Kryształy są wieczne – Paweł Jakubowski
Edycja: 2022
System: Freeform Universal RPG – FU PL
Setting: Scenariusz jest inspirowany światem gry planszowej „Cry Havoc” (SF)
Modyfikacje zasad: brak
Liczba osób grających: 4
Gotowe postacie: nie
Liczba sesji: 1+
Dodatki:
Opis:
Akcja scenariusza dzieje się na planecie TRAPPIST, bogatej w złoża KRYSZTAŁÓW. O kryształy walczą 4 frakcje: Ludzie, Maszyny, Pielgrzymi oraz rdzenni Trogowie. Frakcja Ludzi zdobywa informacje o ULTRAKRYSZTALE którego, posiadanie przez jedną z frakcji umożliwi pozbawienie energii zwykłych KRYSZTAŁÓW. Do poszukiwania ULTRAKRYSZTAŁU frakcja ludzi wysyła Korpus inżynieryjny. Niestety przepada on bez wieści. Gracze zostają zwerbowani do odnalezienia Korpusu inżynieryjnego. Łączy ich cel wspólny oraz cele indywidualne.
Triggery: śmierć, trudne wybory
Marysia Borys-Piątkowska
Piotr Cichy
Adaptacja gry planszowej na rpg to pomysł, który chodził po głowie każdemu, kto grał np. w „Magię i miecz” („Talisman”). W praktyce jest to pewne wyzwanie. Tutaj, mam wrażenie, akurat całkiem nieźle udało się oddać realia gry „Cry Havoc”. Scenariusz ma za to – niestety – inne problemy.
Streszczenie fabuły na początku scenariusza pozwala lepiej się orientować w zaplanowanych scenach. Doceniam to.
„Cele indywidualne” to nie do końca są cele – raczej coś w rodzaju wątków czy motywów indywidualnych.
Ograniczenie omówienia rezultatów testów do prostego Tak/Nie uważam za niewykorzystanie zalet systemu FU. Zupełnie nie kupuję wyjaśnień autora, że to pozostawienie pola dla kreatywności MG. Prowadzący sesję ma wystarczająco dużo okazji do bycia kreatywnym. Zresztą podane propozycje ze scenariusza mógłby dowolnie zmieniać, jeśli miałby lepsze pomysły, a dostałby przynajmniej jakąś propozycję, inspirację.
„W tym kierunku udaje się grupa Graczy.” Autor scenariusza nie uwzględnia, że to gracze kierują swoimi postaciami i mogą mieć różne pomysły na działania. Zdecydowanie brakuje szerszego pola do wyborów dla graczy, różnych możliwości, co mogliby zrobić w każdym momencie. Podejrzewam, że wynika to z nastawienia na widowiskową akcję, ataki, dramatyczne sytuacje. Trzeba mieć jednak świadomość, że pozbawiając graczy wyborów, rozgrywane wydarzenia dużo stracą na swoim ładunku emocjonalnym. Gracze bardziej przeżywają sytuacje, w które sami się wpakowali niż te, w których umieścił ich bezalternatywnie scenariusz.
Mam wrażenie, że autor za bardzo się wzorował na scenariuszach komputerowych gier akcji. Papierowe rpg działa zupełnie inaczej. Rzucanie kostkami jest mimo wszystko mniej angażujące niż kierowanie postacią w grze komputerowej. Potrzeba wyzwań, które można by pokonać sprytem graczy i dobrymi pomysłami, a nie jedynie użytą mechaniką.
Sama mechanika FU (poza uwzględnieniem dodatkowych efektów poza Tak/Nie, o czym pisałem powyżej) jest bardzo dobrze uwzględniona. Wyzwania, przeciwnicy i bohaterowie niezależni dobrze rozpisani. Podoba mi się zwłaszcza szczegółowa rozpiska dronokoptera.
Gotowe postacie dla graczy są dobrze przemyślane i dostosowane do scenariusza.
Paweł Jakub Domownik
Podoba mi się:
- Klarowne wyjaśnienie, o co chodzi, od początku wiemy, co mamy do zrobienia jako BG.
- Wysokie stawki, o jakie idzie gra. Przynajmniej jeżeli chodzi o cele drużynowe. Cele indywidualne wydają się przy nich raczej mało istotne.
- Otwartość na atakowanie wyzwań z różnych stron. Chociaż widać, że część jest uszyta konkretnie pod Psionika albo zwiadowcę to jednak autor/ka zachęca do szukania innych dróg.
- Świetne jest to jak subquesty mają znaczenie nie tylko fabularne, ale i mechaniczne (punkty fu, leczenie chorych). Ta synergia to chyba najmocniejsza część scenariusza.
- Bardzo szanuje dokładność w opisaniu źródeł wszystkich elementów i ich licencji.
Uważam, że należy poprawić:
- Przy czytaniu czasem miałem wrażenie, że to instrukcja do jakiegoś RTS-a, tak duże skupienie było na frakcjach, ich mocach i charakterystyce. Czytając materiał do eprega chciałbym podejście w nieco bardziej szczegółowej skali.
- Mam po dziurki w nosie tropu prymitywnego dzikusa, o plemiennej mentalności. Serio mamy 2022 rok.
- Jeżeli streszczenie scenariusza zakłada, że BG zrobią konkretne rzeczy, to istnieje szansa, że nie mamy do czynienia z sesją rpg. Nie możemy już na tym etapie ograniczać swobody graczy.
- Materiał miejscami wymaga mocnego zawieszenia niewiary. Czy w tym świecie nikt nie ma radia? Dlaczego ekspedycja, zamiast wracać do bazy odskoczyła w losowym kierunku? Skąd w piwnicach prowincjonalnej strażnicy mistrz kapituły psioników?
- Zalecam popracowanie nad jakością „technobabble”. Nie jestem fanatykiem realistycznych światów w erpegie, ale kiedy przeczytałem o działkach orbitalnych budowanych na powierzchni, zrobiło mi się słabo.
- O ile bardzo podobają mi się indywidualne questy i to, że mają znaczenie, to nie do końca rozumiem co kiedy dwójka bohaterów zdecyduje się zostać w 2.3.1? Co mają robić gracze przez resztę sesji?
Kryształy to scenariusz na podstawie planszówki, który niestety słabo znosi przenoszenie z jednego medium do drugiego. Jako „ekranizacja” niestety jest zbyt wierny oryginałowi, przenosząc do erpegów elementy, które w tym medium się nie sprawdzają.
Ola Durlej
Marek Golonka
Scenariusz rozgrywający się w świecie gry planszowej Cry Havoc i pozwalający graczom doświadczyć różnych elementów tego uniwersum. Kilka razy zaskoczył mnie tym, że pozornie trudne do przełożenia na erpega elementy planszówki tworzą tu ciekawe sceny — choćby moment, w którym trzeba działać, nim baza wroga przemieni się w jednostkę.
Kryształy są wieczne wykorzystuje mechanikę Freeform Universal (FU) i w każdym wyzwaniu proponuje interesujące elementy składające się na końcową trudność testu. Nie jestem jednak pewien, czy sama struktura scenariusza dobrze pasuje do FU, bo ścisła droga od wyzwania do wyzwania nie pozwala w pełni wykorzystać komplikacji, które generuje ten system. Osoba autorska nie przedstawia propozycji na wyniki tak/nie, ale/i, twierdząc, że prowadzący mogą sami je zaimprowizować, ale obawiam się, że w tej strukturze scenariusza nie będzie na to miejsca.
Patrycja Olchowy
Mam ogromny problem z oceną tego scenariusza. A tak mało scenariuszy do sci-fi, że aż szkoda. O ile doceniam koncept przeniesienia świata znanego z gry planszowej na grę fabularną, o tyle nie wiem, czy wyszło to na zdrowie osobie autorskiej. Fajnie zarysowany świat i prosta fabuła nie wystarczą do zbudowania dobrego scenariusza. To, co mogłoby sprawić, że byłaby to naprawdę wyjątkowa przygoda, to ograniczenie i dokładniejsze rozpracowanie zaangażowanych frakcji, ich przedstawicieli oraz indywidualnych agend. Również liniowość tego materiału nie działa na jego korzyść. Doceniam starania, warto jednak włożyć tu jeszcze trochę pracy.
Wojciech Rosiński
Mocno generyczna przygoda w mocno generycznym settingu sci-fi. Bohaterowie mają za zadanie dotrzeć do mcguffina a przeszkadzać im będą w tym 3 spośród 4 stron konfliktu. Akcja jest dość liniowa a mistrz gry oraz bohaterowie wiedzeni są za rączkę do finału z kilkoma wersjami zakończenia. Przygoda zawiera przydatne informacje oraz nawet przybliżone zasady systemu. Mimo widocznej pracy, która poszła w złożenie tekstu czyta się ją jednak średnio ze względu na źle wykorzystane justowanie tekstu.
Praca zyskałaby dużo na pozostawieniu graczom większej swobody. W tekście zaprezentowanych jest sporo wyzwań, fajnie gdyby gracze musieli wybierać którym z nich postanowią stawić czoła. Pasowało by to z resztą do systemu, który z tego co wiem jest stosunkowo nastawiony na swobodę i sandboxowość. Zmodyfikować należy także dziejący się konflikt, być może gdyby usunięcie jednej ze stron dałoby miejsca na to aby stał się on mniej płaski. W obecnej chwili strony konfliktu to tak naprawdę tylko kolejni przeciwnicy. Dobrze zaprojektowany konflikt z kilkoma stronnictwami powinien pozostawiać miejsce dla bohaterów graczy aby wykorzystali go na swoją korzyść. Bez tego, jest to niestety po prostu przeciętna, mocno liniowa przygoda.
Janek Sielicki
Autor postawił tu sobie ambitne zadanie: tworzy świat, przygodę i wyjaśnia zasady (prostej) mechaniki FU. I zadanie to udało mu się wykonać. Dostajemy ogólny rys konfliktu, serię wyzwań, gotowe postacie (i powiązania między nimi i wskazówki, jak odgrywać). Taka nieco zbyt ogólna sajfajowa zabawa, gdy mamy na coś takiego ochotę – bierzemy i gramy. Mocna, średnia półka. Co jest dużą zaletą, bo FU to raczej dla mnie system sandboxowy.
Brakuje mi tu jakiegoś większego wpływu na to, co się dzieje, opisane sceny mocno ograniczają opcje. Na początku są w porządku, ale pod koniec przygoda powinna się nieco bardziej otworzyć i działać na zasadzie odliczania do katastrofy. I bardzo brakuje wyraźnych przeciwników (jakiegoś super-robota/inteligencji/wodza Torgów) i ciekawych Postaci Niezależnych.
Michał Sołtysiak
Trudno przetłumaczyć na polski słowo „Walktrough”, bo ogólnie rzecz biorąc, oznacza spacer. Tylko że w grach komputerowych (szczególnie przygodowych i cRPG), oznacza „sposób przejścia”, czyli jest przewodnikiem, jak wygrać. Czytając ten tekst od razu miałem przed oczami te poradniki i znowu odniosłem wrażenie, że autor spisał swoją sesję, wręcz dokładnie odwzorował jej tor fabularny. Wykorzystał prostą mechanikę FU, inspirował się grą planszową i próbuje przekonać czytelnika, że to jest scenariusz RPG.
Nawet najgorsze „railroad-y” nie mają cut-scenek i dopuszczają drobne odchylenia od toru. Tutaj jest wręcz JEDYNA SŁUSZNA DROGA i nic więcej. Do tego każdy etap ma określone potwory i tylko trzeba „je odpalać” w kierunku drużyny.
Widać też, że mamy do czynienia z adaptacją planszówki, gdzie są cztery rasy, ale zarysowane schematycznie i pretekstowo. Nasi bohaterowie mają odzyskać ULTRAKRYSZTAŁ (zawsze dużymi literami) i żeby MG nie miał wątpliwości, dwadzieścia siedem razy użyto tego słowa (praca ma 27 stron razem z kartami postaci). Fabuła kompletnie nie porywa i pokrywa się z rozgrywką w grze planszowej. Tam też jest asymetryczny„area control” i pozyskiwanie kryształów, celem zwycięstwa. Po lekturze zostaje w głowie jedynie niedosyt, bo jedyne co zastanawia, to kwestia sprawdzenia, czy wydawnictwo od planszówki zastrzegło sobie nazwy rasy.
Nie wiem nawet, czy możemy opublikować ten tekst, bez złamania prawa autorskiego. Jako zaś praca na konkurs, po prostu zawodzi na całej linii.
Andrzej Stój
Scenariusz jest próbą przeniesienia planszówki Cry Havoc na grunt gier fabularnych. Przeniesieniem w całości, z potraktowanym na serio 1:1 tłem, jednostkami i celami. Realia wydają się być naiwne, pretekstowe – w sam raz do gry planszowej, ale nie RPG.
Przygoda jest w zasadzie liniowa i poza momentem, kiedy na scenie pojawiają się istotne elementy z przeszłości postaci, jednak podjęte wybory i tak w niewielkim stopniu wpływają na dalszy przebieg sesji. Sam tekst jest bardzo suchy i zwięzły. Unikanie lania wody to plus, ale na minus niestety trzeba policzyć trudny językowo styl.
Są to kwestie do przełknięcia w przypadku, gdybyśmy mieli do czynienia ze świetną historią. Niestety, scenariusz wygląda jak próba przeniesienia partii planszówki jako pełnoprawnej przygody.
Do realizacji krytycznie ważnej misji wybrano cztery osoby, z których dwie mają osobiste sprawy do załatwienia, zaś trzecia potencjalne poboczne zadanie. Dowództwo nie rzuca absolutnie wszystkiego (skoro ultrakryształ jest tak ważny, że od jego zdobycia zależy sens dalszego pobytu na planecie), tylko losową grupę z problemami. Komunikacja nie działa, kluczowe informacje są dostępne jedynie u przypadkowo spotkanych postaci tła. To scenariusz rodem z hollywodzkiego filmu katastroficznego.
Kryształy padły ofiarą pomysłu opierającego się na kopiowaniu planszówki. Większość problemów wynika z tej jednej, ale najważniejszej decyzji. Mam nadzieję, że autor nie zrazi się do konkursu, tylko spróbuje swoich sił z przygodą od początku do końca bazującą na pomyśle związanym z RPG, a nie inną formą rozrywki.
Asia Wiewiórska
„Freeform Universal” to jedna z pierwszych gier, które poznałam, gdy pare lat temu wróciłam do eRPeGów po kilku latach poduchy. Poprowadziłam na tym systemie niezapomnianą kampanię o amerykańskich gliniarzach, którzy odkrywają mroczne oblicze tego świata i mam do niego słabość. Zawsze widziałam FU jako system do własnych settingów i nigdy nie miałam okazji poczytać gotowych scenariuszy. Tak naprawdę to mój pierwszy raz.
FORMA
„Kryształy” składają się zaledwie z trzech scen i finału i być może dlatego wydaje się bardzo klarowny, choć trzeba pamiętać, że tu „scena” nie oznacza jednej aktywności w konkretnej lokalizacji tylko bardziej „konglomerat” aktywności na ograniczonej przestrzeni. Mamy Tudorowie postacie, których karty znajdziemy w przygodzie. Przed rozpisaniem wydarzeń, mamy opisane wszystkie frakcje (w tym frakcję graczy – ludzi) i bardzo jasno wyłożone tło całej intrygi.
FU ma taką specyfikę, że tłumaczenie mechaniki gry można spokojnie upchnąć na jednej stronie, co tez autor zrobił, więc na dobrą sprawę nie trzeba nawet zaglądać do podręcznika. Super!
Układ jest bardzo estetyczny, kolumnowy i w ogóle – ładnie jest przygotowana ta publikacja. Czysta, czytelna, rozsądnie rozporządzający formatowaniem tekstu. Bardzo dobrze się czytało. W środku mamy lokacja po lokacji, scenka po scence opisane kolejne wydarzenia, trochę niczym skrypt jakiegoś serialu. Praktycznie każdej scenie towarzyszą wyzwania, które wprowadzają niepewność i losowość do tej skrupulatnie opisanej akcji. Tak, przygoda jest bardzo mocno nastawiona na eksploatację mechaniki FU i wszystkie testy są tu precyzyjnie rozpisane, wraz z efektami rzutów TAK/NIE (wyniki cząstkowe w gestii Prowadzącego).
TREŚĆ
Po przeczytaniu tytułu byłam bardzo podekscytowana, że mamy scenariusz szpiegowski (wiecie, rozumiecie, „Diamenty są wieczne”, te sprawy). No i nic z tego, chodzi bowiem o coś jakby space marines i o świecidełka (aka kryształy). Scenariusz wzorowany jest bowiem na grze planszowej (nie grałam), z której wyjęto m.in. frakcje, klimat area control i kto wie co jeszcze.
Dostajemy więc misję zwiadowczą, standardowe questy jak dla marinesów z psionikiem na pokładzie i statek, którym zostaniemy zrzuceni we właściwym miejscu na planecie. Akcja zaczyna się praktycznie od razu i niezbywalności ani na moment, aż do samego finału.
Ciekawi mnie, że autor w wielu przypadkach wyznaczył wręcz kolejność gdzie bohaterowie udają się w następnej kolejności po zakończeniu danej potyczki czy rozwiązaniu problemu. Ja bym to raczej przedstawiła jako taki powiedzmy pakiet możliwości, wszak trudno jednak do końca przewidzieć jak zdecydują Gracze. W kilku sytuacjach intensywność scenek wisi na włosku, jeśli Gracze zwyczajnie nie będą chcieli się zaangażować w konflikt bezpośredni. Widzę w kolejnych lokalizacjach, że autor dopuszczał i taki obrót sprawy, ale mniej oblatany Prowadzący może tego niuansu nie złapać, więc może warto dać o tym znać we właściwym miejscu.
Najsłabiej wypadają tu postacie. Wszystkie, od bohaterów niezależnych po tych odgrywanych przez Graczy. Mam poczucie, że nic w nich nie ma, że są po prostu nudni jak flaki z olejem i chyba trudno byłoby mi namówić do grania nimi ludzi, z którymi zazwyczaj siadam do stołu, przyzwyczajonych do głębszego związku postaci z uniwersum, nieco mniej przyziemnych celów, bardziej skomplikowanych relacji. Aż dziw chwilami, że w ogóle dostali indywidualne questy! BNi nawet jeszcze gorzej, bo zwykle opisani jednym zdaniem i nawet nie mają imion.
Podoba mi się, że nie zaprogramowano tutaj jednego konkretnego zakończenia, w którym decyzje Graczy z wcześniejszych scen gry, żywotnie mogą wpłynąć na zmianę sytuacji. Klasa.
ATMOSFERA I REFLEKSJE
W tym scenariuszu bardzo, ale to bardzo brakuje ognia i to pomimo iż jest w nim wiele wybuchowych scen. Szczerze mówiąc nie mogę znaleźć niczego, co powodowałoby, że chciałabym scenariusz poprowadzić, choć czuję pod skórą, że dla Graczy może być całkiem przyjemny.
Jest w nim dużo akcji i losowości, które bardzo podkręcą dynamikę gry. Choć Graczom nie pęknie raczej żyłka od nadmiernego planowania czy myślenia, jako przerywnik w ambitniejszych projektach, może się nadać.