Półfinalista:
Ciemne Chmury Paweł 'Catius’ Misztal
System: Legenda Pięciu Kręgów, 1. edycja
Setting: Rokugan w roku 510 – stolica klanu Modliszek
Gotowa mechanika: tak
Modyfikacje zasad: drobne modyfikacje zasad Legendy
Ilość graczy: 4
Gotowe postacie: tak
Ilość sesji: 1
Dodatki: brak
Opis:
Scenariusz ma miejsce w roku 510 i luźno nawiązuje do porwania cesarskiego dziecka przez daimyo Modliszki – którego celem było zdobycie pozycji większego klanu. Gracze wcielają się w czwórkę bohaterów, których zadaniem jest uratowanie księżniczki Hantei Chinami i zapobiegnięcie rzezi klanu Modliszek.
Niemal cała przygoda skupia się na zamku Modliszek i okolicznym miasteczku zablokowanych przez flotę Lwów. W herbaciarni cesarski namiestnik Shiba Shoudaku informuje bohaterów graczy o porwaniu księżniczki – Hantei Chinami oraz opowie o możliwych sposobach na dostanie się do zamku. Chwilę później, Legion Sztormu wdziera się do budynku…
Paweł Bogdaszewski
Pierwsze wrażenie
Mamy streszczenie ale również dziwaczny układ tekstu. Początek w herbaciarni i księżniczce z imieniem które gracze koniecznie przekręcą bo nie da się inaczej. Powoływanie się na Wicka i autorskie zmiany mechaniki. Zapowiada się bardzo specyficznie.
Zalety
- Scenariusz korzysta w dużym stopniu z specyficznego nastroju legendy, jest dobrze rozpisany i starannie przygotowany.
- Autor sam podkreśla że scenariusz jest liniowy, jednak mimo że taki właśnie jest zrobiony został w ten dobry liniowy sposób. Kolejne wydarzenia następują po sobie nie bez przyczyny, do większości celów prowadzi kilka dróg, Bg mają szansę się wykazać a ich działania mają konsekwencje. Tak powinny wyglądać dobre liniowe scenariusze.
- Przygoda zawiera wiele świetnych i widowiskowych scen, z których szczególnie spodobała mi się scena ze służką przebierającą się w szaty księżniczki.
Wątpliwości
- Wierzę że Wick może być dla wielu autorytetem. Ale właściwie po co wspominać o nim w scenariuszu, jakby tłumacząc się z podjętych decyzji. Sama przygoda nie zyskuję na takich zapewnieniach nic.
- Księżniczka Hantei Chinami. Ja wiem, uprzedzenie jest w mojej głowie, pewnie to szanowne imię i nazwisko. Ale przeciętna ekipa graczy zrobiłaby z tego punkt dnia.
Wady
- To drobnostka ale nazywanie BG graczami jest zwyczajnie irytujące.
- „W gruncie rzeczy Shoudaku wolałby przekazać tą misję komuś lepszemu od przypadkowych sług, jednak nie będzie dawał tego po sobie poznać. Zdany test Intuicji (PT 20) zdradzi, że Shoudaku chwyta się ostatniej deski ratunku w postaci drużyny BG”. Oto złe zdanie.
- Wielki smok pokonujący potężnego ducha powinien pojawić się poprzez graczy, nie Bna. Przygoda jest fajna, jednak to nie jedyne miejsce gdzie Bg nie są 100% bohaterami przygody. Szkoda.
Opinia
Ciekawy scenariusz do legendy który jednak nie unikną błędów. Jest jednak widowiskowy, ciekawy, plastyczny i różnorodny. Wyjątkowo podoba mi się otwarte użycie liniowego scenariusza bez wrzucania go na tory. Dobra robota.
Witold Krawczyk
Dużo grałem w Legendę, więc „Chmurami” byłem szczególnie zainteresowany. Zwłaszcza że to Legenda z akcją, przygodowa i polityczna, taka, jaką zwykle sam chciałem prowadzić.
Modyfikacje mechaniki są niegłupie. Chyba nie załatają do końca pięknego, ale dziurawego balonu, jakim jest pierwsza edycja, ale nie powinny pogorszyć sprawy.
Rozumiem zalecanie, żeby MG oszukiwał na korzyść fabuły (niby tego nie lubię, ale gdy na ostatniej sesji, na której byłem graczem, mechanika miała mnie zabić w pierwszej scenie, nie miałem nic przeciwko temu, że MG mnie uratował). Z drugiej strony pewnie idealnie byłoby zapewnić bezpieczeństwo bohaterom w obrębie mechaniki. Może warto byłoby dać im wszystkim zaletę Przeznaczony do Wielkości? Może przydaliby się trochę mniej przepakowani przeciwnicy? (patrzę na ciebie, Mohjaanirze, wojowniku ognia przywołujący duplikaty bohaterów.)
Przygodę dobrze się czyta. Czasem informacje nikną w tekście (przed poprowadzeniem przygody przydałoby się popracować zakreślaczem i popodkreślać co ważniejsze fragmenty), jest trochę niepotrzebnych opisów („jedyną niespodzianką będą przedmioty należące do daimyo” – opis jednego zapadającego w pamięć przedmiotu byłby lepszy). Ale równie często przygoda jest zwięzła, przejrzysta i szybko komunikuje najważniejsze informacje i smakowite detale.
Po poetyckim wstępie przy świetnej muzyce i po krótkim, ale pełnym emocji przebijaniu się przez miasto zaczyna się serce przygody: szturm na zamek, do którego prowadzi wiele dróg. Jeśli bohaterowie nie zdołają przedrzeć się jedną z nich, mogą wyruszyć kolejną. W kolejnych obszarach będą czekały na drużynę przeszkody. Z rzadka wtórne (chyba przy drodze przez przystań trzeba omijać strażników o jeden raz za dużo), dużo częściej emocjonujące, zmuszające do myślenia i działające na wyobraźnię. Bohaterowie spotkają swojego bliskiego zamieszanego w mroczne rytuały. Krewny z klanu, stojący po przeciwnej stronie barykady, oskarży ich o nielojalność. W podziemiach zmierzą się z Głęboko Zakorzenioną Zbrodnią, potworem o pięknej nazwie, który równie pięknie zapowiada późniejszy, mroczny rozwój akcji. Nawet przeszkody, które pokonuje się wielokrotnym rzucaniem kośćmi (jak żegluga wśród zdradliwych skał), mają elementy pozwalające wykazać się sprytem i pomysłowością.
W praktyce jest to bardzo dobrze napisany dungeon, dający dużo swobody w wyborze własnej drogi i własnej strategii – zwłaszcza jak na standardy Quentinowych scenariuszy z wątkami osobistymi i szybką akcją, obliczonych na budzenie silnych emocji. Moim zdaniem to świetny model przygody podkreślający sprawczość graczy; „Ciemne Chmury” byłyby jeszcze lepsze, gdyby były spisane jako mapa z legendą.
Nie jestem pewien punktu kulminacyjnego przygody. Przemiana rywala bohaterów w Fortunę nie jest zbyt wyraźnie zapowiedziana; bohaterowie mogą pomyśleć, że wszechmocny bohater MG przybywa znikąd, by zamiast nich uratować sytuację.
Ale na tle reszty przygody ten jeden dający się przerobić fragment to drobiazg. Tak jak najlepsze sesje Legendy, w jakie grałem, „Ciemne Chmury” łączą wyzwanie dla bystrości graczy z dramatycznymi, a często tragicznymi wyborami. I dodają do tego ogromny rozmach. Świetna przygoda.
Tomasz Pudło
Miałem trudny początek z tym scenariuszem. Na początku autor postanowił podstawić sobie kilkukrotnie nogę – a to napisał, że spoko jest oszukiwać na kościach, a to nie wyobraża sobie, żeby BG uciekali z pagody w jakiś inny sposób, niż przewidział i takie tam. Ale nie udało mu się mnie zniechęcić i ostatecznie muszę powiedzieć, że bardzo mi się ta praca podobała.
Jest w niej, zwłaszcza w drugiej części, mnóstwo świetnych scen, które mega mi się podobały. Scena z opustoszałym głównym pawilonem. Scena spotkania ze służką, gdy to BG mają przewagę siły. Walka na moście. Bomba za bombą.
Niestety, ogólna czytelność scenariusza pozostawia sporo do życzenia. Ja czytałem go schematem – wstęp – postacie – treść, a i tak były momenty, że nie do końca wiedziałem o co chodzi. Rola postaci przez cały pierwszy akt była dla mnie nie do końca jasna. Moim zdaniem tekst powinien zawierać karty z informacjami gotowe do wręczenia graczom – przecież ja prowadząc nie będę im tego streszczał.
Strasznie boli mnie też zmarnowanie potencjału sceny z wybrańcem Jotei. Nie no, panie scenarzysto, nie może być tak, że jakiś BN się przemienia w smoka. To musi, po prostu musi być BG! W ogóle ja bym uczynił działanie honorowe taką nieustającą stawką w tym scenariuszu – kto z BG w scenie rytuału pojawia się z najwyższym honorem, ten zostaje wybrańcem Jotei.
Nie oszczędzałbym też na efektach specjalnych. Jak Ashura się wygrzebuje z tego portalu, to BG powinni po nim skakać, biegać po ramionach, nawalać go katanami po oczach itd. Tymczasem w scenariuszu czytam i dostaję białej gorączki “Pozwól BG się wtrącić do całej sytuacji w dowolnym momencie.” Jak “pozwól się wtrącić”?! To co, lecisz z opisem co się dzieje i czekasz, aż się wtrącą?! A co się stało z sakramentalnym “Co robicie, na co czekacie, na kami, oni i fortuny, JAKA JEST TWOJA AKCJA SAMURAJU?!!!”
Fajne były opcje na epilogi, zwłaszcza to, że córa cesarza zostaje fortuną nieszczęśliwej miłości, ale ja bym tutaj też wciągnął więcej graczy, żeby się to nie przemieniło w monolog MG na 10 minut. Czemu np. wielki shugenja nie zostanie poproszony o opinię i to ona nie stworzy elementu epilogu?
Ale ogólnie było bardzo dobrze – sporo się działo, różne ścieżki, można się fajnie ponawalać. W przyszłym roku autorze napisz pracę wcześniej, daj do przeczytania erpegowemu koledze, popoprawiaj dzięki niemu rażące uchybienia i będzie git. Czuję tu spory potencjał.
Jakub Osiejewski
Bardzo fajna filmowa Legenda. W końcu ktoś pamiętał, że to także akcja i nie same pojedynki samurajów i sepuku po haiku. Mamy tu pościgi, bitwy morskie, klasyczne dungeony, pojedynek na moście linowym. Tak trochę Gwiezdnych Wojen, trochę Piratów z Karaibów i wszystko całkiem rokugańskie. Z tego scenariusza dowiedziałem się też, że trap to „Kładka prowadzące ze statku na przystań” i że można z niego spaść. Dziękuję profesorze Lingwisto.
Jest nieliniowy co bardzo mi się podoba, ale przez to nieco chaotyczny. Przydałoby się streszczenie lub rozpiska poszczególnych scen. Autorowi całkiem nieźle idzie przewidywanie zamiarów graczy, co bardzo doceniam i widać to najlepiej w bardzo złożonym epilogu.
Mam też wrażenie że Yohihotsu jest za bardzo centralną postacią tej przygody. Autentycznie, pomimo fajnego konfliktu wewnętrznego, sytuacja w której jeden z bohaterów jest znanym kapitanem zbuntowanego klanu, który odgrywa rolę antagonistów jest zbyt łatwa. Inni jurorzy sugerują, że MG kładzie za duży nacisk na postaci poboczne – jednak gdyby to Yohihotsu został Wybrańcem, byłaby to już na sto procent jego historia. Owszem, to nie BG zostaje złocistym smokiem – ale jest to „dyżurna świnia”, drań którego bohaterowie pewnie znielubią bez powodu, co samo w sobie jest ciekawe.
Wydaje mi się też, że starcie z olbrzymim demonem jest samo w sobie bardzo fajne, i bitwa morska po wszystkim osłabi nieco jego impakt jako punktu kulminacyjnego.
Bardzo spodobał mi się ten scenariusz, i jest wyśmienitą odtrutką na nudną mistyczną Legendę po polsku. Polecam.
Michał Smoleń
Nieco przeładowany wątkami, niełatwy w odbiorze scenariusz, któremu nie sposób odmówić jednak zalet. Zaczyna się niestety tak sobie: zamiast sprawnego streszczenia całości otrzymujemy kilka domowych modyfikacji mechaniki oraz zalecenie, by na sesji – pełnej akcji i wykorzystującej ostrą mechanikę – kantować na korzyść graczy, gdy przyjdzie taka potrzeba: nie są to zwykle oznaki dobrego scenariusza. Kolejne sceny wprowadzają nas jednak w wielowątkową, dramatyczną historię, w którą wpasują się interesujący bohaterowie graczy przeżywający szereg ciekawych scen – aczkolwiek nie odgrywający ostatecznie pierwszych skrzypiec w całej historii, co dobitnie widać choćby w epilogu. Sami w sobie bohaterowie niezależni są jednak także pogłębieni i interesujący. Tekst jest solidnie przygotowany od strony mechanicznej. Ostatecznie jest to bez wątpienia dobra przygoda, którą dałoby się jednak udoskonalić – zarówno w warstwie fabularnej, jak i przede wszystkim edycyjnej. Porada dla czytelników: zacznijcie od końca i opisów BG i BN.
Michał Sołtysiak
Nie wiem czemu, autor uznał, że poziomy skład tekstu to coś fajnego. Te długaśne akapity z prawa do lewa nie są zbyt czytelne. Musiałem sobie przerobić na klasyczny, żeby łatwiej się czytało. No więc jest dobrze, choć nie bez potknięć. To jest bardzo poprawny scenariusz do Legend Pięciu Kręgów, gdzie wykorzystano bardzo dużo z kolorytu Rokuganu i cała fabuła jest pełna scen, które mogą stać się niezapomniane. Siła egzotyki i wspaniałości L5K została wykorzystana prawie w pełni. Chętnie bym i grał i prowadził ten scenariusz.
Jednak jako że jest to konkurs na najlepszy scenariusz, to nie mogę tu skończyć i uznać, że honor został ocalony i polecam. Niestety jest właśnie kilka potknięć, które można by naprawić i liczę, że autor napisze w przyszłym roku jeszcze lepszą przygodę. Choćby powołuje się on na liczne porady Wicka, ale najważniejszej, że postacie to główni bohaterowie ZAWSZE!, to zapomniał. Rozumiem wprowadzenie do fabuły, rozumiem, że ukazanie świata Rokuganu przed wiekami (wobec 1ed) wymaga, ale nasze postacie przez pierwszy akt zasadniczo się pałętają i nie odgrywają ważnej roli. Mogą też się np. w niektóre walki włączać, ale nie są podstawowymi protagonistami dla toku wydarzeń, starć itd. Co zaś do finału, gdzie nikt z naszych bohaterów nie zostaje wybrańcem smoka, choćby jaśnieli od honoru jak latarnie, to granda. Szanowny Autorze, nie godzi się. Bohaterowie graczy to w Legendzie ludzie ponadwymiarowi, to oni mają być głównymi postaciami, to ich rozterki i decyzje są najważniejsze. Nie można ich spychać na dalszy plan, żeby nagrodzić jakiegoś BN-a. Legenda jak sama nazwa wskazuje, kreuje legendy i nie powinno być tak, że postacie MG są ważniejsze.
Ogólnie więc rzecz biorąc, polecam odrobinę poprawić fabułę i skoncentrować ją na postaciach z drużyny. Potem naprawdę warto ten scenariusz rozegrać. Na pewno się dobrze będziecie bawić.
Największy atut: Świetny scenariusz do Legendy Pięciu Kręgów, wykorzystujący wszystkie atutu systemu.
Co poprawić: postacie graczy powinny być zawsze na pierwszym planie.
Marysia Piątkowska
Szanowny Autorze, nie przepadam za Legendą. A Ty sprawiłeś, że ten scenariusz sama chętnie bym poprowadziła – scena ze służką i walka na moście szalenie mi się podobały – a gdybyś jeszcze dał mi większe pole do popisu i więcej możliwości sprawczej jako graczowi, z przyjemnością bym tę przygodę zagrała i dobrze się bawiła!
Ciemne Chmury to kawał naprawdę solidnego dynamicznego scenariusza, w którym nie brakuje emocjonalnych scen i relacji między postaciami. Jedyne, czego żałuję, to fakt, że jest to opowieść bardziej o BNach niżeli o naszych Bohaterach Graczy. Przenieś odpowiedzialność na nich, drogi Autorze. Niech któryś z nich stanie się wybrańcem Jotei, niech oni mają możliwość pokonania Ashury, niech będą legendarni, to w końcu o to chyba tu chodzi? ? Pozwól im pograć i błyszczeć, a nie tylko „wtrącać się w sceny”.
Przeanalizowałabym także format scenariusza – nie jest super czytelny. Informacje o postaciach przerzuciłabym do początkowego rozdziału.
Nie zmienia to jednak faktu, że przygoda jest dobrze przemyślana i mimo prostego celu oraz założeń fabuły nie traci na dynamice, relacjach czy fajnych scenach i smaczkach. Epilogi również były logiczne i ciekawe. Moja drobna sugestia to skupić się bardziej na graczach i ich roli – także w budowaniu epilogu. Tak czy siak, daję okejkę ?
Dominika Stępień
“Ciemne chmury” to zaskakująco dobry scenariusz – nie przepadam za Legendą 5 Kręgów, a jednak ten scenariusz rozegrałabym z prawdziwą przyjemnością. Jest w nim dosłownie wszystko, co powinien zawierać Rokugan, żeby pokazać na sesji pełnię swojego uroku.
Tyle tu jest dobrych, filmowych, działających na wyobraźnię scen! Tyle się dzieje! Chociaż scenariusz jest dość liniowy to widać, że autor zdaje sobie z tego sprawę, celowo tak go zaprojektował, a BG mają co robić. Fabuła uparcie dąży do wielkiego finału… W którym pierwsze skrzypce gra NPC. Drogi autorze, tak nie można! W najbardziej widowiskowej, w najbardziej filmowej, w stanowiącej zwieńczenie całego scenariusza walce BG są widzami. Wybrańcem Fortuny zdecydowanie powinien być któryś z BG. Wolałabym też, żeby to była ostatnia konfrontacja w scenariuszu, tak, żeby rzeczywiście miała tę wagę, na którą zasługuje. Jestem pewna, że świetnie poradziłbyś sobie ze znalezieniem na to fajnego mechanicznego rozwiązania – zarówno w kwestii samej walki, jak i dokonania wyboru spośród drużyny, bo widać, że doskonale znasz system.
Odebranie tego wielkiego finału graczom jest w zasadzie jedyną wadą przygody – za to wadą bardzo poważną. Poza tym, wszystko tu jest naprawdę bardzo dobre i myślę, że fani Legendy bardzo ten scenariusz docenią. Obawiam się jednak, że w tym roku to może być za mało na przejście dalej.
Marek Golonka
To chyba najbardziej intensywny scenariusz w tej edycji. Aż bije od niego rozmach wydarzeń, sceny następują szybko po sobie, napięcie opada tylko na krótkie chwile potrzebne, by dalej robiło wrażenie. Bohaterowie Graczy mają od początku jasno wyznaczony i bardzo ważny cel, do którego jednak mogą dążyć kilkoma alternatywnymi ścieżkami – fabuła przypomina morderczy bieg z przeszkodami, którego tor w wielu miejscach się rozwidla. „Biegacze” widzą w dodatku, jaki typ przeszkód czeka w każdej odnodze, i muszą trzymać tempo oraz planować optymalną trasę jednocześnie. To bardzo dobra struktura, udany mariaż liniowości z interaktywnością.
Fabuła to właściwie rokugańskie historical fiction – autor rozwinął wzmiankę z chronologii Rokuganu w dramatyczny epizod, gdzie na szali leżą uczucia, życia i przyszłość całego państwa. Historia świata jest odciśnięta nie tylko na planach antagonistów, ale też na przeszłości i celach bohaterów, więc wpasowanie wydarzeń w skomplikowany polityczny splot nie odrzuca, a wręcz angażuje postaci bardziej – choć niestety nie po równi. Bardzo podobały mi się wszystkie sceny, w których osobiste zobowiązania postaci pojawiały się w intrydze, ale cieszyłbym się z nich jeszcze bardziej, gdyby były rozdzielone po równo między postaci.
Osobiście uważam rady co do naginania mechaniki za taktowne – oszukiwanie na kościach w tak mocno wykorzystującym mechanikę scenariuszu może się wydawać dziwne, ale na pewno jest mniejszym złem w porównaniu z ryzykiem śmierci postaci przed finałem. Autor bardzo mądrze zaznaczył zresztą, że w trzecim, finałowym akcie takie oszustwa są już niepotrzebne: tu śmierć postaci nie będzie blokadą w przygodzie, a po prostu domknięciem jej historii. Wydaje mi się, że to dobry sposób na pogodzenie filmowej akcji z mechaniką dopuszczającą śmierć postaci przez jeden rzut – a przy okazji dowód na to, że ryzyko śmierci postaci bywa w erpegach dużo bardziej problematyczne, niż się z pozoru wydaje.
Nietrudno zauważyć, że jestem pod dużym wrażeniem tego scenariusza. Widzę w nim też jednak dużą wadę – bardzo chaotyczny zapis. Mamy tu zbyt wiele treści na zbyt małej ilości stron, brakuje ogólnego opisu miejsca akcji czy mapki pozwalającej zorientować się w sytuacji. Zgodnie z radą autora szukałem odpowiedzi na wątpliwości oraz dodatkowych materiałów w Wikipedii Legendy, niestety jednak nie ma tam wszystkich potrzebnych informacji (a zwłaszcza brakuje mapy).
Ciemne Chmury to bardzo ambitny i zarazem grywalny koncept, materiał na świetną sesję akcji. Do doskonałości brakuje mu jednak przejrzystego spisania oraz bardziej równego podziału ról pomiędzy postaci graczy.