Pierwsza Dyrektywa

Finalista

Pierwsza Dyrektywa – Karol Olchowy

Karty postaci i statku

Edycja: 2019

System: Star Trek Adventures

Setting: Star Trek

Gotowa mechanika: tak

Modyfikacje zasad: brak

Liczba graczy: 3-5

Gotowe postacie: tak (opcjonalne)

Liczba sesji: jedna

 

Opis:

Był to rutynowy patrol do czasu, aż sensory wykryły sygnaturę WARP. Stało się to w pobliżu planety, której mieszkańcy jeszcze przez stulecia mieli nie osiągnąć tego poziomu technologicznego. Kaatnin wydaje rozkaz zmiany kursu, aby zbadać to zdarzenie i udowodnić, że załoga została przygotowana na każdą ewentualność. Ale czy poradzą sobie sami, bez dodatkowego wsparcia swojego mentora, z sytuacją godną Kobayashi Maru – testu z akademii Gwiezdnej Floty, w którym każda decyzja prowadzi do przegranej?

 

Spoiler

Paweł Bogdaszewski

Z lektury tego scenariusza w głowie pozostały mi dwa silne wrażenia. Zacznę od pozytywnego.

To naprawdę kawał porządnego Startreka. Cała sesja to solidny odcinek serialu który na pewno pozostał by w pamięci fanów. Historia jest niebanalna i dystopijna, sytuacja dość napięta a wydarzenia i estetyka wręcz ociekają monumentalnością ale i odpowiednim poziomem skali w której postaci mają znaczenie. Jeśli miałbym grać w Startrek, chciałbym przeżywać właśnie taką historię. Klasyczny SF, nie tylko podobny do kultowego serialu ale i do dystopijnych powieści z tego gatunku (tego samego dnia co scenariusz czytałem Przenicowany Świat, ciężko nie poczuć powiązania z tego typu literaturą).

Drugie wrażenie jest mniej pozytywne. Pozornie autor sugeruje że wszystko to tylko wskazówki, a MG z graczami powinni sami ułożyć tę historię. Jest to więc scenariusz podobny do “Odkupienia” z tej edycji. Proszę: podstawowa linia fabularna, BNi, lokacje, wydarzenia. Wszystko jest na miejscu – bawcie się. A ja dostarczam wam główny wątek i prawdopodobny przebieg wydarzeń. I jeśli byłaby to prawda, mielibyśmy coś niemal idealnego.

Tyle że niestety nie udało się to w pełni. Scenariusz musi iść właśnie zaproponowaną linią fabularną bo inaczej traci większość sensu lub pozostawia MG praktycznie bez opcji. Bni staną się niepotrzebni a z doskonałego odcinku serialu nici. Wolność MG jest czysto pozorna a autor nie daję nam nie tylko wskazówek, ale i również sensownych alternatyw dla wydarzeń. Aby ten scenariusz prowadzić inaczej niż liniowo, MG musi właściwie napisać (improwizować) alternatywne wydarzenia od nowa. Mam też drobne wątpliwości co do klasycznego (podobnego do tego z “Naszych nauczycieli”) dylematu “prawość czy prawo”. Niby jest, jest nawet osią całego scenariusza i niesie w sobie znaczny ładunek dramaturgii. Jest to jednak odrobinę iluzoryczne, bo ciężko wyobrazić sobie “odcinek serialu” w którym gracze wybierają ”prawo” i pozostają wierni duchowi świata. Wybór został dokonany już za nich (złamią dyrektywę i będą mieli kłopoty z przełożonymi – co nomen omen jest bardzo startrekowe), albo też zagrają przeciw konwencji świata – co samo z siebie nie jest wadą, jednak zabiera trochę sprawczości graczom.

Poprowadzony liniowo może być niezapomnianą przygodą z ogromnym ładunkiem emocjonalnym i jeśli poruszać się w jego dość sztywnych ramach, graczę moga mieć spooro frajdy z kombinowania i własnych wyborów. Zagrany inaczej wymagać będzie dużo od MG. Mimo tego że poświęciłem słabym stronom tego scenariusza sporo tekstu, nadal jestem zdania że to jeden z lepszych scenariuszy tej edycji, z potencjałem na wspaniałą sesję. W wielu latach konkursu spokojnie miałby zagwarantowane pierwsze miejsce, niestety-na szczęście w tym roku świetnych tekstów przyszło kilka.

 

Piotr Cichy

W porównaniu z „Odkupieniem”, drugą przygodą sf nadesłaną w tym roku na konkurs, wyraźnie widać niedociągnięcia tej pracy. Mimo ładnego składu jej układ nie jest zbyt przejrzysty. Szkoda, że autor nie zdecydował się na zamieszczenie na początku scenariusza jego streszczenia. Pojawiają się imiona NPCów bez wytłumaczenia kim są. Brakuje przydatnych informacji np. podkreślone jest, że ubiory polityków stanowią swoje przeciwieństwo, ale nie ma powiedziane konkretnie, jak są ubrani. Doceniam za to wprowadzenie w istotne dla scenariusza elementy uniwersum Star Treka.

Całość scenariusza jest niestety dość mocno liniowa i w sumie gracze niewiele mają tu do działania. Mogą pobawić się w dyplomatów, ale chyba niedużo mogą ugrać. Ostatecznie trafią tam, gdzie mają trafić i jeśli przeżyją, rozstrzygną dylemat, o którym mowa w tytule. To właściwie jedyny ważniejszy moment scenariusza.

Może nie jestem zbyt wielkim fanem Star Treka, ale ta przygoda nie zachęciła mnie do głębszego wejścia w ten świat.

 

Marek Golonka

To jest bardzo dobry Star Trek! Z naciskiem na dyplomację i eksplorację, z idealizmem Federacji, z autentycznie ciekawą obcą kulturą do poznania. Lubię ten scenariusz, chcę w niego zagrać albo go poprowadzić, przypomniał mi, co wyróżnia Star Treka na tle innych seriali sci-fi. Podejrzewam, że fani serii będą się przy nim świetnie bawić, a nie-fani mogą się przekonać, czy styl tej historii im pasuje równie dobrze, jak gdyby oglądali odcinki The Original Series. Do tego scenariusz dobrze gra mechaniką systemu Star Trek Adventures i umiejętnie wykorzystuje wbudowane w nią narzędzia tworzenia opowieści.

Zastanawiam się jednak, czy jest to bardzo dobry scenariusz – choć dobry jest na pewno! Nie jestem pewien, czy mogę dać mu najwyższe noty, bo jest ustawiony tak, że właściwie potrzebuje konkretnego przebiegu wydarzeń do postawienia graczy w finale przed dylematem moralnym. Dopuszcza ominięcie aktu II, w którym następuje ekspozycja związanych z dylematem przesłanek, ale właściwie nie radzi, co wtedy zrobić; dopuszcza zakończenie, w którym BG się sytuacją po prostu nie zainteresują, ale (zgodnie z konwencją Star Treka) traktuje to jako zakończenie rozczarowujące i negatywne.

Próbując zrozumieć, co mi w Pierwszej Dyrektywie nie gra, stworzyłem wreszcie taką diagnozę: ten scenariusz raczej toleruje sprawczość graczy, niż ją wykorzystuje. Autor nie ogranicza wyborów, ale widać wyraźnie, że liczy na konkretny przebieg historii, który pozwoli odpowiednio wyeksponować racje ważące się w finałowym dylemacie, a następnie skonfrontować graczy z tym wyborem. To, że ta jedna decyzja jest ważniejsza od działań postaci dobrze zresztą widać po tym, że gracze równie dobrze mogą ją podjąć w imieniu obserwującego sytuację BNa, a nie swoich postaci.

Przenosząc analizę na poziom fabuły problem polega chyba na tym, że sygnał ściągający graczy jest wypuszczany dokładnie z tego miejsca, którego oni przez całą grę nie powinni odkryć. Gdyby np. rakietę wypuszczał sabotażysta ze wspólnej sali obrad, śledztwo naturalnie szłoby w tamtą stronę i nie byłoby poczucia, że II akt zagarnia postaci na siłę.

Rozpisuję się o problemie tego scenariusza długo i rozwlekle, bo moim zdaniem to niestety bardzo zasadnicza, strukturalna słabość, przez którą wykonanie tego niebanalnego, bardzo startrekowego pomysłu jest gorsze, niż sam pomysł. Nie zmienia to jednak tego, że pomysł jest naprawdę ciekawy i wartościowy, a cała wykreowana przez autora sytuacja niebanalna i wciągająca. Mimo dość poważnej wady Pierwsza Dyrektywa to wciąż dobry scenariusz, a gdyby tylko dać graczom większą swobodę albo stworzyć sytuację, w której sensowne jest to, że jej nie mają, byłaby wręcz wybitna.

 

Katarzyna Kraińska

Być może to dziwny komentarz na początek, ale bardzo podobają mi się aquilońscy politycy. Czuć od nich orwellowski cynizm i przykrą autentyczność, przez co planeta, na którą przybywają BG wydała mi się bardzo prawdziwa. Fajny jest też dylemat moralno-prawny, będący osią przygody. Ja wiem, że ten motyw został wzięty ze startrekowego materiału źródłowego, ale mimo wszystko mój wewnętrzny etnolog kiwa z uznaniem głową. Czy powinniśmy ingerować w obcą kulturę, której przecież nie rozumiemy? Czy mamy do tego prawo? A może powinniśmy stanąć po stronie tamtejszego ludu… tylko skąd możemy wiedzieć, że na tej planecie „dobro ludzi” oznacza to samo, co na naszej własnej?

Doskonała uwaga, by nie bronić tajemnic przed graczami – dzięki temu będą mogli podjąć świadomą decyzję, a o to właśnie w tym scenariuszu chodzi. Na plus także wskazówki reżyserskie, dzięki którym mogę sobie wyobrazić nastrój sesji, atmosferę rozmów, dobrze zrozumieć cele bohaterów niezależnych itp.

Moją uwagę zwrócił też interesujący pomysł, by gracze podjęli decyzję za admirała. Jest to element trochę anty-imersyjny ale bez wątpienia wzmagający wpływ graczy na przebieg fabuły.

Niestety, mam wrażenie, że scenariusz jest trochę zbyt krótki i zbyt liniowy. Przez większość sesji gracze na dobrą sprawę zapoznają się z informacjami, które otrzymują od polityków i nic ponadto. Ich sprawczość uruchamia się tylko przy podejmowaniu kluczowej, mocno intelektualnej decyzji. A co, jeśli będą chcieli podjąć próbę odwiedzenia innych miejsc, niż te podane w tekście? Chęć zapoznania się z sytuacją planety na własnej skórze byłaby dość logicznym krokiem z perspektywy przeciętnego gracza. Przedwczesne ucinanie sesji może być dla niego mocno rozczarowujące, szczególnie że jest związane z wyraźnym ograniczeniem możliwości działania.

 

Witold Krawczyk

Czepialstwo niewpływające na ocenę: w przygodzie jest użyte słowo Thread zamiast, jak się domyślam, Threat; planeta Aquilae B7 wydaje się przeraźliwie gorąca i nie wiem, czy to zamierzone (w okolicach równika chyba trzeba nosić kombinezony); szkoda, że w pliku nie działa CTRL+F; do tego marzy mi się, żeby pierwsza scena nie była filmowym opisem, tylko wpisem do dziennika pokładowego („Admiral’s log, stardate…”).

Ale do rzeczy: Pierwsza Dyrektywa jest bardzo dobrym scenariuszem – i jednostrzałem, i wstępem do kampanii; wkrótce po przeczytaniu zacząłem jeszcze raz oglądać Star Treka. Ten scenariusz jest skuteczną reklamą – i serialu, i RPG. Nie wiem, jak wyglądają oficjalne scenariusze do Treka, ale Pierwsza Dyrektywa wydaje się świetnym kandydatem na komercyjnie wydaną przygodę.

Podobnie jak Nasi nauczyciele, Pierwsza Dyrektywa w moim prywatnym rankingu z Czystą kartą i Odkupieniem przegrywa nie przez własne wady, tylko dlatego, że te dwie ostatnie przygody zrobiły na mnie jeszcze większe wrażenie. Być może do Dyrektywy można by dodać trochę różnorodnych scen pobocznych, może – wzmocnić wątki osobiste, ale i bez tego przygoda wypada bardzo fajnie.

Doskonale wychodzi oddanie Trekowego klimatu – od kosmitów wyglądających jak goście w gumowych kostiumach, przez uwodzicielską ambasadorkę, po prosty i szybko zaserwowany dylemat etyczny. Skłócone mocarstwa kojarzyły się kapitule z polskim SF – innym z Zajdlem, mi akurat z Pierwszą wyprawą Trurla i Klapaucjusza; dość, że motyw jest barwny i harmonijnie wpisuje się w Treka.

Widzę dwa słabe punkty Pierwszej dyrektywy, ale żaden nie jest bardzo poważny. Jedna rzecz – znaczna część przygody to negocjacje polityczne o akcesie Aquilae B7 do Federacji. Jeśli graczy nie kręcą dyskusje o prawie Federacji albo jeśli będą mieli raczej mało inicjatywy, mogą się nudzić, a przygoda zamieni się w proste odpowiedzi „tak” – „nie” na pytania MG. Druga rzecz – zakończenia scenariusza nie przewidują, że bohaterowie znajdą trzecie wyjście z dramatycznego dylematu w finale, zarówno pomagając buntownikom, jak i trzymając się Pierwszej Dyrektywy. Na Coperniconie autor, zdecydowanie większy Trekkie ode mnie, powiedział, że wymyślone przeze mnie wyjścia z dylematu nie działają; ale biorąc pod uwagę pomysłowość graczy albo mniej obeznanych z kanonem Star Treka mistrzów gry – istnieje możliwość, że gracze wygrają tę przygodę (i dobrze!). Jeśli graczom uda się znaleźć trzecie wyjście, a MG i tak będzie forsował tragiczne zakończenie, wyjdzie kwas.

Dobrze dobrana drużyna nie będzie miała problemu i z jednym, i z drugim słabym punktem; na moich sesjach celowanie w tragiczne zakończenie świetnie się sprawdza (bo gracze i tak ciągną mocno w stronę happy endu; gdy celuję w tragedię, mają większe wyzwanie).

Kusi mnie, żeby sprawdzić, czy moi gracze znaleźliby trzecie wyjście z dylematu. Na dysku i w papierach rośnie stos autorskich zasad do Treka, na Netfliksie pierwszy sezon Original Series za mną. Czytajcie Pierwszą dyrektywę, prowadźcie, zaraźcie się Trekiem.

(USS Pequod to perfekcyjnie dobrana nazwa statku.)

 

Jakub Osiejewski

Wyznam, że sporo sobie obiecywałem po tym scenariuszu, gdyż na pierwszy rzut oka to genialny pomysł – “Humanitarna załoga Federacji wlatuje do socjologicznej powieści Zajdla” (Lema, Strugackich). Świetny nieziemski podział planety, gigantyczne oszustwo na planetarną skalę, genialne pomysły (A co gdyby Kapitol i Kreml mieściły się w jednym budynku po obu stronach muru berlińskiego?)… często też trafiające na poziomie osobistym. Tylko trochę szkoda, że słabo się to rozkręca. Nie powiem, że to BN napędzają przygodę, ale niestety wydaje mi się, że gracze mniej zaangażowani mogą zmienić “Pierwszą Dyrektywę” w teatr mówiącego do siebie MG. No i niestety w finale przeciwnicy stają się podkręcającymi wąsa standardowymi Bad Guyami.

Nie podoba mi się też sztywne prowadzenie graczy za rączkę. Hej, jest rok 2019, nie ma sensu pisać “jeśli gracze nie chcą grać w tę przygodę, to nie zagrają w przygodę”. Kilka razy zachowania graczy są wręcz na nich wymuszone. Z drugiej strony jednak mogę sobie wyobrazić, że gracze będą długo dyskutować na temat często nawet drobnych decyzji („kapitanie, jeśli wyślemy wahadłowiec ryzykujemy skandal dyplomatyczny”), co zawsze jest fajnym pomysłem i widać to w serialach SF.

Z jednej strony natychmiastowa komunikacja przy pomocy tricorderów jest jednym z symboli Star Treka, wyłączając tricordery autor zachowuje się trochę jak reżyser kiepskiego horroru wyłączając postaciom komórki. Na szczęście problemy z łącznością mają też znaczenie fabularne, nie są prostym utrudnieniem.

W ogóle cały scenariusz kręci się wokół zasadności Pierwszej Dyrektywy, ale ujętej w bardzo, rzekłbym “rodzimej” perspektywie co mi się podoba. Bardzo ciekawa przygoda, choć kilka scen można poprowadzić inaczej.

 

Marysia Piątkowska

Znów scenariusz, w którym czytamy więcej wprowadzenia i lore’u niż samego scenariusza. Mnogość informacji może przytłaczać, ale struktura, czytelność i wyodrębnienie najważniejszych wątków czy wskazówek zdecydowanie ułatwia lekturę. Mimo, że nie jestem wielką fanką Star Treka, czytając ten scenariusz, czułam klimat tego settingu i chętnie zagrałabym taką sesję. Frakcje, które przedstawia autor są wiarygodne (politycy super), a ich decyzje i przedsięwzięcia są uzasadnione i nie biorą się z niczego. Autor bardzo umiejętnie porusza się po uniwersum Star Trekowym, co widać od pierwszych linijek tekstu – wiedza ‘specjalistyczna’ jest dawkowana, dzięki czemu odbiorca łatwo odnajdzie się w tym klimacie i nie będzie czuł się przytłoczony ilością technicznych detali.
Podoba mi się umieszczenie dodatkowych wątków dla MG, które wzbogacają rozgrywkę, a jednocześnie nie są one losowe czy „doklejone na siłę”.
Fabuła jest bardzo prosta, ale mnogość możliwości poruszania się i wyborów BG sprawia, że nie powinna okazać się nudna czy za prosta. Finał (kilka wariantów zakończeń na plus!) zależy od działań i decyzji BG podczas całej rozgrywki, co podkreśla sprawczą rolę graczy. Choć w niektórych momentach pobytu na planecie mam wrążenie, że gracze to bardziej obserwatorzy toczącego się konfliktu między politykami.
Bardzo ładne opracowanie graficzne zapewnia czytelność tekstu i zachęca do przebrnięcia przez całość – nawet przez szczegółowe fragmenty backgroundu czy trudne terminy mechaniczne.
Tak jak lubię rozgrywki socjalno-polityczne i nie przeszkadza mi ich długie ‘odgrywanie’ to zabrakło mi trochę samej ‘akcji’, wyraźnego punktu, który gwałtownie zwróciłby bieg wydarzeń na inny tor. Być może ta ‘akcja’ została nie dość wyeksponowana lub zniknęła w pertraktacjach i negocjacjach.
Niemniej – scenariusz godny finału, jeśli nie samej wygranej.

 

Rafał Sadowski

★★★

Bardzo profesjonalnie sformatowany Star Trek. Klasyczna, Star Trekowa przygoda. Satysfakcjonująca, solidna, dobrze opisana, dobrze zilustrowana, pod każdym względem – poprawna. Rzecz ma dla mnie tylko dwie wady, i to bardzo subiektywne. Raz – nudzi mnie polityka, jako motyw przewodni przygód. Nie po to gram w gry fantastyczne, żeby zastanawiać się który polityk kłamie mniej niż pozostali. Mam wtedy zero zabawy z gry. Dwa – dla mnie cały urok Star Treka to granie w systemie serialowym; każda przygoda to jedna sesja, każda sesja to jeden „odcinek”, po którym, jak to w Star Treku, wszystkie pionki powracają na pozycje wyjściowe. Status Quo musi zostać zachowane. A to scenariusz – jednostrzał. Mi trochę szkoda. Niemniej scenariusz zasługuje na wysoką ocenę.

 

Janek Sielicki

Forma: Bardzo ładny skład, karty statku i postaci. Robiące klimat cytaty. Literówki w nazwach angielskich. Mieszanka nazw pl/eng np. str.15. Bez sensu jest tłumaczenie nazw umiejętności – gra jest tylko po angielsku i taki zabieg spowoduje zamieszanie przy stole. „Filmowy” wstęp i zakończenia.

Struktura: Brak wstępu, przygoda pisana „pod graczy.” Nie wiadomo jaki ma mieć (możliwy) przebieg, jakie są strony konfliktu. Na plus: skrót terminów mechaniki 2d20, wyjaśnione, czym jest 1. Dyrektywa. Wyszczególnione testy, wskazówki – bardzo użyteczne. Sceny opisane nieco gęsto, choć wyszczególnione ważne informacje trochę łagodzą efekt ściany tekstu. Trochę brakuje przykładowych opisów, autor(ka) ucieka się do „należy opisać to i to”.

Fabuła: Bardzo dobry pomysł, który da się streścić w jednym zdaniu, a jest z tego materiału na porządną sesję. Mamy drużynę, która chce się wykazać i planetę, na której cierpią niewinni. Regulaminy i emocje. Jest pewne ryzyko, że drużyna stwierdzi „ok, to spadamy, bo pierwsza dyrektywa,” ale raczej podejrzewam, że większość graczy się zaangażuje. Samo badanie planety, czy raczej cywilizacji opisane jest jasno, podobają mi się „wydarzenia”. Nie jestem megafanem Star Treka, ale tu widzę świetny konwentowy scenariusz, który pokazuje, czym Star Trek jest. Scenariusz opisany jest też dość liniowo. Autor wspomina, że gracze mogą na początku trafić do RO, ale przygoda raczej to odradza. A przecież w niczym by to nie przeszkadzało, dylemat byłby ten sam, a BG mieli większe pole do manewru.

Podsumowanie: Nie pozbawiony błędów scenariusz, który świetnie pokazuje, jak się gra w Star Treka. Taki porządny odcinek serialu, w którym to gracze biorą udział – a nie o to chodzi w grach RPG? Zdecydowany finał.

 

Michał Smoleń

Udana próba. Wydaje mi się, że autor celnie zinterpretował klimat i mechanizmy fabularne ST, przekładając to na grywalny scenariusz z wieloma możliwymi zakończeniami, między którymi wybór jest rzeczywiście nieoczywisty – przygoda zachęca, by poprowadzić ją drugi raz, innej ekipie. Podoba mi się wyrazisty setting z ciekawym twistem. Przygoda jest też estetyczna i wizualnie czytelna, grywalna, posiada mechanikę i postacie. Są jednak i minusy – cały wstęp powinien zostać opracowany jeszcze raz, w bardziej logicznej strukturze (mam wrażenie pewnego chaosu), na pewno potrzeba streszczenia. Pewnym niedostatkiem jest też to, że w przygodzie trochę za mało się dzieje – dodatkowa scena w środku, mocniej zarysowująca np. zwykłych mieszkańców, albo pokazująca coś więcej o planecie, byłaby pożądana, w obecnym kształcie drużyna może mieć wrażenie, że zbyt gładko “skacze” od obowiązkowej sceny do kolejnej. Samodzielne dodanie takiej sceny nie jest zbyt łatwe, ze względu na wrażliwą kwestię samej obecności postaci na planecie, dlatego scenariusz mógłby mieć jakieś propozycje w tym zakresie. Ogólnie – grywalna, klimatyczna praca i zasłużony finał.

 

Michał Sołtysiak

Przygoda ta jest bardzo rozbudowana jako tekst, są dodatki, karty postaci, karta statku i na pierwszy rzut oka można się zastanowić, jak bardzo skomplikowaną fabułę tu znajdziemy.

To ma być scenariusz do systemu, gdzie wprost jest sugerowane, a nawet sami autorzy mają nadzieję, że każda drużyna stworzy swój własny serial ze świata Star Trek. Tym samym każda sesja może stanowić jeden odcinek, gdzie eksploruje się Nieznane i „Śmiało kroczą tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”.

Rzeczywiście jest to bardzo dopracowany scenariusz, który łatwo zachęci do grania w Star Treka. Mamy dobrze przygotowane postacie, informacje i scenografię. Aż chce się sprawdzić, jak się gra w najnowszą odsłonę Star Trek-a RPG. Może by się jeszcze przydało streszczenie “tego odcinka” na początku, bo to jednak RPG, a MG nie jest tylko widzem, któremu nie wolno spojlerować co się stanie.

Chętnie bym go poprowadził, tylko musiałbym dopracować jeden bardzo ważny aspekt:

Po lekturze bowiem czuć pewien zawód, bo tak naprawdę postacie graczy nie mają zbytniego wpływu na rozwój fabuły, a ich zadaniem jest najwyraźniej odpowiedzieć sobie samym „co dla ich postaci znaczy Pierwsza Dyrektywa”. Poza tym będą bardziej obserwatorami podczas pobytu na planecie, gdzie zwaśnieni politycy dążą do konfliktu. To sprawia, że nie udało się zrealizować najważniejszego zadania, jakie wykonywali zawsze bohaterowie Star Treka, czyli uratowania kolejnego świata, gdyż słabo zostały zaakcentowane możliwe szanse na to. Bardziej to scenariusz, można by powiedzieć, introwertyczny, z nutką tragedii, gdzie tak naprawdę nie ma dobrego rozwiązania, a gracze muszą podumać nad zasadami Gwiezdnej Floty.

Na pewno jest to scenariusz finałowy, gdyż to dobra przygoda, ale nie doskonała i mocno „postmodernistyczna” względem poetyki Star Treka, która zawsze niosła możliwość happy endu. Tutaj raczej go nie będzie, ale za to ile będzie rozmyślań nad moralnością! Można też przeprowadzić dyskusję akademicką nad pryncypiami Federacji!

[collapse]