohaterów niezależnych itp.

Moją uwagę zwrócił też interesujący pomysł, by gracze podjęli decyzję za admirała. Jest to element trochę anty-imersyjny ale bez wątpienia wzmagający wpływ graczy na przebieg fabuły.

Niestety, mam wrażenie, że scenariusz jest trochę zbyt krótki i zbyt liniowy. Przez większość sesji gracze na dobrą sprawę zapoznają się z informacjami, które otrzymują od polityków i nic ponadto. Ich sprawczość uruchamia się tylko przy podejmowaniu kluczowej, mocno intelektualnej decyzji. A co, jeśli będą chcieli podjąć próbę odwiedzenia innych miejsc, niż te podane w tekście? Chęć zapoznania się z sytuacją planety na własnej skórze byłaby dość logicznym krokiem z perspektywy przeciętnego gracza. Przedwczesne ucinanie sesji może być dla niego mocno rozczarowujące, szczególnie że jest związane z wyraźnym ograniczeniem możliwości działania.

 

Witold Krawczyk

Czepialstwo niewpływające na ocenę: w przygodzie jest użyte słowo Thread zamiast, jak się domyślam, Threat; planeta Aquilae B7 wydaje się przeraźliwie gorąca i nie wiem, czy to zamierzone (w okolicach równika chyba trzeba nosić kombinezony); szkoda, że w pliku nie działa CTRL+F; do tego marzy mi się, żeby pierwsza scena nie była filmowym opisem, tylko wpisem do dziennika pokładowego („Admiral’s log, stardate…”).

Ale do rzeczy: Pierwsza Dyrektywa jest bardzo dobrym scenariuszem – i jednostrzałem, i wstępem do kampanii; wkrótce po przeczytaniu zacząłem jeszcze raz oglądać Star Treka. Ten scenariusz jest skuteczną reklamą – i serialu, i RPG. Nie wiem, jak wyglądają oficjalne scenariusze do Treka, ale Pierwsza Dyrektywa wydaje się świetnym kandydatem na komercyjnie wydaną przygodę.

Podobnie jak Nasi nauczyciele, Pierwsza Dyrektywa w moim prywatnym rankingu z Czystą kartą i Odkupieniem przegrywa nie przez własne wady, tylko dlatego, że te dwie ostatnie przygody zrobiły na mnie jeszcze większe wrażenie. Być może do Dyrektywy można by dodać trochę różnorodnych scen pobocznych, może – wzmocnić wątki osobiste, ale i bez tego przygoda wypada bardzo fajnie.

Doskonale wychodzi oddanie Trekowego klimatu – od kosmitów wyglądających jak goście w gumowych kostiumach, przez uwodzicielską ambasadorkę, po prosty i szybko zaserwowany dylemat etyczny. Skłócone mocarstwa kojarzyły się kapitule z polskim SF – innym z Zajdlem, mi akurat z Pierwszą wyprawą Trurla i Klapaucjusza; dość, że motyw jest barwny i harmonijnie wpisuje się w Treka.

Widzę dwa słabe punkty Pierwszej dyrektywy, ale żaden nie jest bardzo poważny. Jedna rzecz – znaczna część przygody to negocjacje polityczne o akcesie Aquilae B7 do Federacji. Jeśli graczy nie kręcą dyskusje o prawie Federacji albo jeśli będą mieli raczej mało inicjatywy, mogą się nudzić, a przygoda zamieni się w proste odpowiedzi „tak” – „nie” na pytania MG. Druga rzecz – zakończenia scenariusza nie przewidują, że bohaterowie znajdą trzecie wyjście z dramatycznego dylematu w finale, zarówno pomagając buntownikom, jak i trzymając się Pierwszej Dyrektywy. Na Coperniconie autor, zdecydowanie większy Trekkie ode mnie, powiedział, że wymyślone przeze mnie wyjścia z dylematu nie działają; ale biorąc pod uwagę pomysłowość graczy albo mniej obeznanych z kanonem Star Treka mistrzów gry – istnieje możliwość, że gracze wygrają tę przygodę (i dobrze!). Jeśli graczom uda się znaleźć trzecie wyjście, a MG i tak będzie forsował tragiczne zakończenie, wyjdzie kwas.

Dobrze dobrana drużyna nie będzie miała problemu i z jednym, i z drugim słabym punktem; na moich sesjach celowanie w tragiczne zakończenie świetnie się sprawdza (bo gracze i tak ciągną mocno w stronę happy endu; gdy celuję w tragedię, mają większe wyzwanie).

Kusi mnie, żeby sprawdzić, czy moi gracze znaleźliby trzecie wyjście z dylematu. Na dysku i w papierach rośnie stos autorskich zasad do Treka, na Netfliksie pierwszy sezon Original Series za mną. Czytajcie Pierwszą dyrektywę, prowadźcie, zaraźcie się Trekiem.

(USS Pequod to perfekcyjnie dobrana nazwa statku.)

 

Jakub Osiejewski

Wyznam, że sporo sobie obiecywałem po tym scenariuszu, gdyż na pierwszy rzut oka to genialny pomysł – “Humanitarna załoga Federacji wlatuje do socjologicznej powieści Zajdla” (Lema, Strugackich). Świetny nieziemski podział planety, gigantyczne oszustwo na planetarną skalę, genialne pomysły (A co gdyby Kapitol i Kreml mieściły się w jednym budynku po obu stronach muru berlińskiego?)… często też trafiające na poziomie osobistym. Tylko trochę szkoda, że słabo się to rozkręca. Nie powiem, że to BN napędzają przygodę, ale niestety wydaje mi się, że gracze mniej zaangażowani mogą zmienić “Pierwszą Dyrektywę” w teatr mówiącego do siebie MG. No i niestety w finale przeciwnicy stają się podkręcającymi wąsa standardowymi Bad Guyami.

Nie podoba mi się też sztywne prowadzenie graczy za rączkę. Hej, jest rok 2019, nie ma sensu pisać “jeśli gracze nie chcą grać w tę przygodę, to nie zagrają w przygodę”. Kilka razy zachowania graczy są wręcz na nich wymuszone. Z drugiej strony jednak mogę sobie wyobrazić, że gracze będą długo dyskutować na temat często nawet drobnych decyzji („kapitanie, jeśli wyślemy wahadłowiec ryzykujemy skandal dyplomatyczny”), co zawsze jest fajnym pomysłem i widać to w serialach SF.

Z jednej strony natychmiastowa komunikacja przy pomocy tricorderów jest jednym z symboli Star Treka, wyłączając tricordery autor zachowuje się trochę jak reżyser kiepskiego horroru wyłączając postaciom komórki. Na szczęście problemy z łącznością mają też znaczenie fabularne, nie są prostym utrudnieniem.

W ogóle cały scenariusz kręci się wokół zasadności Pierwszej Dyrektywy, ale ujętej w bardzo, rzekłbym “rodzimej” perspektywie co mi się podoba. Bardzo ciekawa przygoda, choć kilka scen można poprowadzić inaczej.

 

Marysia Piątkowska

Znów scenariusz, w którym czytamy więcej wprowadzenia i lore’u niż samego scenariusza. Mnogość informacji może przytłaczać, ale struktura, czytelność i wyodrębnienie najważniejszych wątków czy wskazówek zdecydowanie ułatwia lekturę. Mimo, że nie jestem wielką fanką Star Treka, czytając ten scenariusz, czułam klimat tego settingu i chętnie zagrałabym taką sesję. Frakcje, które przedstawia autor są wiarygodne (politycy super), a ich decyzje i przedsięwzięcia są uzasadnione i nie biorą się z niczego. Autor bardzo umiejętnie porusza się po uniwersum Star Trekowym, co widać od pierwszych linijek tekstu – wiedza ‘specjalistyczna’ jest dawkowana, dzięki czemu odbiorca łatwo odnajdzie się w tym klimacie i nie będzie czuł się przytłoczony ilością technicznych detali.
Podoba mi się umieszczenie dodatkowych wątków dla MG, które wzbogacają rozgrywkę, a jednocześnie nie są one losowe czy „doklejone na siłę”.
Fabuła jest bardzo prosta, ale mnogość możliwości poruszania się i wyborów BG sprawia, że nie powinna okazać się nudna czy za prosta. Finał (kilka wariantów zakończeń na plus!) zależy od działań i decyzji BG podczas całej rozgrywki, co podkreśla sprawczą rolę graczy. Choć w niektórych momentach pobytu na planecie mam wrążenie, że gracze to bardziej obserwatorzy toczącego się konfliktu między politykami.
Bardzo ładne opracowanie graficzne zapewnia czytelność tekstu i zachęca do przebrnięcia przez całość – nawet przez szczegółowe fragmenty backgroundu czy trudne terminy mechaniczne.
Tak jak lubię rozgrywki socjalno-polityczne i nie przeszkadza mi ich długie ‘odgrywanie’ to zabrakło mi trochę samej ‘akcji’, wyraźnego punktu, który gwałtownie zwróciłby bieg wydarzeń na inny tor. Być może ta ‘akcja’ została nie dość wyeksponowana lub zniknęła w pertraktacjach i negocjacjach.
Niemniej – scenariusz godny finału, jeśli nie samej wygranej.

 

Rafał Sadowski

★★★

Bardzo profesjonalnie sformatowany Star Trek. Klasyczna, Star Trekowa przygoda. Satysfakcjonująca, solidna, dobrze opisana, dobrze zilustrowana, pod każdym względem – poprawna. Rzecz ma dla mnie tylko dwie wady, i to bardzo subiektywne. Raz – nudzi mnie polityka, jako motyw przewodni przygód. Nie po to gram w gry fantastyczne, żeby zastanawiać się który polityk kłamie mniej niż pozostali. Mam wtedy zero zabawy z gry. Dwa – dla mnie cały urok Star Treka to granie w systemie serialowym; każda przygoda to jedna sesja, każda sesja to jeden „odcinek”, po którym, jak to w Star Treku, wszystkie pionki powracają na pozycje wyjściowe. Status Quo musi zostać zachowane. A to scenariusz – jednostrzał. Mi trochę szkoda. Niemniej scenariusz zasługuje na wysoką ocenę.

 

Janek Sielicki

Forma: Bardzo ładny skład, karty statku i postaci. Robiące klimat cytaty. Literówki w nazwach angielskich. Mieszanka nazw pl/eng np. str.15. Bez sensu jest tłumaczenie nazw umiejętności – gra jest tylko po angielsku i taki zabieg spowoduje zamieszanie przy stole. „Filmowy” wstęp i zakończenia.

Struktura: Brak wstępu, przygoda pisana „pod graczy.” Nie wiadomo jaki ma mieć (możliwy) przebieg, jakie są strony konfliktu. Na plus: skrót terminów mechaniki 2d20, wyjaśnione, czym jest 1. Dyrektywa. Wyszczególnione testy, wskazówki – bardzo użyteczne. Sceny opisane nieco gęsto, choć wyszczególnione ważne informacje trochę łagodzą efekt ściany tekstu. Trochę brakuje przykładowych opisów, autor(ka) ucieka się do „należy opisać to i to”.

Fabuła: Bardzo dobry pomysł, który da się streścić w jednym zdaniu, a jest z tego materiału na porządną sesję. Mamy drużynę, która chce się wykazać i planetę, na której cierpią niewinni. Regulaminy i emocje. Jest pewne ryzyko, że drużyna stwierdzi „ok, to spadamy, bo pierwsza dyrektywa,” ale raczej podejrzewam, że większość graczy się zaangażuje. Samo badanie planety, czy raczej cywilizacji opisane jest jasno, podobają mi się „wydarzenia”. Nie jestem megafanem Star Treka, ale tu widzę świetny konwentowy scenariusz, który pokazuje, czym Star Trek jest. Scenariusz opisany jest też dość liniowo. Autor wspomina, że gracze mogą na początku trafić do RO, ale przygoda raczej to odradza. A przecież w niczym by to nie przeszkadzało, dylemat byłby ten sam, a BG mieli większe pole do manewru.

Podsumowanie: Nie pozbawiony błędów scenariusz, który świetnie pokazuje, jak się gra w Star Treka. Taki porządny odcinek serialu, w którym to gracze biorą udział – a nie o to chodzi w grach RPG? Zdecydowany finał.

 

Michał Smoleń

Udana próba. Wydaje mi się, że autor celnie zinterpretował klimat i mechanizmy fabularne ST, przekładając to na grywalny scenariusz z wieloma możliwymi zakończeniami, między którymi wybór jest rzeczywiście nieoczywisty – przygoda zachęca, by poprowadzić ją drugi raz, innej ekipie. Podoba mi się wyrazisty setting z ciekawym twistem. Przygoda jest też estetyczna i wizualnie czytelna, grywalna, posiada mechanikę i postacie. Są jednak i minusy – cały wstęp powinien zostać opracowany jeszcze raz, w bardziej logicznej strukturze (mam wrażenie pewnego chaosu), na pewno potrzeba streszczenia. Pewnym niedostatkiem jest też to, że w przygodzie trochę za mało się dzieje – dodatkowa scena w środku, mocniej zarysowująca np. zwykłych mieszkańców, albo pokazująca coś więcej o planecie, byłaby pożądana, w obecnym kształcie drużyna może mieć wrażenie, że zbyt gładko “skacze” od obowiązkowej sceny do kolejnej. Samodzielne dodanie takiej sceny nie jest zbyt łatwe, ze względu na wrażliwą kwestię samej obecności postaci na planecie, dlatego scenariusz mógłby mieć jakieś propozycje w tym zakresie. Ogólnie – grywalna, klimatyczna praca i zasłużony finał.

 

Michał Sołtysiak

Przygoda ta jest bardzo rozbudowana jako tekst, są dodatki, karty postaci, karta statku i na pierwszy rzut oka można się zastanowić, jak bardzo skomplikowaną fabułę tu znajdziemy.

To ma być scenariusz do systemu, gdzie wprost jest sugerowane, a nawet sami autorzy mają nadzieję, że każda drużyna stworzy swój własny serial ze świata Star Trek. Tym samym każda sesja może stanowić jeden odcinek, gdzie eksploruje się Nieznane i „Śmiało kroczą tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”.

Rzeczywiście jest to bardzo dopracowany scenariusz, który łatwo zachęci do grania w Star Treka. Mamy dobrze przygotowane postacie, informacje i scenografię. Aż chce się sprawdzić, jak się gra w najnowszą odsłonę Star Trek-a RPG. Może by się jeszcze przydało streszczenie “tego odcinka” na początku, bo to jednak RPG, a MG nie jest tylko widzem, któremu nie wolno spojlerować co się stanie.

Chętnie bym go poprowadził, tylko musiałbym dopracować jeden bardzo ważny aspekt:

Po lekturze bowiem czuć pewien zawód, bo tak naprawdę postacie graczy nie mają zbytniego wpływu na rozwój fabuły, a ich zadaniem jest najwyraźniej odpowiedzieć sobie samym „co dla ich postaci znaczy Pierwsza Dyrektywa”. Poza tym będą bardziej obserwatorami podczas pobytu na planecie, gdzie zwaśnieni politycy dążą do konfliktu. To sprawia, że nie udało się zrealizować najważniejszego zadania, jakie wykonywali zawsze bohaterowie Star Treka, czyli uratowania kolejnego świata, gdyż słabo zostały zaakcentowane możliwe szanse na to. Bardziej to scenariusz, można by powiedzieć, introwertyczny, z nutką tragedii, gdzie tak naprawdę nie ma dobrego rozwiązania, a gracze muszą podumać nad zasadami Gwiezdnej Floty.

Na pewno jest to scenariusz finałowy, gdyż to dobra przygoda, ale nie doskonała i mocno „postmodernistyczna” względem poetyki Star Treka, która zawsze niosła możliwość happy endu. Tutaj raczej go nie będzie, ale za to ile będzie rozmyślań nad moralnością! Można też przeprowadzić dyskusję akademicką nad pryncypiami Federacji!

[collapse]