Urodziłem się w Białymstoku, tam też mieszkam i tam, jeszcze w podstawówce, zacząłem grać w RPG. Ksywę (Erpegis) wybrałem dość impulsywnie na ircu, częściowo pod wpływem zainteresowań i czytanego właśnie czwartego sagi o wiedźminie i wampirze-intelektualiście, potem niestety (?) do mnie przylgnęła na dobre i na złe. Niepostrzeżenie z blogera i przygodnego recenzenta stałem się zaangażowanym fanem, a potem tłumaczem i autorem dodatków RPG.
Lubię Earthdawn, D&D (wszelkie edycje), Savage Worlds, Deadlands – zwłaszcza w odmianie postapokaliptycznej czyli Hell on Earth, GURPS, FATE i Wolsunga. W Prawdziwym Życiu™ imam się różnych zajęć, głównie tłumaczę: czy to teksty o produkcji mebli, czy o psiej karmie, robię zdjęcia i czytam komiksy o Kaczorze Donaldzie.
Lubię, jeśli scenariusz:
– bawi – to znaczy że jest w stanie zapewnić grającym kilka godzin rozrywki, które mogliby przecież wykorzystać na pójście do kina czy napicie się pod sklepem. Scenariusz ma być dla graczy – to oni mają być gwiazdami przedstawienia, i dla MG – bo MG też musi się fajnie bawić, czy to obserwując reakcje współgraczy czy to próbując ich przechytrzyć. Rozrywka to dość szerokie pojęcie, niekoniecznie oznaczające salwy śmiechu. Scenariusz całkowicie dyskwalifikują elementy patologiczne, seksistowskie czy rasistowskie.
– jest „o czymś” – ma jakieś przesłanie, temat przewodni, drugie dno. Jasne, że fajnie jest chodzić po podziemiach, mordować i okaleczać stworki – ale dobrze też jest jeśli można się czegoś z przygody nauczyć, dokonać trudnych wyborów. Po latach te sesje dobrze się wspomina.
– robi to, czego się od niego oczekuje – w D&D z barbarzyńcami w roli głównej bohaterowie raczej nie powinni spędzać dwóch z trzech sesji na dworze księcia, a w Cthulhu jeśli nie ma macek, to muszą być przynajmniej duchy czy żywe trupy. Szczerze mówiąc, nie jestem wielkim miłośnikiem hiperdokładnego osadzania scenariuszy w realiach świata – ale niech przynajmniej w Imperium mówią językiem przypominającym niemiecki, w Szmaragdowym Cesarstwie nie ma steampunkowych mechów, zaś hobbity winny mieć włochate stopy.
– jest spisany poprawnym językiem – Obowiązkiem autora, który ma coś do powiedzenia, jest ułatwienie odbioru czytelnikowi. Błędy ortograficzne i stylistyczne nie dyskwalifikują scenariusza – ale na pewno sprawiają, że będzie trudniejszy w odbiorze.