Dobranoc, nadchodzi mrok

Dobranoc, nadchodzi mrok – Konrad Mrozik, Władysław Kasicki

Edycja: 2021

System: Wampir maskarada V5

Setting: Świat mroku

Liczba graczy: 4

Gotowe postacie: nie

Liczba sesji: 2

Dodatki: brak

Opis:

Przygoda stawia na klimaty orientalne, w szczególności egipskie i te związane z Krainami Snów. Jest to początkowo dość spokojna podróż w złote piaski, która okaże się jedną z tych pamiętanych przez całe życie. To także okazja na zawarcie znajomości z Nyarlathotepem i Starszą Boginią Bastet.
Dobranoc, nadchodzi mrok to scenariusz zaplanowany na dwie sesje oraz drużynę czterech graczy. Opowiada historię rodziny ghuli, która trafia między ogromne siły ścierające się o władzę w Mieście. Wampirze klany, wilkołaki i łowcy, a nad nimi widmo rewolucji i przetasowania wpływów. Jednak otwarta forma scenariusza pozwala narratorce na wykreowanie własnej opowieści (przygody). Opisaliśmy narzędzia pozwalające tworzyć nowe miejsca i bohaterów niezależnych, a także oszlifować postaci graczy, tworząc ich siedzibę oraz typ drużyny.
Scenariusz został napisany z myślą o piątej edycji gry Wampir: Maskarada, jednak gracze nie wcielają się tutaj w nadnaturali opisanych w podręczniku głównym. Dlatego na potrzeby grania ghulami została stworzona osobna część, o tym jak wykreować taką postać, całą drużynę oraz jaki ma to wpływ na mechanikę.

Pokaż komentarze kapituły

Katarzyna Kraińska

+ Barwni, ciekawi NPCe zaprojektowani tak, by wchodzić z bohaterami graczy w ważne dla fabuły, znaczące i interesujące interakcje. Propozycje na ich powiązania z BG dobrze podkręcą emocje.

+ Dobry kompromis między gotowymi bohaterami, a postaciami zaprojektowanymi pod fabułę.

+ Interesujące sceny zostawiające graczom pole do inwencji, a jednocześnie zarysowane odpowiednio wyraźnie, by MG miał na czym budować.

+ Bardzo dobry początek – gracze wchodzą w sesję sceną akcji, zakorzeniają się w świecie, poznają ofiarę przed jej śmiercią. Przygoda byłaby o wiele słabsza, gdyby po prostu przyszli do Matki i dostali questa „ktoś zabił Wujka, odkryjcie kto to”.

– BG mają wybór, by dołączyć do zgromadzenia Joanny – i świetnie, ale co jeśli tak właśnie zrobią? Czy ich głównym celem nadal będzie odnalezienie mordercy Wujka? A może pomoc w realizacji planów Joanny? Scenariusz nie wspiera takiego zwrotu akcji. Nie wiadomo, jak poprowadzić taką wersję wydarzeń. –

– Wybór między śmiercią BG a Michała jest trochę wymuszony w celu wywołania większego dramatyzmu. O tym, czy ktoś umrze, powinna zadecydować mechanika. Na miejscu takiego gracza poczułabym się niesprawiedliwie potraktowana przez narratorkę, szczególnie że na szali waży się życie postaci gracza i ważnego dla niej NPCa.

– Joanna nie będzie się bronić, gdy BG zechcą ją zabić w finale – nie wydaje mi się to wiarygodne.

– Finalna informacja o tym, że Matka sama kazała zabić Wujka wypada bardzo dziwnie. BG nie mieli szansy dowiedzieć się o tym wcześniej, otrzymują wiadomość w finale z ust NPCa. Dlaczego Matka w ogóle miałaby urządzać taką – nomen omen – maskaradę przed swoimi ghulami?

– Niektóre informacje w scenariuszu nie są podane wystarczająco jasno. Początkowo uznałam, że to Gabriel zabił Wujka, ale tekst nigdy tego nie potwierdza. A może mordercą jest Wiktor?

Marek Golonka

————————-

Michał Kuras

Właśnie takich scenariuszy nie lubię. Czytając go miałem wrażenie raczej, że czytam scenariusz filmy, a nie sesji RPG. Wydaje się, że gracze niewiele mogą, niewiele od nich zależy, pewne punkty programu są mocno wpisane w przebieg wydarzeń. Co więcej autor zakłada jakie emocje powinien czuć BG, a zdobycie istotnych śladów zależy od tego, czy zdecyduje się przeszukać samochód martwego sojusznika. 

Akt II daje pozornie swobodę graczom, ale poszczególne lokacje i tak są dosyć szczegółowo rozpisane i trudno mi traktować je inaczej niż jak kolejne sceny do odegrania. Kwintesencją tego jest scena w hotelu, gdy graczka mająca relację z Michałem (BN) ma zadecydować kogo spotka śmierć. Dobrze, że przynajmniej sposób rozwiązywania problemów jest „wolny”.

Tekst ma liczne zalety. Jest przemyślany i dobrze ułożony. Od strony graficznej materiał jest wyśmienity. Opis bohaterek i bohaterów niezależnych mógłby być wzorcem dla innych: wygląd, historia, cel, słabości, nastawienie do BG, statystyki, a wszystko to krótko bez przegadania. Kilka prostych wyborów przed sesją dotyczących BG oraz drużyny prawdopodobnie da graczkom poczucie, iż grają własnymi postaciami, a nie narzuconymi przez MG – jest to dobry zabieg.

Janek Sielicki

Przygoda zakłada granie ghoulami i dostarcza do tego odpowiednie narzędzia. Krótkie, ale budujące klimat opisy miejsc i ułatwiające różnicowanie BN-ów wskazówki. Podoba mi się też anonimowość miasta (choć widać, że to jednak Warszawa).
Na początku brakuje rzeczowego wyjaśnienia kto jest kim, co zrobił/zrobi i co zamierza w ten sposób osiągnąć. Co takiego strasznego zrobiła Matka wampirom? BG mogą odwiedzić bardzo dużo miejsc – nie wiem, czy nie za dużo na jedną noc – trudno się to czyta. Brakuje mi też jakiejkolwiek mechaniki gry. Do tego mamy reżyserowane, zakładane sytuacje „żeby był dramatyzm”, a to się w takich śledztwach często nie udaje – powinno raczej wynikać z motywacji BG. Szczególnie dotkliwe jest to w finale – BG się nabiegali, a „matka i tak wie o ataku”, a Joanna po prostu umiera. Jednak jeśli BG wybiorą obronę Matki – to kto dokładnie ją atakuje? Jakimi siłami?
Jest tu dużo dobrych rzeczy – opisy, budowanie klimatu, pomysł grania ghulami, podawanie wskazówek, ale jeśli po dwukrotnym przeczytaniu nadal drapię się w głowę, to chyba coś jest nie tak.

Marysia Piątkowska

——————–

Michał Sołtysiak

Przepięknie zedytowany tekst, wygląda jak profesjonalna robota, idealnie wpasowująca się w estetykę Wampira Maskarady 5 Edycja. Aż miło go otworzyć i nawet 56 stron nie przeraża tak bardzo, bo test jest bardzo czytelnie złożony. Wampir w najnowszej edycji trochę zmienił warunki życia Spokrewnionych, ale tutaj nie znajdziemy Nowej Inkwizycji i można spokojnie go wykorzystać do poprzednich wersji systemu.

Gracze wcielają się tutaj w ghule, służące Matce, która w zamian za swoją krew wykorzystuje ich jako służących. Jeden wieczór (czas fabuły) zmieni jednak to wszystko i w założeniu ma być tłem dla wielkich transformacji w życiu bohaterów, gdyż będą musieli wybrać, kogo poprą w ostatecznym rozrachunku.

Wygląda fajnie, zaczyna się fajnie, ale potem pojawia się kilka założeń rodzących niekonsekwencję. Mamy starą wampirzycę Matkę, która nie może się ruszać, ma tylko jednego ochroniarza i to daje obraz jak z horroru, ale w grze już dawno by ją ktoś zdjął, bo jest słaba. Autor nie uzasadnił, dlaczego Matka wciąż żyje, kto lub co jeszcze ją chroni w świecie pełnym drapieżników, łowców i wilkołaków. 

Kolejna sprawa: Gracze odgrywają ghule, które są przywiązane i poprzez więź krwi są mechanicznie zobligowane wręcz do „kochania” Matki. Nie ma uzasadnianie dlaczego mogą wybrać inne wyjście niż jej bronić kosztem własnego życia. Nie ma sceny przełomu, bo słowo zbuntowanej ghulicy, namawiającej ich jedynie do „przejrzenia na oczy” jest z zasady mniej ważne niż słowa Matki. Autor nie zastanowił się jak uzasadnić proces uwalniania się z więzi z wampirzycą. Mają to odgrywać, nie rozumieć. Wyjaśnienie fabularne na pewno jednak by pogłębiło emocjonalność i psychologiczny aspekt scenariusza. Autor powinien wyjaśnić, jak zmienia zasady więzi obecne w podręczniku, bo oczywiście „Złota zasada” itd., ale jednak warto pokazać, jak to poprowadzić od strony mechanicznej. Nie wszystko da się uzasadnić wolą Narratora, bo tak założył.

Gdyby to była drama z narzuconymi rolami, to był łatwiej zrozumiał, ale teraz mam pewien problem, bo nie można wszystkich luk logicznych opierać na narracji, bo tak jest piękniej i zgodnie z wolą autora.

Zasmuciło mnie też, że postacie graczy nie są jakieś wyróżniające się i nie mają własnych celów. Są traktowani nawet mechanicznie jako jednorodna drużyna z podobnymi umiejętnościami. Bohaterowie niezależni są dużo ciekawsi, mają swoje cele a nie tylko powiązania. Moim zdaniem wieloma z cech BN-ów powinno się obdarzyć postacie graczy. Ułatwiło by to i uzasadniło w wielu miejscach proces emancypacji.

Na tą zaś chwilę, mamy 56 stron opowieści o ghulach, które mają „tańczyć, jak się im zagra”, a w „Grand Finale” nagle dokonać wyboru, bez porządnego uzasadniania. Oni kochają Matkę, powinien być tylko jeden, ale dlaczego są inne? Zawiodłem się.

Paweł Domownik

Dobranoc zaczyna się od bardzo ciekawego setupu. BG wcielają się w grupę ghouli służących niemobilnej Matce. Bardzo wampirze, bardzo harkonenowe. Na początek dostajemy też streszczenie. Niestety to raczej blurp z tyłu okładki, który obiecuje bardzo wiele wątków, nic nie tłumacząc. Dramatis personae, jest bardzo fajne, choć jak na mój gust ciut za długie.

Bardzo wiele uwagi poświęcone jest na uwagi dotyczące budowę drużyny. Dostajemy proste i fajne porady jak zbudować naszą grupę i dać jej unikalny charakter. Trochę zgrzyta mi przy sugerowanych dodatkowych relacjach z NPC-ami, że potencjalnie wszyscy kochają się we wszystkich. Tak jakby miłość była jedyną więzią dostępnym dwójce ludzi.

Sesja zaczyna się fajną sceną in media res. BG mają jasny cel – Wchodzą w scenę pełną akcji i wpadają w pułapkę. Nie do końca rozumiem, dlaczego 3-4 BG miałoby uciekać przed jedną pielęgniarką, ale ok. Potem napięcie rośnie i zaczyna się właściwa sesja.

Tu jedna powtarzana wielokrotnie uwaga. Scenariusz nie powinien ukrywać przed mistrzem gry tego, kto i dlaczego zabił „wujka”. Powinno być to powiedziane wprost i wyraźnie na samym początku. Tak niestety przez większość czytania probowałem rozgryźć, o co tu w ogóle chodzi, zamiast skupiać się na tym, jak to wykorzystać na sesji.

Mechanicznie jest bardzo nierówno. O ile przy tworzeniu postaci dostajemy fajne wsparcie i sugestie statów, to później nie ma nic. Żadnego przykładowego testu, poziomu trudności, przykładowych konsekwencji porażki — zero. No i ustawione walki, w których od początku wiadomo, kto komu urwie głowę, a kto ma plot armora.

Pewnym charakterystycznym problem jest tu fakt, że sesja oparta jest tu o eksploracje. BG poruszają się po swoim mieście, jakby widzieli je pierwszy raz na oczy. Nikogo nie znają, za to ich rozpoznaje nawet cieć na cmentarzu. Rozumiem, że się ukrywają. Fakt, że nie mają pojęcia, kto jest kim, stoi też w sprzeczności z tym że przecież wychodzą na miasto – skądś mają te love interests.

Niektóre pomysły są tu świetne. Wątek rewolucji ghouli jest super i naprawdę chciałbym to zagrać. Nieruchoma matka niczym pająk kierująca swoimi dziećmi ze środka sesji też brzmi mega vampirzo. Cóż z tego skoro BG niespecjalnie mają tu coś do roboty. Są raczej pionkami w grze innych potężniejszych niż rzeczywistymi podmiotami. Ich wielki wybór na koniec nie ma większego znaczenia skoro „Joanna i tak wygrała i teraz da się zabić”.

„Dobranoc” to zmarnowany potencjał. Są tu doskonałe pomysły, świeże i dobrze napisane postacie. Cóż z tego skoro wszystko pływa w masie niestrawnych wodowych zaszlosci, klimacenia i braku sprawczosci. Autorze/autorko odrzuć je, zrób prawdziwą rewolucję, a wtedy wygrasz quentina.

Na zupełnym marginesie i bez wpływu na ocenę: Nie rozumiem czemu grac w wampira ghoulami/mortalami? Chodzi o znerfienie postaci? O uzyskanie bardziej codziennej perspektywy? Imho najlepszym co dała nam V5 to nowoczesny system kości głodu i zarządzania człowieczeństwem. Ta gra wreszcie próbuje być tym, co zawsze obiecywała. Grając nie-wampirem, ignorujemy to.

Piotr Cichy

Praca najładniejsza w tym roku pod względem wizualnym. Tyle, że jest to konkurs na tekst scenariusza, a nie jego stronę graficzną i to on jest oceniany. Ale scenariusz prezentuje się profesjonalnie. Dobrze się też go czyta.

Łatwo się domyślić, że scenariusz rozgrywa się w Warszawie, jest wiele miejsc charakterystycznych np. Szpital Praski koło katedry (której zdjęcie zresztą zamieszczono w pracy). Nie wiem, czy nie lepszym pomysłem było umieszczenie akcji w konkretnych lokalizacjach. MG, który chciałby przenieść akcję do innego miasta, nie miałby chyba z tym większych problemów.

Podobnie pozostawienie otwartej kwestii linii krwi, z jakiej pochodzi Matka, chyba nie jest najlepszym wyjściem. Gdyby autorzy scenariusza z góry to określili, mogliby sami uwzględnić to w opisach lokacji itd., co w tej chwili sugerują osobie prowadzącej tę przygodę.

Przy początkowym opisie Joanny przydałoby się wskazać wprost, że jest ona ghulem.

„Główne wrota są zamknięte, ale na pewno jest inny sposób, żeby dostać się do środka – niech gracze sami zdecydują, jak chcą tego dokonać.” Wszystko dobrze, ale autorzy scenariusza mogliby dać parę propozycji. Zresztą także w paru innych lokacjach brakowało mi choćby kilku pomysłów, jak dana scena mogłaby się potoczyć. Rozumiem docenianie pomysłów graczy – ale czy brak takich szczegółów w tekście scenariusza oznacza, że MG ma uznać, że każdy plan, jaki zaproponują gracze, zakończy się sukcesem?

Mamy mechanikę przy opisie NPCów, ale później nie ma żadnych propozycji testów ani innego jej uwzględnienia. MG jest pozostawiony w tym względzie samemu.

W Katedrze jest napisane, że jak bohaterowie umówią się z ghulami w kinie, na miejscu będzie na nich czekał Wiktor. To błąd, powinno tu być napisane Łukasz, choć zasadzka Wiktora w tym miejscu też byłaby ciekawa. Zresztą wzmanka o obecności Wiktora (zamiast Łukasza) na Zgromadzeniu pojawia się ponownie na Cmentarzu. Chyba to pozostałości jakiejś wcześniejszej wersji scenariusza.

„To łowcy zorganizowali pułapkę w Szpitalu, ale w notatkach znajduje się istotny komentarz: Joanna nie pozwala skrzywdzić ghuli!” To właściwie jaki był cel tej pułapki z punktu widzenia łowców? Zresztą uzasadnienie Joanny, że „chciała bohaterom coś pokazać” też jest dziwne. Łatwiej zrozumieć paranoidalną Matkę, że chciała śmierci ghula, którego podejrzewała o zdradę (słusznie!). Ale dlaczego chciała, żeby jej słudzy znaleźli i ukarali sprawcę? Zwłaszcza, że w jej opisie jest napisane, że wierzy, że „jej ghule zrobią dla niej wszystko”. Jeśli by faktycznie w to wierzyła, to nie zlecałaby im tej misji. To powinna być inicjatywa samych graczy albo Joanny, która chce ich podpuścić, żeby odkryli dwulicowość Matki. Tak ja to widzę. Brakuje wyjaśnień od autorów scenariusza. Bez tego trudno zrozumieć logikę całej intrygi.

Jak to się stało, że Wiktor zgubił sygnet w samochodzie Wujka? Mało profesjonalne, ale z drugiej strony to też nie jest dowód, że on był zabójcą. Skoro się znali, to sygnet mógł zostawić przy innej okazji.

Klimatyczna intryga w stołecznej Warszawie, dobry pomysł z ukazaniem akcji z punktu widzenia ghuli, szkoda, że staranność włożona w oprawę graficzną scenariusza nie została spożytkowana na dopracowanie logiki wydarzeń.

Witold Krawczyk

Z jednej strony – olbrzymie stężenie zwrotów akcji (niemal w każdym z opisanych miejsc) i bardzo emocjonujących wątków (rewolucja w mieście, decydowanie o całej swojej przyszłości, rodzina i te wszystkie wątki romantyczne!), z drugiej – profesjonalna, nieliniowa, ale i niepozbawiona dramaturgii struktura śledztwa opartego o węzły („nodes”). 

Scenariusz wspiera rozwijanie historii na podstawie deklaracji graczy – z drugiej strony wymaga jednak pewnej elastyczności zamiast trzymania się skryptu co do litery (jeśli np. gracze postanowią nie wracać do Matki po pierwszym ataku – niech MG im na to pozwoli).

Bardzo podobają mi się ludzkie, żywe, barwne, a równocześnie – skrótowo opisane postacie oraz odpowiednio światomrokowe dekoracje (luksusy i kościoły). 

Główne minusy to niejasny plan Matki (po co cała szarada z wysyłaniem BG na śledztwo?) i ryzyko, że dla BG jej los będzie obojętny (podczas przygody gracze dowiadują się o niej niewiele). Myślę też, że w przygodzie przydałoby się zebranie w jednym miejscu całej intrygi (jak Wuj zdradził, kto go zabił, jaki jest plan ataku łowców), a także dokładne wyliczenie, ile jakich postaci walczy ze sobą w finale (BG pewnie będą chcieli dołączyć do akcji – można by w ten sposób zwolnić MG z odpowiedzialności za decydowanie o sile przeciwników w ostatecznej konfrontacji).

Andrzej Stój

Jeden z ciekawszych tekstów tej edycji konkursu. Przygoda do Wampira: Maskarady, ale nie dla krwiopijców. Choć nie jest to jawnie zadeklarowane, przygoda powinna rozegrać się w jednym z dużych, polskich miast. Dobranoc, Nadchodzi Mrok nie posiada gotowych postaci, ale daje narzędzia (w tym ograniczenia) potrzebne do ich kreacji. Gracze mają pewną swobodę, ale wątek przewodni – rola ghuli Matko oraz (być może) pewne relacje – są na tyle mocne, że trzeba patrzeć na tę historię jakby była przeznaczona dla drużyny stworzonej z myślą o tej przygodzie.

Autorzy świetnie radzą sobie z tym, co postrzegam jako największy problem Maskarady – lojalność członków grupy względem siebie. Jako ghule należące do rodziny jednej wampirzycy mają zbieżne (niekoniecznie identyczne) cele oraz przełożoną, której rozkazy muszą wykonywać. Jednocześnie uderza to jednak w ich zachowanie i osłabia potencjalny wybór pod koniec (czy zachować się lojalnie?) – skoro piją krew Matki, zdrada nie powinna im przejść przez myśl.

Dobranoc, Nadchodzi Mrok to historia jednej nocy, w której mają miejsce kluczowe wydarzenia dla wampirzej społeczności. Stawka jest wysoka i bezpośrednio związana z postaciami. Sama przygoda to wampirzy klasyk – wędrowanie po mieście między klimatycznymi miejscami, rozmowa z charakterystycznymi BNami, wiedzącymi więcej od bohaterów i sporadyczne konflikty (niektóre do uniknięcia). Choć sama historia jest spójna, niektóre sceny padły moim zdaniem niepotrzebnie ofiarą „rule of cool” (np. wizyta w bazie łowców). Wydaje mi się również, że pewne wydarzenia są niejasno opisane albo nielogiczne – np. Julian, który rzekomo poszukuje od lat siedziby Matki (kłamie, chyba że baaardzo słabo się stara). To jednak potknięcia, na które jestem w stanie przymknąć oko.

Większą wadą jest moim zdaniem kompletny brak wskazówek jak ghule graczy mogą sobie poradzić z pokonywaniem wyzwań. Zwroty „Niech postacie wymyślą” albo „Niech bohaterowie opracują plan” to oczywistość. Jako MG oczekiwałbym raczej mechanicznych wskazówek jak rozstrzygać różne pomysły graczy.

[collapse]