Ola Durlej

Jestem nauczycielką i dzieciową MG, graczką od k20 lat, Mistrzynią od k8 lat. Jak duża część z erpegowców, zaczęłam od D&D. I porzuciłam erpeżki na lata. Miłością niegasnącą darzę Savage Worlds, FUNTA i PbtA (niekoniecznie w tej kolejności). Kocham przytulne gry i prawdopodobnie czytałam więcej erpeżków o kotach, niż żyję lat na świecie. Uwielbiam gotowe scenariusze, właściwie częściej prowadzę „gotowce” niż wymyślam coś własnego. W wolnych chwilach tworzę mikroerpeżki, prowadzę fanpage Erpegowy Matecznik, działam w Avangardzie i Ryzyku Narracyjnym.

Na co zwracam uwagę w scenariuszach?

Uważam, że są narzędziami, które mają służyć MG i pomóc w poprowadzeniu ciekawej przygody. Powinny łatwo się czytać, kluczowe informacje mieć wyróżnione i łatwe do znalezienia.

Nie jestem więc fanką opowiadań, wstawek do odczytania graczom czy streszczania całej historii życia postaci, której gracze i tak nie poznają.

Powinny uwzględniać rolę postaci graczy. Jeśli ich brak nie zmieniłby nic w dziejących się wydarzeniach, to po co w ogóle ich angażować?

Lubię, kiedy są elastyczne, pozwalają łatwo dostosować się do decyzji osób grających, modyfikować i zmieniać.

Nie lubię z kolei „wąskich gardeł” – sytuacji, które da się rozwiązać tylko w jeden sposób i śledztw, które zamierają z powodu jednego pechowego rzutu.

Mogłyby dać się wykorzystać zarówno w całości, jak i w częściach. Niejeden MG sięga po scenariusze, szukając pomysłów i inspiracji. 

Nie pogardzę scenariuszem napisanym pod grę dla dzieci, albo dotykającym w swoim jestestwie czystej idei przytulności. Naprawdę, brakuje nam takich motywów.