New Providence

Finalista

New Providence – Paweł Dąbrowski

Edycja: 2020

System: Star Trek Adventures

Setting: era Next Generation

Liczba graczy: 3-4

Gotowe postacie: tak

Liczba sesji: 1

Dodatki: karty postaci

Opis:

Załoga USS Antares uczestniczy w ekspedycji archeologicznej przybywającej na Jouret IV, cztery lata po tym jak inwazja Borg spustoszyła planetę. Tuż przed inwazją odkryto na kolonii artefakty starożytnej cywilizacji i prawdopodobnie nic nie przetrwało, ale federacyjni naukowcy są przekonani, że jakiekolwiek ślady uda się uzyskać, mogą być one przełomowe dla rozwoju nauki. Rutynowe wykopaliska przerywa niespodziewany wypadek.

Pokaż komentarze kapituły

Paweł Bogdaszewski

Scenariusz w Treku z podróżami w czasie, gdzie niemal każda postać jest mocno związana z odwiedzaną przeszłością. Scenariusz stąpający a cienkiej linii, pomiędzy emocjonującą sesją pełną ciężkich wyborów a rozsypaniem się w połowie z powodu nieporozumień meta. Jeden z pretendentów do finału.

Zalety

  • Dobrze spisana przygoda
  • O wysokich, ale ciekawych stawkach
  • Pełna emocjonujących elementów
  • Streszczenie

Wątpliwości

  • Rola dowódczyni oddziału jest najtrudniejsza i najmniej satysfakcjonująca. Kiedy wszyscy dążą do czegoś, ona musi trzymać wszystkich za przysłowiową gębę, stając się niemal przymusowo głosem rozsądku drużyny, ale i w pewnym sensie antagonistą. Oraz właściwie niezbędnym bohaterem przygody.
  • Wątek maszyny spełniającej życzenia warto by rozpisać dużo dokładniej.
  • Warto by wzmocnić role bohaterów w fikcji, np. Z punktu widzenia gry nie jest istotne, że picard był przyczyną pokonania floty federacji, w tej roli można by obsadzić, postać graczki lub osoby z nią powiązanej.

Wady:

  • Scenariusz wymaga sporo dobrej woli graczy, opierając się na założeniu, że będą grali nie tylko pod postaci, ale również pod wspólną zabawę. Postaci mimo sprzecznych celów muszą współpracować albo zakończą niesatysfakcjonująco przygodę, ich własne cele muszą zostać odegrane z dużym wyczuciem. 

Prowadziłem tę przygodę. Bawiliśmy się wszyscy świetnie, szczególnie podobał mi się wątek nadchodzącej zagłady, z którą BG nie próbowali nawet walczyć. To grywalny scenariusz i to trudna przygoda. Rola dowódczyni faktycznie była pod dużą presją (została nawet ogłuszona przez innego BG) a ilość pomocy dla Mistrzyni Gry (no dobra, mistrza w tym przypadku) bywała nader skromna. To przygoda, w której wszyscy musieliśmy „grac pod przygodę” oraz improwizować by się nie rozleciała – jednak otrzymując w nagrodę masę funu i emocji.

Piotr Cichy

Porządne streszczenie na początku pracy! Bez nadętych wstawek, jaki ten scenariusz jest genialny i jakim przeżyciem będzie zagranie w niego. Być może to proste rzeczy, ale tak rzadkie, że od razu praca zdobywa u mnie dodatkowe punkty. Przydałby się jeszcze spis scen albo może nawet lepiej ich schemat blokowy, bo przejścia między nimi nie są liniowe i autor przewiduje różny możliwy przebieg fabuły.

Jasny układ, przejrzyście przedstawione najważniejsze informacje, wprowadzenie dla osób nie znających Star Treka, sensowne rady, jak prowadzić ten scenariusz. Przydatne i miłe elementy.

Gotowe postaci z rozpisaną mechaniką i sensownymi zahaczkami do fabuły. Narracja i mechanika. Doceniam.

Podoba mi się rozpisanie scen z myślą o konkretnych postaciach, ale które można rozegrać także bez tych postaci lub niekoniecznie muszą one w nich odegrać decydującą rolę. Jest to rzucenie piłki graczom przy pozostawieniu im wolności, co zrobią z daną sytuacją.

Nie jestem fanem uzależnienia celu inwazji Borga od teorii, jakie snują gracze przy stole. Wolę jeśli świat gry jest jakoś niezależny od pomysłów graczy. Wtedy w rpg możliwa jest eksploracja, śledztwo, logiczne rozumowanie. Dopasowywanie narracji do pojawiających się pomysłów graczy wcześniej czy później prowadzi do tego, że gracze się zorientują, ze MG tak robi i myślę, że zabierze im to trochę zabawy. Ale to jest kwestia podejścia do rpg. Wiem, że są grupy, dla których wspólne tworzenie historii jest większą zabawą niż ścisłe ograniczenie do odgrywanych postaci.

Dobrym pomysłem jest przytoczenie odrzuconych wątków fabularnych. Myślę, że autor słusznie z nich zrezygnował, ale jest to dodatkowa opcja dla MG chcących ewentualnie zmodyfikować ten scenariusz.

Pomysł autora, żeby wszystkie postaci i NPCe w scenariuszu były płci żeńskiej, odbieram jako swego rodzaju manifest o większą liczbę takich postaci w rpg, ale przyznam, że wolę, gdy w opowieściach, tak jak w realnym życiu, występują różne płcie. Różnorodność to zaleta, z której nie warto rezygnować.

Nie jest to może idealny scenariusz, ale moim zdaniem, jeden z najlepszych nadesłanych na tegoroczną edycję konkursu. Ma spójną fabułę skoncentrowaną na kilku wybranych głównych wątkach, umie wykorzystać mechanikę, nie wtłacza graczy w liniowy z góry założony przebieg wydarzeń. Są istotne decyzje do podjęcia, przygotowane postaci mogą mieć różne zdanie, jak postąpić. Z wyczuciem wprowadzono wątki osobiste (choć jak często się zdarza, niektóre postaci są nieco istotniejsze – tutaj Palor). Wydaje mi się, że dobrze oddaje klimat Star Treka, choć ja akurat nie jestem wielkim fanem tego uniwersum. Zaletą tej pracy jest, że także takie osoby potrafi zainteresować.

Podoba mi się scenariusz, w którym jest dużo scen niezwiązanych z walką.

Borg to trochę taka zaraza. Lekko naciągając, da się tę pracę zaliczyć do wykorzystujących tegoroczny dominujący motyw.

Paweł Jakub Domownik

Kolejna praca biorąca się za bary z podróżami w czasie. I chyba w tej edycji robi to najlepiej. Był kiedyś taki film Final Countdown, w którym amerykański lotniskowiec z końca XX wieku wchodzi w anomalie i przenosi się w czasie na chwilę przed atakiem na pearl Harbor. Tutaj mamy bardzo podobny motyw. Bohaterowie lądują w kolonii, o której wiedzą, że za chwilę zostanie zniszczona przez inwazję. BG zostają postawieni przed całą serią trudnych wyborów: ratować ludzi czy integralność linii czasowej.  Bardzo podoba mi się takie wykorzystanie podróży w czasie. Widac, że jest po coś.

Gracze mają tu mnóstwo rzeczy do roboty. W zasadzie to oni wybiorą główny motyw scenariusza. Czy ruiny Tkon będą tylko wątkiem pobocznym wobec walki o kolonie, czy wręcz odwrotnie? Pregeny mają kilka fajnych angażujących wątków osobistych. Osobiście rozwinąłbym je nawet kosztem niektórych sidequestów (kradzieże lekarstwa), które wydają się nieco sztuczne.

Podoba mi się konstrukcja tego scenariusza. To skrzynka z narzędziami, z której MG wybiera sobie sceny, których potrzebuje. Potrzebujemy na Quentinie więcej tego typu prac. Sugestie scen są tu pogrupowane 3 wątki (nie wiedzieć czemu nazywane aktami). Taka konstrukcja daje swobodę drużynie a MG duże wsparcie. Zwłaszcza z każda scena jest świetnie rozpisana mechanicznie ze sugerowanymi komplikacjami i wszystkim, czego mg może potrzebować.

Niestety organizacja tekstu ma swoje problemy. Rozumiem, że w przypadku SF (zwłaszcza z gotowego uniwersum) do przekazania jest dużo tła. Autor/ka informacje podzieliła na małe i strawne kawałki, ale porozrzucała je trochę chaotycznie. Zwłaszcza wątki osobiste postaci cierpią, gubiąc się w treści. 

Ok, a teraz o słoniu w pokoju. Częściowo też z uwagi na konstrukcje najsłabszą częścią tego scenariusza jest finał, w którym BG mogą trafić na maszynę omnipotencji. Ok przyznaje, że zbyt często narzekam na to, że bohaterowie w scenariuszach „nic nie mogą”, ale to wydaje mi się blisko przeciągnięcia w druga stronę. Rozumiem chęć stworzenia scen w typie „Odysei kosmicznej”, ale to nie jest w żaden sposób zapowiadane, spada na graczy niczym grom z jasnego nieba. Żeby coś takiego porządnie zagrało, trzeba zbudować grunt.

New Providence to bardzo ciekawa pozycja, świetnie rozgrywająca trekowe motywy i dająca sporo do roboty graczkom. Ma błędy, ale powinna walczyć o finał. Chociaż nie wiem, czy nie byłaby lepsza, gdyby zamiast maszyny, która robi wszystko na literę N, rozbudować wątek podróży w czasie. 

Marek Golonka

Zalety

W duchu Star Treka. New Providence dobrze oddaje ducha uniwersum Star Treka i stawia graczy przed pasującymi do tego świata wyzwaniami i dylematami.

Splot wątków. Scenariusz ma kilka głównych wątków, które są od siebie w pewnym stopniu niezależne, a jednak łączą się ze sobą i tworzą spójną całość. Dużo się naraz dzieje na New Providence akurat w tym jednym kluczowym momencie, ale o ile realistycznie patrząc to może lekko naciągane, o tyle scenariusz na pewno na tym skorzysta. 

Zabawa czasem. Podoba mi się to, że możliwości wynikłe z cofnięcia w przeszłość są realne i że scenariusz daje postaciom szansę zmienienia czegoś na lepsze czy choćby porozmawiania ze swoim dawnym ja zamiast opowiadać klasyczną fatalistyczną historię o tym, że wszelkie interwencje w czasoprzestrzeń muszą się skończyć źle. Szczególnie dobrze pasuje mi to do idealistycznego sci-fi, jakim jest Star Trek.

Wątpliwości

Zrób-to-sam. Wydaje mi się, że w tym scenariuszu ogólność poszła o jeden krok za daleko. Cieszy mnie to, że gracze mogą sami wymyślić ważne relacje i elementy przeszłości swoich postaci, ale sądzę, że przydałoby się jednak trochę więcej porad, jak ustalić z nimi te elementy i potem nimi grać. Na chwilę obecną MG jest pozostawiony z nimi samemu sobie.

Za mało danych? Czytając New Providence miałem też wrażenie, że wątki są nieco zbyt skrótowe, rzucają postaci w skomplikowane sytuacje bez dostatecznych wyjaśnień dla MG, jak te sytuacje poprowadzić.

Ogólne wrażenia

New Providence ciekawie wykorzystuje założenia Star Treka, by zaserwować grającym przygodę wykorzystującą kluczowe elementy tego uniwersum i stawiającą postaci przed ciekawymi wyzwaniami. Chętnie bym ten scenariusz poprowadził, choć zarazem obawiam się, że musiałbym za dużo wymyślać na własną rękę i co do rozwoju głównych wątków, i co do osobistych wątków postaci. 

Katarzyna Kraińska

+ Streszczenie na początku!

+ Ciekawy pomysł na wykorzystanie zawirowań czasowych – graczki mogą zmienić przeszłość (również swoją!) – trudno o większą sprawczość.

+ Cenne wskazówki o zarządzaniu spotlightem i pomaganiu graczkom.

+ Świetne podpowiedzi, jak uczynić historię bardziej osobistą dla graczek – obsadzenie w roli drona Borg NPCa z przeszłości postaci, czy możliwość uratowania samej siebie to dobre narzędzia do podbicia stawki i zaangażowania graczek.

+ Dbałość o istotne szczegóły – znaleziona biżuteria może posłużyć jako znak przeniesienia w czasie, gdy graczki odnajdą jej niezniszczoną wersję w przeszłości. 

+ Graczki mają dużą swobodę działania. Mogą, ale nie muszą przeciwdziałać katastrofie. Ponadto, MG może podrzucać im opcjonalne wątki poboczne, które również mogą podjąć lub zlekceważyć. Gdy dołożyć do tego Zegar Zagłady może się okazać – jak sugeruje autor/ka – że może nie starczyć czasu na zrealizowanie wszystkich ewentualnych celów.

* Rozpoczęcie integracyjną rozmową to dobry pomysł, ale graczki na początku sesji zwykle potrzebują jakiegoś punktu zaczepienia, by w ogóle mieć o czym rozmawiać. Pomocne dla nich byłoby rozpoczęcie sceną, w której mają coś konkretnego do zrobienia (np. wspomniane ćwiczenia); mogłyby wówczas jednocześnie zaprezentować swoje postacie, jak i szybciej wejść w świat sesji.

– Sprzeczność interesów graczek – co zaznacza sam/a autor/ka – może doprowadzić do rozbicia drużyny na dość wczesnym etapie sesji.

– Niektóre graczki wolałyby odkryć powód inwazji Borg, zamiast go wymyślać, szczególnie że pozostała część przygody jest napisana raczej w sposób, który sugeruje odkrywanie kolejnych informacji. Przydałaby się przynajmniej opcjonalna propozycja gotowego wytłumaczenia inwazji dla MG. Ta sama uwaga odnosi się do wymyślania razem z graczkami, jakie konsekwencje miały ich działania, jeśli BG zdecydowały się zmienić bieg historii. Dla części grających przygoda traci sens, gdy sami wymyślają skutki własnych decyzji.

– Brakuje mi sugestii, jak powinny zareagować postaci niezależne, gdy zorientują się, że BG pochodzą z przyszłości (a mają ku temu okazje, takie jak spotkanie dwóch Palor lub Zana). Czy powinny działać przeciwko nim, jeśli graczki będą próbowały zmienić bieg wydarzeń?

Emocjonująca, nieliniowa przygoda w duchu Star Treka. Wskazówki dla MG pozwalają dostosować scenariusz do potrzeb różnego rodzaju drużyn, a graczki mają naprawdę sporą swobodę działania. Zabrakło mi tylko propozycji odpowiedzi na kilka pytań pojawiających się w końcowym etapie scenariusza – podejmowanie dramatycznych decyzji trochę mija się z celem, gdy graczka musi wymyślić skutki podjętych wyborów.

Witold Krawczyk

Najmocniejsza strona przygody: Bardzo podoba mi się rozmach i dramatyzm w „New Providence” – to przygoda z samego początku rzucająca graczy w wielki wybór (którego wagę wzmacnia nawiązanie do serialu i wizja podbicia całej planety przez Borga), nastawiona na wywołanie potężnych emocji. Z takich scenariuszy powstają świetne sesje. Gotowe postacie są dobrze wykorzystane (ich osobiste wątki są związane z centralnymi dylematami przygody).

Sceny w przygodzie: są dobre – krótkie i z wyborami dla graczy. Podoba mi się okazja do pochodzenia po New Providence w przeszłości.

Prezentacja: porady dla MG są sensowne. Sama przygoda jest spisana momentami rozwlekle, jak na mój gust (scena 2. to długi opis, pozbawiony konfliktu i okazji do działania), ale nie jest źle, długie opisy pomogą początkującym prowadzącym. Brakowało mi za to detali przy opisach mieszkańców New Providence (chciałbym, żeby mieli jakąś osobowość; żeby nie byli tylko elementami niezbędnymi do zaistnienia scenariusza). Wreszcie – można by się pokusić o nazwanie poszczególnych sekcji od odwiedzanych lokacji zamiast numeracji aktów, żeby zwiększyć czytelność (akty i sceny i tak nie są przedstawione chronologicznie – to przygoda związana z miejscem).

Maszyna do spełniania życzeń: w scenariuszu graczom może wpaść w ręce artefakt, którego istnienie kwestionuje sens całego Star Treka (skoro dzięki technologii Tkon/Romulan można się teleportować do dowolnego czasu i miejsca, to po co latać statkami?), a graczom daje praktyczną wszechmoc. Jak na coś tak potężnego i niezwykłego, brakuje mi tutaj foreshadowingu – skoro w ręce graczy wpadnie jedna z najpotężniejszych technologii galaktyki, niech wiedzą wcześniej, że coś się szykuje.

Przedyskutujcie razem jakie miało to konsekwencje dla dalszego biegu wydarzeń” – wolałbym, żeby przygoda pomagała określić zakończenie samemu MG; uważam, że wymyślanie sobie własnego zakończenia jest w RPG mniej ekscytujące dla gracza, niż poznanie i odczucie konsekwencji własnych wyborów.

Ogólnie: jest wiele przygód grywalnych i łatwych w użyciu, ale mało która skupia się na dramatyzmie i wielkich emocjach tak, jak „New Providence”. Brakuje mi tu trochę barwności, żyjącego świata, no i mam wspomniane wyżej zastrzeżenia co do finału i zakończenia, więc nie głosuję za wejściem „NP” do ścisłego finału – ale nawet w tegorocznej bardzo obfitej edycji Quentina to ponadprzeciętnie dobra przygoda, z której poprowadzenia gracze powinni mieć sporo frajdy.

Michał Kuras

+ scenariusz wręcz pływa w klimacie Treka, przy lekturze mam przed oczami sceny z serialu, odcinka który nie został (jeszcze) nakręcony

+ postacie świetnie umocowane w przygodzie, a zarazem łatwo te umocowanie przenieść na inne postacie, z regularnej kampanii

+ odwołania do mechaniki, propozycje porażek i sukcesów z konsekwencją

+ gracze mają swobodę działania, scenariusz poza główną linią fabularną składa się z propozycji małych scen / spotkań, które można umiejscowić w różnych miejscach i czasie

+ streszczenia aktów, wskazówki dla MG dotyczące prowadzenia, krótki informator z najważniejszymi informacjami dla nie-fanów Star Treka

– nie jestem pewien, czy jest zachowany balans fabularny między postaciami – jedynie pani kapitan będzie zależało na trzymaniu się dyrektyw i będzie musiała walczyć o to z resztą drużyny

Marysia Borys-Piątkowska

W tym scenariuszu dzieje się naprawdę sporo. Jest dużo do czytania i dużo do zagrania. Dodatkowym plusem jest porządne streszczenie na pierwszych stronach tekstu, które umożliwia nawigację po scenach i przygotowanie się do poprowadzenia przygody.

Zazwyczaj ostrożnie podchodzę do tematu podróży w czasie – to bardzo niewdzięczny wątek, w którym łatwo można się samemu pogubić, wpaść w pułapkę nielogiczności i frustrować. W tym scenariuszu także nasuwa się wiele pytań i dziur do wypełnienia, ale mimo wszystko Autor/ka poradził/a sobie z tym tematem całkiem nieźle. Tutaj głównie mam na myśli rolę BG i założenie, że ich sprawczość może pozytywnie wpłynąć na linię czasową, a przy tym mogą zmienić własne losy – jest tutaj trochę skali lokalnej – super.

Moje wątpliwości budzi natomiast balans między postaciami Graczy i ich personalne wątki. Sam/a Autor/ka podkreśla, że sprzeczność interesów może spowodować rozłam w drużynie – może warto złagodzić powyższe nadrzędnym wspólnym ‘wrogiem’ lub spriorytezować je jakoś?

Niemniej, to dobrze przygotowana przygoda, z przejrzystym układem tekstu, wartką akcją i wyraźną sprawczością graczy. SF to nie mój klimat, ale tutaj bawiłabym się świetnie.

Janek Sielicki

Zalety: Podróże w czasie to zawsze atrakcyjny temat i bardzo pasuje do Star Treka. Przygoda jest dobrze i jasno napisana, czyta się jak podręcznik kadeta floty. Zaprojektowano ją jako one-shot i właściwie tak należy ją prowadzić; oferuje niezbędnik dla osób nieobeznanych z ST i postacie, które właściwie (albo ich wątki) należy wykorzystać w przygodzie, bo bez nich bardzo dużo traci.

Temat podróży w czasie jest trudny do zrealizowania w RPG, ale tu przedstawiony jest na tyle jasno i odnośnikami w scenach, że MG czuje się dość komfortowo – nawet nie znając wydarzeń z serialu może odwołać się do przydatnego kalendarium wydarzeń.

Przygoda wykorzystuje też mechanikę gry, rozpisując główne testy, do jakich może dojść, a także przypomina o realiach świata gry – w kilku miejscach, tam, gdzie to ważne.

Dzięki kombinacji wątków osobistych, różnych celów Romulan, kolonistów, BG i wejściu Borg faktycznie widzę tu potencjał na różne emocjonujące finały – przygodę można prowadzić różnym drużynom i każda sesja będzie inna.

Wady: Opisy są aż nazbyt suche. Przydałoby się nadać trochę charakteru miastu, choć pokrótce opisać ruiny Tkon (z zewnątrz), najbardziej brakuje dodanie ‘tego czegoś’ NPCom, zwłaszcza Dhiro, Nii, czy komuś z miasta. Coś, co sprawiłoby, że szybko i łatwo dałoby się je odegrać.

To jednostrzał i jest to też wada: żeby naprawdę zadziałał, trzeba zastosować wątki osobiste, a postacie ‘z kampanii’ mają już swoje. Ciężko tę przygodę wpleść w kampanię – bo albo będzie trochę nudna („nie interweniujemy, czekamy, gadamy z Dhiro, przenosimy się w nasze czasy, bo Dyrektywa najważniejsza); a z wątkami konsekwencje są tak poważne, że ciężko już coś zrobić we flocie.

Trochę za mało jest też wskazówek dla BG dotyczących potęgi artefaktu Tkon, choć takie zagrania na wielką skalę, zwłaszcza w obliczu inwazji Borg, dobrze działają w jednostrzałach – ale właśnie, w jednostrzałach.

Werdykt: Mimo powyższych wad, to nadal jest bardzo dobra przygoda i kandydat to finału. Dobre przygody to takie, które można prowadzić po przeczytaniu wstępu. Cała reszta to szczegóły i ułatwienia dla MG. I ta przygoda taka jest.

Michał Sołtysiak

Wyobraźcie sobie odcinek Star Treka: Kapitam mówi „Nie wolno nam zmienić linii czasu, usiądziemy i zginiemy!”. Od razu najchętniej bym to skwitował heretyckiem w Star Treku – „This is the Way”. Ten scenariusz do najdumniejszego SF na świecie, gdzie „rusza się naprzód poza horyzont” cieszy do tego momentu. Mamy podorz w czasie, jak w serialu, mamy szlachetną załogę i potem mamy usiąść i zginąć, a jedna z postaci ma tego pilnować. Dodajmy, ma to być postać gracza – kapitan. De facto bowiem, jak się gra serialowo, to tak ma być.

Brakowało mi tu przemyślenia, jak można ominąć to wszystko i nie zmuszać nikogo do terroryzowania reszty drużyny autorytetem bezdyskusyjnych praw Gwiezdnej Floty. Ja bym jednak nie dał kapitana, ale tylko pierwszego oficera, który może się wahać, gdy kapitan BN zginie, etc.

To kolejny scenariusz do nowego Star Treka RPG, gdzie tak naprawdę nie zrozumiano prostej zasady z serialu: Załoga łamie zasady w imię wyższego dobra i zostaje im wybaczone. Dodatkowo ma dużo wyborów, a nie tylko odgrywa swoje role. To nie jest Galaxy Quest, gdzie nawigator powtarza, co mu komputer mówi, a kapitan jest komisarzem politycznym, samobójczo broniącym zasad federacji.

Autor powinien spojrzeć więc na swój tekst bardziej jako na RPG do grania, niż zabawę w serial do odgrywania, bo wiadomo, że większa satysfakcja jest, gdy to bohaterowie decydują i nikt ich nie zmusza za bardzo do godnościowego samobójstwa w imię zasad.

[collapse]